Halo 4 - recenzja

Stworzenie pełnoprawnej kontynuacji gry z serii Halo to wyzwanie. 343 Industries nie przestraszyło się oczekiwań graczy i spróbowało - wiedząc jak duża to odpowiedzialność. Halo 4 stało się faktem. Nie będę Was trzymał w niepewności - nowa ekipa poradziła sobie koncertowo.

Halo 4 - recenzja
marcindmjqtx

01.11.2012 | aktual.: 30.12.2015 13:28

Ocena: 5/5 „To  jest Halo, na które czekaliśmy od 2007 roku. Czy trzeba mówić coś więcej?”

Pod koniec „Halo 3” losy Master Chiefa nie były całkiem jasne. Ale skoro to właśnie on jest bohaterem nowej odsłony gry, to nie zepsuję nikomu zabawy, pisząc, jak zaczyna się opowieść. John-117 i sztuczna inteligencja Cortana dryfują w Forward Unto Dawn, ogromnym statku sił UNSC. Chief jest zahibernowany, Cortana „aktywuje” go i wypuszcza z komory. Nie mają jednak dla siebie zbyt dużo czasu, ponieważ statek zostaje zaatakowany przez siły Przymierza. Ale to najmniejszy problem naszej zgranej dwójki. Los każe im bowiem ponownie ratować świat. Tym razem jednak będziemy walczyć nie tylko z siłami Przymierza, ale również  z pradawnym złem, a ponadto poszukamy mistycznych artefaktów i spróbujemy ocalić ludzkość, a zarazem cały wszechświat.

Na normalnym poziomie trudności zaliczenie kampanii zajęło mi niecałe 7 godzin. Poziom Heroic to już jednak około 10 godzin.

Historia została bardzo zgrabnie opowiedziana, jest tu kilka twistów i zapierających dech w piersiach, skryptowanych akcji. Odpowiednio budują one atmosferę, pozwalają wczuć się w wydarzenia i ponownie poczuć się Master Chiefem. Nie bez znaczenia jest tu również równoległa opowieść o szaleństwie Cortany. Świetnie zagrana, budząca sporo emocji i bezpośrednio wpływająca na wydarzenia związane z Chiefem, jego zachowanie, jego odczucia. Bardzo podobało mi się to, że faktycznie czułem odpowiedzialność, jaka spoczywa na barkach Johna-117. A musicie wiedzieć, że ta jest ogromna.

Cholerni inteligenci Konkretne serie FPS-ów charakteryzują się konkretnymi cechami. Takie na przykład „Call of Duty” obfituje w hordy respawnujących się w określonych miejscach przeciwników. „Halo” od zawsze stawia na zupełnie inny pomysł. Ktoś zwyczajnie implementuje we wrogów tak dobrze zaprojektowane zachowania, że już niektóre starcia z mocniejszymi przeciwnikami na normalnym poziomie trudności stanowią miniwyzwanie. „Halo 4” dumnie kontynuuje tę tradycję. Tak, na domyślnym poziomie traficie na cięższe momenty, w których przyda się nie tylko dobre opanowanie posiadanych broni i umiejętności, ale również odpowiednie zaplanowanie akcji. To drugie jest o tyle trudne, że to nie są skrypty, zachowania przeciwników się nie powtarzają, a ci nie stoją bezmyślne w tych samych miejscach. Robią skuteczne uniki, zachodzą nas od tyłu, potrafią zasypać granatami, by zaraz potem przypuścić bezpośredni atak. Co ważne, w grze stawiamy czoła dwóm rasom przeciwników - znanemu już Przymierzu oraz mistycznym Prometeanom. Wiąże się to oczywiście z zupełnie nowymi jednostkami, na które będziecie musieli znaleźć odpowiednie sposoby. „Pieski” są niesamowicie denerwujące, a ich ataki dość skuteczne, większe jednostki natomiast potrafią napsuć krwi. Tacy na przykład Skoczkowie teleportują się co chwila, nie pozwalając oddać odpowiedniej liczby celnych strzałów. Prometeanie prezentują się zdecydowanie lepiej niż występujące w trójce jednostki Flood. Bardzo podoba mi się to, że zachowania poszczególnych rodzajów przeciwników są zupełnie różne i potrafią często zaskoczyć. Wszystkie te cechy stają się jeszcze bardziej uporczywe w trybach Heroic i Legendary - przy czym ten ostatni to wyzwanie naprawdę wysokich lotów i nie zdziwię się, jeśli podejdziecie do niego tylko w czteroosobowe kooperacji.

Podobnie jak w poprzednich odsłonach przyjedzie na wsiąść do pojazdów. Będą to sunące na czterech kołach Warthogi, fruwające Pelikany czy Banshee. Jest i misja przypominająca rasową samochodówkę, gdzie będziemy uciekać Duchem oraz totalna demolka zza sterów czołgu. Każdy pojazd prowadzi się inaczej, każdy fragment z ich wykorzystaniem jest odpowiednio przemyślany i dopasowany.  I co najważniejsze, ma przeogromne pokłady frajdy. Dzięki temu nie będziecie się w „Halo 4” nudzić ani przez chwilę.

