Guitar Hero: Warriors of Rock - recenzja
Seria Guitar Hero nie miała ostatnio ze mną łatwo, bo nie po to wydałem sporo pieniędzy na plastikowe instrumenty, żeby usypiać, grając tandetne country. Warriors of Rock przywraca na tron ostre riffy i choć prawdziwych nowinek dalej brakuje, to Neversoft zatroszczył się o to, by gracze mieli zajęcie na długi czas, a sąsiedzi przestali reagować na nawet najbardziej uprzejme "dzień dobry".
Bóg, Bestia i cień epickości Podtytuł gry nie wziął się z powietrza. Tryb kariery nie skupia się już na bandzie nastolatków, którzy cieszą się z kupionego za pierwsze wypłaty vana i coraz lepszych knajp, w których mogą grać. Tym razem historia aspiruje do miana epickiej. Oto bowiem Bestia uwięziła Półboga Rocka i ukryła jego gitarę, którą odnaleźć musi garstka wybranych wojowników. Zanim jednak staną przed legendarnym instrumentem i zagrają dwudziestominutową suitę "2112" zespołu Rush, będą musieli udowodnić swoją wartość na mniej spektakularnych arenach. Potem przyjdzie czas na ponowny pojedynek z Bestią, przy którym towarzyszyć nam będzie muzyka zespołu Megadeth ze specjalnie napisanym na potrzeby gry utworem.
Wzmiankę o epickości potraktujcie jako mój żarcik, bo przecież w mało której grze tło fabularne jest tak mało ważne jak tu. Owszem, miło słucha się Gene'a Simmonsa, który wprowadza nas w każdy rozdział historii, ale gdy na ekranie pojawiają się pierwsze nutki, wszystko inne już się nie liczy.
Keep on rockin' Za każdy wykonany utwór dostajemy gwiazdki, które znaczą nasz postęp w danym rozdziale. Każdy z muzyków, których zbieramy do naszej supergrupy, ma charakterystyczną dla siebie moc, ale dopiero po zebraniu odpowiedniej ilości gwiazdek i przemianie w wojownika, każdy z nich pokazuje swoją prawdziwą siłę. Może to być łatwiejsze nabijanie Star Power, automatyczne "ożywanie", czy na przykład tarcza, powodująca, że jedna pomyłka nie wystarczy byśmy stracili mnożnik punktów.
Początkowo te umiejętności oznaczają jedynie duuużo więcej zdobywanych gwiazdek, ale przy finałowej bitwie (niestety, nie jest to pojedynek w rodzaju tych z Legends of Rock) i późniejszym "dokańczaniu" każdego rozdziału są już nieodzowne. W Warriors of Rock liczba gwiazdek, które możemy wycisnąć z piosenki wzrosła bowiem aż do 40.
Poziom trudności rośnie wraz z kolejnymi rozdziałami, podobnie zresztą jak ciężar brzmień. Autorzy chyba nie majstrowali jednak przy ogólnych założeniach, bo znowu choć tryb medium przeszedłem bez żadnej skuchy, to na hardzie bardzo szybko zaczęły się problemy. O dziwo tylko w przypadku gry na gitarze. Na perkusji dopiero późniejsze, hurtowe ilości uderzeń stopy potrafią zmusić mnie do kapitulacji. Z tego miejsca apeluję jednak o poziom medium+, w którym będziemy korzystali z wszystkich progów, ale nutki będą "spadały" trochę wolniej...
Neversoft ponownie wrzucił do trybu Quickplay+ masę wyzwań, których zaliczanie zajmie Wam na pewno sporo czasu. Przypomnijcie sobie o nich, gdy dobrniecie do momentu, w którym nie będzie wam starczało umiejętności na zaliczenie jakiegoś utworu. Na pewno odroczy to widmo odłożenia gry na półkę, a dodatkowy trening może poskutkować nawet zaliczeniem dotychczasowej zmory.
Co więcej - do gry możemy zaimportować piosenki z World Tour i wszystkich późniejszych gier z serii (wliczając w to Greatest Hits i Metallikę), a każda z nich dostanie własny zestaw wyzwań. Do walki z nimi zmotywują Was znajomi, chwalący się swoimi wynikami na Twitterze, Facebooku czy w zwykłych wiadomościach. W Warriors of Rock wystarczy do tego jeden przycisk. Miła jest również możliwość "wzięcia na cel" wyniku naszego znajomego. Wtedy w trakcie gry mamy aktualny podgląd na to, jak bliscy jesteśmy pobicia jego rekordu.
Zdobywanie gwiazdek w trybie Quickplay+ - nieważne czy gramy sami, czy ze znajomymi - podnosi poziom naszej postaci i odblokowuje dodatkowych bohaterów, areny, galerie i masę innych ciekawostek. Dostęp do najtrudniejszych piosenek wymaga jednak ukończenia trybu kampanii.
Co różni Warriors of Rock od Rock Band 3? Dowiesz się tutaj.
Wicherek zmian Ocena listy piosenek przygotowanych dla Warriors of Rock to oczywiście osobista sprawa każdego z graczy, ale moim zdaniem Neversoft zebrał ciekawszą mieszankę niż Harmonix. Owszem, nie zabrakło tu również kilku słabszych (lub po prostu niezbyt ciekawych do grania) kawałków czy akrobacji w stylu grania na gitarze partii pianina (Bohemian Rhapsody, patrzę na ciebie!), ale przecież Guitar Hero: Metallica nie zdarza się dwa razy, a 39 utworów i tak będziemy mogli z niej zaimportować.
Werdykt Doceniam, że autorzy w końcu zrozumieli w czym tkwiła siła pierwszych części serii i zawarli w grze wszystkie swoje wcześniejsze, dobre pomysły.
Pełna lista 93 utworów
Jak chociażby bezstresowy tryb Party Play, który może pełnić funkcję szafy grającej, czy kilka rodzajów konkurencji, jeśli będziemy mieli ochotę udowodnić naszą wyższość nad innymi graczami. Mimo wszystko skłamałbym, twierdząc, że mamy tu do czynienia z postępem. Warriors of Rock to raczej bardzo mądre dwa kroki w tył - do korzeni serii, niż faktyczny postęp. O tym, czy jest to nowe otwarcie przekonamy się, gdy Neversoft ogłosi kolejne plany.
Jeśli tęskniliście za wolnym od country i popu Guitar Hero, to kupujcie śmiało i szykujcie się na wiele godzin walki o wszystkie gwiazdki i medale za wyzwania. Łatwo nie będzie, bo Neversoft lubi kombinować z układem nutek. Nie zawsze odpowiada on rzeczywistym tabulaturom, ale latanie palcami po gryfie czy perkusji jest przez to ciekawsze. Nie szukajcie tu jednak chęci zamiany zręcznościowej zabawy w naukę gry na prawdziwym instrumencie. Tym zajmuje się Harmonix, ale EA nie zamierza wydawać w Polsce Rock Band 3.
Maciej Kowalik
Guitar Hero: Warriors of Rock (PS3)
- Gatunek: zręcznościowa
- Kategoria wiekowa: od 12 lat