Haven – zapowiedź. Słów kilka o Romeo i Julii, mieszkających na opuszczonej planecie.
Klasyczny temat ugryziony z nie do końca po popularnej strony.
20.03.2020 14:30
To nie jest recenzja pełnej gry, a zapowiedź napisana po ograniu godzinnego dema. Ze względu na nieoczekiwane problemy przy wrzucaniu zapowiedzi (nowa wtyczka do Wordpressa płata nam figle), umieściliśmy tekst w tym dziale, ale po wyeliminowaniu babaola zmienimy kategorię.
O Haven, nowej grze studia The Game Bakers odpowiedzialnego za stworzenie utytułowanego wśród indyków Furi, pierwszy raz na Polygamii pisał ponad rok temu Adam Piechota. Twórcy od tego czasu jeżdżą z demem gry po wszystkich możliwych targach i imprezach branżowych, zbierając jak na razie same pozytywne opinie. Jako, że przez koronawirusa zostali uziemieni, postanowili skorzystać z okazji i po raz kolejny dodali demko do Steam Game Festival, gdzie wszyscy zainteresowani mogą się z nim zapoznać.
Sam śledzę temat już znacznie, znacznie dłużej, odkąd deweloperzy ogłosili, że pracują nad czymś, co nie będzie “Fury 2” czy nawet kolejnym boss-rushem. To nie jest aż tak częste wśród twórców niezależnych – po sukcesie jednego tytułu stworzenie od podstaw czegoś nowego – ale przykład Lucasa Pope’a pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Czemu wspominam o tym zamiast po prostu przejść do rzeczy? Przede wszystkim dlatego, że lubię dygresje, ale to zapewne zdążyliście już zauważyć przez ostatnie kilkanaście miesięcy. Ale pomijając to – już teraz chcę podkreślić, że zwyczajnie szanują deweloperów z The Game Bakers za to, że nie boją się pójść w nieznane. A co to za nieznane, pytacie? Haven celuje w kooperacyjnego erpega, ale robi to na swój własny, unikatowy sposób.
Nie chodzi już nawet o naprawdę przepiękną, zapadającą w pamięć kreskę czy charakterystyczny soundtrack, który od pierwszych sekund wchodzi do głowy i za nic nie chce z niej wyjść. Haven zmierzy się ze starym jak świat tematem miłości dwojga kochanków, którzy by być razem, musieli porzucić swoje dawne życia. Podobnie jak Florence pokazywało, co dzieje się z parą, która teoretycznie osiągnęła wymarzony happy end, tak i tutaj twórcy zdają się nas pytać: co stałoby się z Romeem i Julią gdyby udało im się uciec w stronę zachodzącego słońca, a nie (spoiler) zginąć śmiercią tragiczną?
Kay i Yu, naszych dwoje zakochanych, kosmicznych uciekinierów sporo się kłócą, choć nie są to raczej wielkie kłótnie, po których się wychodzi i trzaska drzwiami. Bardziej porównałbym to do takich codziennych sprzeczek o to, kto dziś gotuje, wynosi śmieci, sprząta czy idzie po zakupy. W Haven raczej ciężko wyjść do Biedry czy Lidla, bo wszystko dzieje się na opuszczonej planecie, z dala od cywilizacji, a co za tym idzie – daleko od wściekłych i jakże rozczarowanych rodziców.
Parka, motywowana wielkim uczuciem oraz młodzieńczą głupotą, zapomniała, że życie to nie bajka i oprócz schadzek czy wspólnych wyjść trzeba będzie z tym drugim człowiekiem – o mój Boże – przebywać przez większość dnia w małym stateczku, którym przylecieli na bezimienną planetę, a który to posłużył im za tymczasowy dom. Choć ani Kay, ani Yu przez cały czas trwania dema nie powiedzieli tego wprost, to zwyczajnie czuć, że nie są gotowi na wspólne mieszkanie. Pominięcie okresu narzeczeństwa było w tym przypadku błędem i obydwoje muszą się docierać czy po prostu poznawać nawzajem.
Takich rozmówek pomiędzy bohaterami jest bardzo wiele i jasne – są o niczym, ale dialogi zostały na tyle zręcznie i ciekawie napisane, że zwyczajnie chciałem dalej słuchać tego, co mają do powiedzenia. To trochę tak jak w Coffee Talk, novelce wydanej na początku tego roku – otoczka fantasy/science fiction przykrywa proste, ale jakże fajnie poprowadzone historyjki i wątki, które zwyczajnie chce się śledzić.
Najlepsze pod tym względem przychodzi jednak, gdy w końcu będziemy mogli wyjść na zewnątrz i zacząć zwiedzać okolicę wokół naszego schronienia. Kiedy przez kilka chwil nie będziemy wykonywać żadnych akcji Kai i Yu zwyczajnie się przytulą, złapią się za ręce czy położą się na trawie. Jasne, to małe rzeczy, ale wpływa na naturalność z jaką to wszystko zostało wykreowane i pokazuje, że pomiędzy bohaterami jest chemia, jakieś uczucie. Nie brak w tym też subtelności, a Kai podczas wspólnego lotu po polanie zdaje się mówić do Yu “wiem, że nie tak to sobie wyobrażaliśmy, ale będzie dobrze”. Do kosza można wywalić wszystkie te wątki romansowe z wielkich erpegów, skoro tutaj małe, niezależne studio pod każdym możliwym względem lepiej czuje temat.
Wspomniałem wcześniej, że Haven to gra kooperacyjna, jednak demo nie dawało opcji sprawdzenia tego. Twórcy zapowiadają, że wspólne granie odbije się znacząco nie tylko na walce, ale również na systemie dialogów. W trybie dla jednego gracza jesteśmy aktywnymi obserwatorami i wybieramy kwestie wypowiadane zarówno przez Kay’a, jak i Yu. Kooperacja ma nas ograniczać tylko do jednej postaci. Zapowiada się to ciekawie, mam nadzieję, że finalną wersję będę miał szansę z kimś ogrywać.
Haven zapowiedziane jest na 2020 roku, a premiera przewidziana jest na komputery osobiste (Steam), PlayStation 4, Switcha i Xboksa One, a do tego od dnia debiutu gra będzie dostępna w Game Passie. Do 23 marca możecie sami sprawdzić grę na platformie Valve w ramach Steam Games Festival.
Bartek Witoszka