Zaskoczy Was na pewno mnogość uzbrojenia. Mamy dostępne już nie tylko pukawki UNSC (tu też nowe rodzaje) oraz Przymierza, ale także ich odpowiedniki ze strony Prometean. Strzelają one pomarańczowymi wiązkami energii, zarówno pistolety, jak i karabiny czy snajperki. Inaczej zachowuje się granat - tworzy kulę energii, która po kilku chwilach wybucha, raniąc okoliczne jednostki.

W grupie raźniej Nie od dziś wiadomo, że „Halo” smakuje świetnie również w trybie kooperacji, która na poziomie Legendary dla niektórych może się okazać jedynym sposobem na zaliczenie gry. Frajda płynąca z rozgrywki wylewa się z ekranu hektolitrami. Koniecznie spróbujcie, najlepiej ze zgraną ekipą - naprawdę można wtedy poczuć kampanię w inny, równie ciekawy i wciągający sposób.

Zarówno w kooperacji, jak i samotnie można przejść tryb Spartan Ops, który jest nie tylko nowością w serii, ale również oryginalnym i bardzo ciekawym pomysłem. Otóż oddano w nasze ręce losy grupy szeregowych Spartan, których przygody nie są może tak fascynujące jak historia Master Chiefa, ale na pewno nie będziemy narzekać na brak akcji i ostrej wymiany ognia. To zestaw misji, w których oprócz określonych celów musimy eliminować pojawiające się grupy przeciwników, a po ich zlikwidowaniu stawić się w miejscu ewakuacji. Musicie jednak wiedzieć, że nie jest to znany dobrze FireFight, ale coś zupełnie innego - przed każdym zadaniem jesteśmy do niego wprowadzani, a poszczególne wyzwania są połączone fabularnie. Misje trwają po kilkanaście minut i obfitują w nieprzerwaną akcję - i co tu dużo mówić, gra się w nie świetnie. Niecodzienny będzie natomiast sposób ich udostępniania. Co tydzień otrzymamy bowiem kolejny odcinek spartańskiego serialu - na początek 10 epizodów, łącznie 50. Za darmo. Świetny pomysł.

Hej John, bywasz czasem w sieci? 343 Industries i Microsoft postanowili umożliwić granie w sieci przed premierą, aby szczęśliwcy, którzy otrzymali płyty do recenzji, mogli sprawdzić, jak prezentuje się tryb wieloosobowy. W związku z tym obecnie gra mało ludzi, ale jeśli powtórzą się premierowe wyniki z „Halo 3” i „Halo: Reach”, to już 6 listopada powinny pojawić się w sieci przynajmniej setki tysięcy chętnych do zabawy (obstawiam jednak grubo ponad milion). Ale nawet teraz wystarczy się załapać do większej grupy, żeby bez problemu przeskakiwać do kolejnych starć - najczęściej w trybie Zabójca z Infinity (który jest swego rodzaju drużynowym slayerem). Jak się gra? Fantastycznie! Multi zdecydowanie bliżej do „Halo: Reach” niż do „Halo 3”, głównie ze względu na gadżety i sprint, siła uderzenia kolbą czy wysokość skoku przypomina nam jednak, że gramy w pełnoprawne „Halo”, a nie spartański produkt poboczny. Duża liczba trybów, jak chociażby dominacja, polowanie na króla czy Oddball, pozwoli nie tylko wybrać ulubiony rodzaj rozgrywki, ale także zasmakować wykręconych pomysłów, co w pewnym sensie jest znakiem firmowym serii. Ci, którzy spędzali godziny w trybach sieciowych trójki ze względu na to, że finalny wynik starć zależał głównie od umiejętności i szczęścia (wszyscy mieli identyczne postacie), muszą przywyknąć do tego, że „Reach” wprowadziło masę zmian kojarzących się z seriami „Call of Duty” czy „Battlefield”. W czwórce jest tego jeszcze więcej, a za przykład nowości niech posłużą losowe zrzuty broni lub dodatków, takich jak przyspieszenie czy ulepszona osłona. Poza tym mamy tu sporo gadżetów, możemy ustawiać perki i zestawy startowe broni - oczywiście wszystko trzeba najpierw odblokować, zdobywając po każdym meczu punkty doświadczenia. A te mają zasadniczy wpływ na rozgrywkę i może nie tyle dyskryminują nowicjuszy, ile motywują do grania i rozwijania swojej postaci.

