Hazelight nie zamierza zrezygnować ze współpracy z EA
Poza tym wiadomo, że kolejna gra twórców A Way Out będzie czymś zupełnie innym niż dotychczasowe produkcje.
04.07.2018 11:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Podczas konferencji EA na targach E3 studio Josefa Faresa wprawdzie nie wystąpiło - zapewne nie mają jeszcze wiele do pokazania - ale za to ich ostatnia gra, A Way Out, została wspomniana przez Patricka Söderlanda. Poinformował on, że w związku ze sporym sukcesem sprzedażowym ekipa z Hazelight powiększyła się i zmieniła siedzibę. Pozytywny odbiór ich gry tylko utwierdził EA w przekonaniu, że warto inwestować niezależnych w deweloperów (powiedział dosłownie, że "pomagać im realizować ich marzenia").
Fares nieraz wyrażał zadowolenie ze współpracy z EA. Doceniał ich wsparcie i to, że nie wtrącają się w jego wizję. W niedawnym wywiadzie wprost powiedział, że zamierza kontynuować współpracę z EA. Przypomnę, że dwa tygodnie od premiery ostatniego tytułu, Hazelight zasiadło do pracy nad kolejną grą. Premiera nastąpi najprawdopodobniej za 2-3 lata.
Koncepcja jest już wybrana - i na pewno nie zabraknie ciekawej mechaniki, aczkolwiek Fares zapewnia, że będzie się ona znacząco różnić od tej znanej z Brothers czy A Way Out (nie, żeby tamte były złe...). Co więcej, obiecuje, że pod względem rozmachu gra przebije swoje poprzedniczki, będzie też znacząco dłuższa, aczkolwiek studio nie ma zamiaru szarpać się na rozmiary typowych produkcji AAA. Dla mnie to oznacza jedno - brak sztucznego rozciągania gry za pomocą wielkich przestrzeni i nudnych lokacji. Mówimy NIE "sandboxowaniu" gier.
Jeśli chodzi o samą długość grania, to Fares zauważa pewną sprzeczność. Z jednej strony, wiele osób narzekało na to, że A Way Out jest za krótkie, ale statystyki pokazują, że zaledwie 50 % osób skończyło grę. Co więcej, w branży to nie jest taki zły wynik, chociaż dla Faresa, który ma nieco inny punkt widzenia (jest przede wszystkim reżyserem i producentem filmowym), nie jest to dobra wiadomość:
Wierzę, że Faras zdaje sobie sprawę z różnicy między nieco ponad dwugodzinnym seansem a prawie 10 godzinami rozgrywki, która wymaga jednak większego skupienia i aktywnego udziału.
Trzymam za nich kciuki, a pod koniec pokażę Wam fragment komentarza jednego z czytelników Eurogamera, który tak zareagował na pełne entuzjazmu słowa Faresa:
Porwałem, zniewoliłem, zabiłem i skonsumowalem całą masę poprzednich partnerów. Resztki po nich trzymam w piwnicy EA. Drodzy Bullfrog, Westwood, Pandemic, Maxis, Origin... na swój sposób kocham ich wszystkich. Czasami zdarza mi się wyciągać ich zwłoki do zabawy i plugawię ich pamięć w ramach chorych trawestacji najukochańszych wspomnień w postaci gier mobilnych. Ale wierz mi, nie musisz się martwić, że cokolwiek z tego przydarzy się też tobie, ponieważ nasz związek jest wyjątkowy. Pamiętaj tylko, by nigdy mnie nie zawieść. Nie tak, jak oni. W końcu każdy z nich mnie zawiódł i wtedy przydarzyły im się złe rzeczy. Ale to nie moja wina. Nie chciałem tego. Po prostu... tak się musiało stać, gdy przestali spełniać moje oczekiwania. Ale nie ty. Tym razem będzie inaczej, wierzę w to. Ty też, prawda?