HALO: Reach - recenzja
Uwielbiam FPSy, ale jakoś nie wkręciłem się w serię HALO. Mimo tego kontakt z REACH okazał się całkiem przyjemną niespodzianką. To solidna space-opera i równie solidna strzelanina. Nawet jeśli brak w niej magii.
19.09.2010 | aktual.: 30.12.2015 14:05
Koniecznie sprawdź
HALO to marka-Midas. Od czasów gdy pierwsza część z serii udowodniła, że na konsolach można grać w strzelaniny FPP, gry z napisem HALO otaczane są niemal religijnym uwielbieniem, a każda z nich sprzedaje się wyśmienicie. Nawet RTS, który jest gatunkiem całkowicie niezakorzenionym w wersji HALO sprzedał się jak ciepłe bułeczki. Reach było przez posiadaczy Xboxa grą oczekiwaną w stopniu najwyższym. Wiadomo - na 360tke tytułów na wyłączność jest niewiele, a ten to 'dzieło specjalnej troski', oczko w głowie fanbojów i generalnie kolejne nadejście growego Jezuska. Problem z tą grą polega na tym, że to po prostu nowe HALO. 'Aż' i niestety 'tylko'.
Master Six Jeśli ktoś grał w HALO 3 to Reach raczej go nie zaskoczy. Pomijając zmienioną paletę barw i inne miejsce akcji, trudno znaleźć jakieś wyraźne różnice pomiędzy jednym a drugim tytułem. I tu i tu bohaterem jest Spartiata (w REACH jest to numer 6), w jednym i drugim strzela się z podobnych broni do podobnych przeciwników. Scenariusz to kwestia uznaniowa - mi bardziej spodobał się ten z Reach, między innymi dlatego, że nie jest kawałkiem wyrwanym z większej całości. Inwazja Covenantów na planetę została przedstawiona przekonująco. Są epickie bitwy, w których gracz staje się tylko trybikiem w wielkiej wojskowej maszynie, są zadania specjalne, których efektem może być na przykład przylot olbrzymiej korwety, wypełniającej całe niebo i siejącej zniszczenie w szeregach obcych. Jak na HALO przystało zdarzają się misje w których pierwsze skrzypce grają pojazdy, są też takie zadania, których nie da się wykonać inaczej niż na piechotę. Z drugiej strony trudno nie zauważyć, że w porównaniu z innymi tytułami sekcja fabularna troszkę biduje. Tu bardziej liczy się klimat futurystycznej wojny tworzony przez samą grę, a nie przez przerywniki filmowe, czy dialogi pomiędzy bohaterami.
Trudno także powiedzieć, że rozgrywka w Reach jest zróżnicowana, bo nie jest. 90% czasu spędzimy z palcem na cynglu, po prostu rozwalając kolejne grupy obcych różnych gatunków. Zabawa sprowadza się do jazdy od jednej grupy do drugiej, zmieniają się tylko dekoracje - jest troszkę strzelania w korytarzach, jest trochę w otwartym terenie - ot HALOwa klasyka. Tempo jest dobre, ale po pewnym czasie zacząłem odczuwać znużenie, zwłaszcza, że w odróżnieniu od innych FPSów, w których w trakcie rozgrywki znajdujemy coraz potężniejsze bronie, tu niemal na początku można zebrać prawie cały arsenał występujący w grze. Brakowało mi po prostu jakiegoś poczucia rozwoju i progresu - od początku do końca gra wygląda i zachowuje się tak samo, a poziom w kosmosie i bardzo fajna misja z lataniem po mieście nie zmieniają tego odczucia.
Ale to było... stare Wiadomo jednak, że moc HALO kryje się nie w trybie dla jednego, ale dla wielu graczy. Reach to ostatnie stadium ewolucji, którą mogliśmy oglądać w kolejnych odsłonach serii (z ODST włącznie). W tej części znalazło się po prostu wszystko. Wszystkie tryby, mutacje, koopy, areny i CTFy, które widzieliśmy w częściach poprzednich teraz zebrano do kupy. Opcji jest takie zatrzęsienie, że na rozgryzaniu ich spędzimy niewiele mniej czasu, niż na przechodzeniu kampanii singleplayerowej. I to wszystko bez dotykania edytora Forge, który sam w sobie jest oddzielnym produktem, przy którym można utknąć na całe dni.
