Hard Corps: Uprising - gra przez którą można (znowu) osiwieć
Arc System Works zdecydowało się na dosłowny powrót do korzeni gier wideo, więc jeśli pamiętacie tamte czasy, możecie sobie z grubsza wyobrazić, jaki bagaż wad i zalet niesie ze sobą taka podróż w czasie.
30.03.2011 | aktual.: 08.01.2016 13:22
Jeśli jeszcze się nie zorientowaliście, Hard Corps: Uprising to Contra. Nie żaden klon czy hołd, ale czysta kontynuacja gier z serii Contra, w które graliście na SNESie albo Pegasusie.
Hard Corps: Uprising Platforma: Xbox 360, PS3 Wydawca: Konami Deweloper: Arc System Works
Fabuła... Powiedzmy sobie szczerze, w takie gry nie gra się dla fabuły, niemniej takowa jest obecna. Historia opowiedziana w Hard Corps: Uprising stanowi prequel dla Contry: Hard Corps z 1994 roku. Gracz wciela się w rolę przywódcy rebeliantów, Bahamuta, albo jego towarzyszki Krystal, próbujących obalić władający Ziemią reżim. Brzmi sztampowo? Tak właśnie jest.
Nowe szaty Zupełnie inaczej ma się sprawa z oprawą graficzną. Arc System Works, japoński deweloper Hard Corps: Uprising, znany z serii bijatyk 2D Blaz Blue i Guilty Gear odcisnął na grze swoje charakterystyczne piętno. Grafika jest mocno stylizowana, projekty postaci bardzo oryginalne i żywe, choć tłom przydałoby się więcej szczegółów. Spotykamy tutaj również zabieg często pojawiający się w tego rodzaju grach wydanych w ostatnim czasie, mianowicie łączenie elementów 2D i 3D. Mam co do tego mieszane uczucia - grafiki 3D są zauważalnie gorszej jakości, ale jednocześnie nadają rozgrywce przestrzennej głębi i pozwalają łatwiej odróżniać elementy bliskiego i dalekiego planu. Wszystkiego dopełniają płynne animacje. Gra w ruchu, przy dużej ilości przeciwników na ekranie, wygląda ślicznie, chociaż co poniektórych może dezorientować.
Rozgrywka przebiega zgodnie z zasadami dwuwymiarowych strzelanek. Gracz (lub gracze, Hard Corps: Uprising posiada opcję gry na dwóch graczy, zarówno offline, jak i online) porusza się cały czas w prawo - sporadycznie w górę lub w dół - zabijając stojących mu na drodze wrogów i próbując samemu nie zostać trafionym. Kilkakrotnie w trakcie każdego etapu pojawia się możliwość zdobycia power-upów, m.in. znanego z Contry spread-shota strzelającego jednocześnie w kilku kierunkach, karabinu maszynowego, wyrzutni bomb, lasera i innych.
Co więcej, prócz poruszania się, skakania i strzelania gracz będzie miał do dyspozycji szereg bardziej zaawansowanych działań - odbijanie pocisków, salta, ślizgi etc (na szczęście gra pozwala redefiniować funkcje przycisków, także każdy może skonfigurować pada tak, jak mu najwygodniej). Jest tego trochę do opanowania i chociaż teoretycznie możliwe jest granie przy wykorzystaniu jedynie podstawowych ruchów, to czyni to grę bardzo trudną jeszcze trudniejszą.
Śmierć śmiercią śmierć pogania
No właśnie. Nie ma jak obejść faktu, że Hard Corps: Uprising jest grą morderczo trudną. Nikt tu nie trzyma gracza za rękę. Przeciwnicy i pociski ze wszystkich stron, ruchome platformy, niebezpieczne skoki, pułapki, triki, rzadkie punkty kontrolne, momentami ekran rozświetla się jak w grach bullet-hell. To trzeba jasno podkreślić: gra posuwa się często do tanich sztuczek albo wymaga niemożliwego. Gracze o słabszych nerwach mogą się poczuć sfrustrowani i za n-tą próbą pokonania siódmej fazy tego czy innego bossa po prostu rzucić padem o ziemię. Odrobinę osładzają to rosnąca wraz z czasem rozgrywki liczba „kontynuacji” (świetne posunięcie ze strony dewelopera), a także zróżnicowane etapy. Widać, że w ich konstrukcję włożono wiele inwencji - inaczej gra się na poziomie pustynnym, gdzie trzeba uważać na lotne piaski, inaczej na poziomie rozgrywającym się na pociągu w ruchu, pojawia się nawet misja eskortowa.
Dla każdego coś trudnego W grze (zarówno offline, jak i online) dostępne są dwa tryby - Rising i Arcade. W pierwszym w trakcie rozgrywki gracze zbierają punkty za zabijanie przeciwników, przechodzenie etapów w odpowiednim czasie etc., które mogą później wydać na rozwój swoich postaci (każda postać posiada trochę inny zestaw umiejętności. Lekki element rpg ułatwiający rozgrywkę - nowość dla gier z serii Contra - jest mile widziany, zważywszy na wspomniany już poziom trudności. W ten sposób ostatecznie każdy będzie mógł Hard Corps: Uprising skończyć. Drugi tryb przeznaczony jest dla prawdziwych wyjadaczy; gracz nie ma dostępu do żadnego sklepu, zaczyna grę z predefiniowanymi zdolnościami i musi ją przejść od początku do końca za jednym posiedzeniem (w trybie Arcade nie można wybierać poziomu, na którym chce się zacząć).
Na koniec warto wspomnieć, że do gry dostępne jest już DLC - trzy nowe postacie, każda w dość wygórowanej cenie 200 punktów MS. Sprawa jest o tyle kontrowersyjna, że dwie z nich pojawiły się w sprzedaży równocześnie z grą, a nawet występują we wprowadzającym filmiku, można więc podejrzewać, że zostały wycięte, aby Konami mogło na nich dodatkowo zarobić. Cóż.
Werdykt Czy Hard Corps: Uprising warto kupić? Cena jest dość wysoka, bo aż 1200 punktów MS, dlatego zakup należy poważnie rozważyć. Ja poleciłbym tę grę tym wszystkim, którzy czują szczególną nostalgię do Contry i gier dawnych dni, a także tym, którzy lubią wyzwania. Rozgrywka jest naprawdę płynna i wciągająca, a do tego spokojnie starczy na 10 lub więcej godzin gry (nie mówiąc już o powtórnym przechodzeniu poziomów inną postacią lub spróbowaniu swoich sił w trybie Arcade). Dodatkowym atutem jest tryb dwuosobowy - jeśli masz z kim usiąść na kanapie, moim zdaniem nie ma się co zastanawiać. Do broni!
Marcin Wełnicki,
autor prowadzi bloga Biały Atrament
PS Gra jest dostępna też na PSN, w cenie 47zł.