GYRO - zakręcone, zakręcone, zakręcone, zakręcone [recenzja]
Ta gra polega na kręceniu. Tak długo, aż padniesz.
Na czym to polega: GYRO to gra z polskiego, dwuosobowego studia Submachine Factory. Z brzegów ekranu nadlatują kulki, które trzeba łapać środkowym kółkiem, pamiętając o przypasowaniu odpowiedniego koloru
Co mi się podoba: Prostota obsługi. Po prostu suniesz polecem i tyle, nic więcej nie trzeba.
Tempo. Z czasem gra naprawdę przyśpiesza i zmusza do zmiany zachowania. Leniwe suwanie palcem z początku przestaje obowiązywać.
Minimalistyczne wykonanie. Tak jak zasady są proste, tak oprawa, menu i gra sama w sobie jest czytelna i elegancka
Co mi się nie podoba: Mogłoby być więcej rzeczy do odblokowania. Tryb "pro", zestaw kolorów dla daltonistów i nowe dźwięki to dosłownie kilka rzeczy, które można w GYRO "zdobyć". Poza rządzą popisywania się wysokim wynikiem na Facebooku (23026 harrr!) grze nie zaszkodziłoby kilka innych motywatorów.
Kiedy warto w to zagrać: Ja w GYRO gram dwie-trzy partyjki przed snem. Po prostu odpręża i zazwyczaj po ustanowieniu nowego rekordu czuję się wystarczająco usatysfakcjonowany swoimi dokonaniami na ten dzień. I zasypiam.
Konrad Hildebrand