Większości graczy to multum opcji nie zainteresuje, bo i tak odpalą automatyczny matchmaking, który w miarę szybko znajdzie dla nich odpowiednią drużynę. Nawiasem mówiąc i tu nie ustrzegą się kontaktu z opcjami, bo nawet kojarzenie można własnoręcznie zdefiniować i to na sposoby dotąd niedostępne w innych grach. Co powiecie na możliwość ustawienia profilu psychologicznego pod kątem którego będą wyszukiwane serwery? Ktoś lubi grać z gadułami, które non stop nawijają przez voice'a? Proszę bardzo. Inny woli chamków, którzy są niesympatyczni, ale za to prezentują wysoki poziom? Nie ma problemu. Filtrów jest masa, a ustawiać można jeszcze przecież preferowane tryby rozgrywki.
Wielu graczy uznaje, że multiplayer w HALO to szczyt możliwości konsoli i że nic lepszego się nie da wymyślić. Mi pozostaje się z tym zdaniem nie zgodzić. Przez cały czas czułem się, jakbym grał w lekko odmieniony Unreal Tournament, tylko tu przeciwnika zabija się dwa razy dłużej niż w innych grach. Wymiany ognia są fajne, pełne akcji i emocji, ale są też bardzo chaotyczne i frustrujące, zwłaszcza gdy walicie do kolesia przez minutę, a on kładzie was jednym strzałem w głowę. Gwałty po respawnach zdarzają się często, zwłaszcza na małych mapach, a na dużych trzeba walczyć z camperami, którzy celnymi strzałami z karabinów snajperskich męczą przeciwnika już w bazie.
Multiplayerowe tryby gry również mnie nie zauroczyły, choć doceniam ich prostotę. Najczęściej grać będziemy w deathmatchach drużynowych, w trybie Capture the Flag (i jego nowej odmianie Stockpile), oraz w trybie objective based, polegającym na wynoszeniu rdzenia energetycznego z bazy wroga. Całkiem fajnym pomysłem jest dołączenie opcji o nazwie Invasion, łaczącej w jednym pakiecie różne typy rozgrywki. Dzięki temu można zaznać różnorodności bez nieustannego odwiedzania lobby. W Invasion gracze wcielają się w Spartan i w Elites (elitarnych żołnierzy Covenantów) i walczą albo w klasycznym DM, albo w trybie objective based.
Problem w tym, że grając w Reach czułem się jakbym cofnął się w czasie. Mam nieodparte wrażenie, że Bungie poszło tą samą ścieżką co Blizzard, uznając że najlepsze co mogą zrobić, to wydać tę samą grę po raz kolejny. Od tytułu wydanego w 2010 roku oczekiwałbym nieco więcej, niż kilku odmian drużynowego deathmatchu i CTF, oraz (niezbyt ciekawego) trybu z wykonywaniem kolejnych zadań. Z drugiej strony jestem przekonany, że właśnie ten brak zmian i 'łagodna ewolucja' będą dla fanów najmocniejszym elementem gry. Nie bez kozery najpopularniejszy jest najbanalniejszy z wszystkich trybów, czyli grupowy deathmatch - po prostu fani HALO niczego innego po HALO nie oczekują.
WERDYKT HALO: Reach to oldschoolowa strzelanina, która nic nie zmieniła się na przestrzeni lat. Grafiką się nie wyróżnia, rozgrywkę lubi się lub nie. Kampania dla jednego gracza to solidne, ale pozbawione polotu kilka godzin spędzonych przed ekranem. Tryb multiplayer jest olbrzymi i wszystkomający, ale jest też staroświecki i radykalnie inny od tego, co teraz uznawane jest za popularne. Bungie doskonale wiedziało, że pożegnanie z serią zainteresuje potężną bazę graczy kochających poprzednie części, więc obrało najbezpieczniejszą z bezpiecznych dróg. Do sukcesu komercyjnego to zupełnie wystarczy, ale trudno jest uznać Reach za wielkie osiągnięcie w cyfrowej rozgrywce. Jeśli lubiliście HALO, to zakochacie się w Reach, a jeśli seria była Wam obojętna, to ta część raczej tego stanu nie zmieni. Z tego też powodu fani HALO mogą od razu dodać +1 do ostatecznego wyniku.
Tadeusz Zieliński
Halo: Reach (X360)
- Gatunek: akcja
- Kategoria wiekowa: od 16 lat