Harry Potter: Wizards Unite nie okazało się fenomenem na skalę Pokemon GO
Radzi sobie znacznie, znacznie gorzej. Liczby podaje Sensor Tower.
24.06.2019 | aktual.: 24.06.2019 16:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwszy raz o Harry Potter: Wizards Unite usłyszeliśmy jeszcze w 2017 roku, kiedy wygasał szał na Pokemy. Przy okazji debiutu te parę lat temu dane dotyczące zawrotnej liczby pobrań produkcji Niantic dostarczało Sensor Tower, które zajmuje się analizami rynku mobilnego. Nie inaczej jest tym razem.
Potteromania, o dziwo, nie przyćmiła sukcesu Pokemanii. Nowa gra Niantic zadebiutowała w Stanach i w UK (w Polsce wczoraj) i między obiema produkcjami rozciąga się przepaść – mimo że Wizards Unite wskoczyło po zaledwie 15 godzinach na pierwsze miejsce najpopularniejszych apek w amerykańskim App Store, to według wyliczeń Sensor Tower liczba pobrań wynosi około 400 tysięcy, a wydane w aplikacji pieniądze oscylują wokół 300 tysięcy dolarów w sklepach iOS i Androida.
Harry Potter: Wizards Unite | Launch Trailer
Zróbmy porównanie. Premiera Pokemon GO wiązała się z około 7,5 milionem pobrań w USA w ciągu zaledwie jednego dnia. Oprócz tego w ogólnym rankingu aplikacji na iPhone’y generujących najwięcej przychodu, Potter również plasuje się nieporównywalnie niżej od swojego poprzednika. Już na tym etapie Pokemon GO zaliczyło w nim pierwsze miejsce w amerykańskim zestawieniu. A czarodzieje? W Stanach spoczęli na 102 pozycji, w Wielkiej Brytanii – 48.
Dla mnie jest to lekkim zaskoczeniem. Patrząc na to, jak wielką markę stanowi Harry Potter, wydawałoby się, że właśnie chwyci jeszcze mocniej niż Pokemon GO. A tymczasem nie. Jak wspominam tamte lato sprzed kilku lat, to faktycznie był taki moment, że co chwila widziało się kogoś z nosem w telefonie, kto ewidentnie był jednym z trenerów Pokemon GO. Mnie nigdy nie chwyciła większa faza na ten tytuł i podejrzewam, że pomimo mojej gorącej miłości do serii Rowling na nową mobilkę Niantic też mnie nie chwyci. Ale na pewno spróbuję. Moja przyjaciółka, która mieszka w Londynie, gra już od kilku dni i bardzo jej się podoba; tak się zajarała, że w ciągu jednego dnia wskoczyła na jakiś siódmy poziom.
Tatiana Kowalczyk