Gunnar Optiks Phantom G - okulary nie tylko dla graczy
Po kilkugodzinnym wpatrywaniu się w ekran monitora masz wrażenie, że zaraz wypłyną Ci oczy? Nie musi tak być.
18.07.2011 | aktual.: 30.12.2015 14:04
Na pewno nie zaskoczy Was fakt, że dzień w dzień męczę swoje oczy, wgapiając się na przemian w ekran laptopa i telewizor. Taka praca - trzeba poczytać o grach, pograć w nie, a potem jeszcze coś o tym napisać. Matryce LCD są regularnym katem moich gałek ocznych od dawna, a efektem jest uporczywy „zespół zmęczonego oka”. Bolące oczy, „piasek” pod powiekami, zaczerwienienie gałek ocznych, rozmycie widzenia... Znam to aż za dobrze, dlatego na ochotnika zgłosiłem się do testów okularów, które mają zapewnić oczom maksymalny komfort w trakcie pracy i grania. Można powiedzieć, że się od nich uzależniłem.
Pierwsze wrażenie jest dosyć... dziwne. Na co dzień nie noszę okularów, więc już sam fakt założenia czegoś na nos sprawiał, że czułem się trochę nieswojo. Przede wszystkim jednak chodziło o fakt, że soczewki mają moc +0,2 dioptrii (standardowo okulary są dostosowane do idealnego wzroku, ale jeśli potrzebujecie szkieł korekcyjnych, można zamówić i takie). Dzięki temu obraz jest nieco przybliżony, co świetnie sprawdza się w trakcie pracy, kiedy odległość oczu od ekranu jest stała. Lekkie przybliżenie ułatwia ogarnięcie wzrokiem monitora czy telewizora i uwydatnia szczegóły bez konieczności wpatrywania się w nie.
Nie polecam jednak wybierać się z okularami Gunnara na nosie na spacer z psem, chyba że lubicie uczucie utraty równowagi i niepewność każdego kroku. To okulary do pracy i grania, a nie na wycieczki, więc nie ma się specjalnie nad czym rozwodzić. Dostosowanie do potrzeb graczy widać też w samej konstrukcji. Zawodowi gracze często podpinają do swoich konsol i komputerów słuchawki, więc zauszniki w okularach Gunnar są cieniutkie i proste, by nie przeszkadzały w korzystaniu z nich. To zresztą kolejny powód, dla którego przed wyjściem z domu warto ściągnąć szkła z nosa - proste, niezakrzywiające się w dół zauszniki w modelu Phantom G nie uchronią okularów przed spadnięciem w trakcie biegu do autobusu. Lojalnie ostrzegam.
Bardzo bałem się bursztynowego zabarwienia szkieł - nie lubię przekłamywania kolorów. O dziwo, po pierwszym szoku związanym z wszechobecną żółcią, bardzo szybko przeszedłem nad nią do porządku dziennego i najzwyczajniej w świecie przestała mi przeszkadzać. Lekkie zbicie kontrastu ekranu LCD błyskawicznie przełożyło się na przyjemniejszą pracę z komputerem, podobnie zresztą jak powłoka ograniczająca świetlne refleksy.
Już po pierwszych kilku dniach korzystania z Phantom G różnica w komforcie oczu była wyraźnie odczuwalna, a im dłużej miałem je na nosie, tym bardziej nie chciałem ich ściągać. Gdy po całym dniu siedzenia przed ekranem LCD mościłem sobie gniazdko przed telewizorem w oczekiwaniu na wieczorną sesję z konsolą, automatycznie sięgałem po okulary. Pieczenie, rozmyty obraz, zaczerwienienie oczu odeszły w niepamięć i uwierzcie mi, że różnica w samopoczuciu jest olbrzymia. By się o tym przekonać, wystarczy raz zapomnieć założyć te okulary.
Werdykt Jeśli tak jak ja spędzacie dużo czasu przy komputerze czy przed telewizorem, to zakup okularów Gunnar warto bardzo poważnie rozważyć. Robią to, co do nich należy, uprzyjemniając zarówno pracę, jak i rozrywkę. Przed wygonieniem Was do sklepu powstrzymuje mnie tylko jedna rzecz - cena. Testowany przeze mnie model - bez szkieł korekcyjnych - kosztuje w internetowym sklepie firmy Gunnar 399 zł, co i tak czyni go jednym z tańszych w kolekcji. Może się wydawać, że to spory wydatek, jak na okulary, które będziecie zakładali tylko przy okazji pracy czy grania, ale jeśli nie nadszarpnie to Waszego budżetu, to moim zdaniem warto się na niego zdecydować. Wasze oczy będą Wam wdzięczne.
Maciej Kowalik [w okularach]