Seria „Halo” ma jednak to do siebie - i czwórka nie jest wyjątkiem - że wytrawni gracze, nawet z najsłabszym pistoletem, są w stanie pokonać jednocześnie dwóch obładowanych po zęby wirtualnych wojaków. To wciąż gra, która w dużej mierze stawia na umiejętności - nie bez powodu krążyły swego czasu plotki, że podczas ataku karabinem szybki strzał w trzy konkretne miejsca pancerza zadziała przynajmniej tak dobrze jak strzał ze snajperki w głowę. Odblokowywać i dłubać można również przy pancerzu Spartanina, dzięki czemu  stworzenie swojego połączenia pozwoli się Wam wyróżnić z tłumu. Co ciekawe wprowadzono również specjalizacje, należy jednak najpierw zaliczyć wszystkie poziomy standardowego Spartanina, a to zapewne zajmie Wam trochę czasu. Podobnie jak ogarnięcie wszystkich zmian i nowości, do których zwyczajnie trzeba się dokopać, ślęcząc przed telewizorem i zaliczając kolejne sieciowe bitwy.

Gra na hosta wybiera osobę z najlepszym jej zdaniem łączem. Kiedy pojawiają się problemy z połączeniem lub host opuści mecz, „Halo 4” na chwilę zawiesi rozgrywkę, dobierze innego hosta i pozwoli nam kontynuować. Nie regulujcie wtedy odbiorników.

Najładniejsze Halo w historii Długo się zastanawiałem, jak miałoby wyglądać moje idealne „Halo”. Powiedzmy sobie szczerze - trójka nawet w chwili premiery nie była wizualnie tym, na co czekali fani. ODST zachwycało klimatem, ale stary silnik odstawał od konkurencji. „Reach” było ładne, ale wciąż nie rzucało na kolana. „Halo 4” rzuca. Jest po prostu pięknie, i pod względem postaci, i obiektów, i efektów, i przedstawienia otwartej przestrzeni. Gra spełnia moją wizję, kazała mi co jakiś czas zatrzymać się w miejscu i podziwiać. Pamiętacie nienaturalne twarze postaci z trójki? Patrząc na facjaty bohaterów czwartej części, trudno czasem uwierzyć, że to wciąż ta sama generacja, nawet mając świadomość, że gry dzieli dobrych kilka lat. Co ciekawe, nawet na otwartych przestrzeniach 343 Industries uniknęło przycinek animacji, co przecież często zdarza się w innych grach, szczególnie kiedy na ekranie dzieje się naprawdę dużo.

Obraz dopełnia oprawa dźwiękowa, której nie można niczego zarzucić. Bronie brzmią wreszcie bardziej „realnie”, a ścieżka dźwiękowa zachwyca. Wybrzmiewający pod koniec utwór „Arrival” puścił mi po plecach ciarki, dałem się ponieść jego podniosłej atmosferze, co zdecydowanie wpłynęło na moje zaangażowanie w rozgrywkę. Ścieżki dźwiękowe z „Halo” to zawsze małe dzieła sztuki i nie inaczej jest tym razem.

Gra została w pełni spolonizowana - mamy nie tylko polskie napisy, ale również pełen dubbing. Początkowo miałem mieszane uczucia, w końcu niezbyt było wiadomo, jak Microsoft poradzi sobie z polonizacją. Obawy były niepotrzebne. Jest tylko jedna rzecz, która nie przypadła mi do gustu - tembr głosu Master Chiefa. Chyba zbyt przywiązałem się do oryginału, przez co polski aktor niespecjalnie pasuje mi do tej roli. Ale poza tym wszystko brzmi bardzo fajnie. Czasem napisy trochę różnią się od wypowiadanych kwestii, ale sens wypowiedzi jest zawsze ten sam. Jeśli Microsoft ma robić pełne polonizacje w ten sposób, jestem jak najbardziej za.

Werdykt „Halo 4” jest dokładnie tym, na co od lat czekałem. Nie zawiodło mnie w ani jednym aspekcie. Kampania wciąga, jest odpowiednio długa, a poziom inteligencji przeciwników jak zawsze zachwyca i każe zweryfikować własne umiejętności grania w FPS-y. Gra wygląda przepięknie, a ścieżka dźwiękowa zachwyca. Sieciowe rozgrywki są jeszcze bardziej rozbudowane niż w „Reach”, a Spartan Ops pozwala spojrzeć na wydarzenia z perspektywy szeregowego Spartanina. Jeśli podobnie jak ja czekaliście na ten tytuł, nie będziecie zawiedzeni. Jeśli nigdy nie mieliście styczności z „Halo”, to doskonała okazja, by zapoznać się z serią. Nigdy nie zapomnę Bungie, ale teraz 343 rozdaje karty. Tej jesieni nie zamierzam grać w sieci w nic innego i jestem pewien, że moje zdanie podzielą miliony. Na takie „Halo” czekaliśmy ponad 5 lat. Było warto.

Ocena 5/5 - Koniecznie! (Ocenę 5 otrzymują gry bardzo dobre, dopracowane, urzekające - po prostu świetne).

Paweł Winiarski

  • Deweloper: 343 Industries
  • Wydawca: Microsoft
  • Dystrybutor: Microsoft
  • PEGI: 16

Grę do recenzji dostarczył dystrybutor.

Halo 4 (X360)

  • Gatunek: strzelanina
  • Kategoria wiekowa: od 16 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
recenzje360microsoft
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.