Guitar Hero: Metallica - recenzja
05.06.2009 | aktual.: 30.12.2015 14:13
Gra Guitar Hero: Metallica to kolejna już odsłona serii Guitar Hero i druga, w której do dyspozycji mamy nie tylko plastikową gitarę, ale również zestaw perkusyjny i wokal. Rzut oka na listę wybranych piosenek przekonuje, że tym razem obeszło się bez Michaela Jacksona i La Bamby. Członkowie tytułowego zespołu sami dobierali utwory, które znalazły się na płycie. Poza sporą porcją Metalliki znajdziemy tu również kawałki, które inspirowały Jamesa i spółkę, albo po prostu bardzo się im podobają. Nie zabrakło kilku ballad, ale nie liczcie na na akustyczny koncercik z gitarką na kolanie. To w końcu Metallica, na miłość boską!
Gracz Dla kogo przeznaczone jest Guitar Hero: Metallica? Przede wszystkim dla fanów ostrej muzyki, którzy jednak nie mają własnego "wiosła" czy zestawu perkusyjnego w piwnicy. Wiem, mało zaskakujący wniosek. Po pierwsze, nie trzeba być wymiataczem. Jasne, kilka utworów może przerażać już samą obecnością na setliście, ale na medium przeciętny gracz (taki, jak ja) radzi sobie bez większych przeszkód i czerpie frajdę z każdego zagranego perfekcyjnie utworu. By wskoczyć na harda i czuć się tam komfortowo trzeba już jednak poświęcić dużo więcej czasu. O tym, że nie jest to produkcja tworzona tylko i wyłącznie z myślą o wymiataczach świadczy fakt odblokowania wszystkich piosenek w trybie quickplay. Parafrazując pewną maksymę dodam jeszcze, że bycie fanem Metalliki nie jest obowiązkowe, ale niewątpliwie pomaga czerpać maksymalną frajdę z odgrywania dobrze znanych już utworów.
Rozgrywka Rozgrywka jest standardowa i nie zaskakuje właściwie niczym, jeśli graliście w Guitar Hero: World Tour. Chyba największą nowinką tutaj jest dodanie poziomu trudności Ekspert+, o którym opowie Wam nasz redakcyjny wymiatacz - tap-chan:
Szumnie zapowiadany "nowy tryb Expert+" to niestety wielka ściema. Ograniczyło się to do ledwo kilku kawałków, które na perkusji możemy zagrać na dwóch stopach. Rzeczywiście, ich poziom trudności jest bardzo wysoki i jeśli wcześniej nie graliście na garach i je ogarniecie, to spokojnie możecie zasiąść przed prawdziwym zestawem, ale... To wszystko. Żadnych specjalnych dodatków, bonusów, czegokolwiek. Jak to mówią politycy z Białegostoku - nic nie ma. Ale wczucie się na E+ jest konkretne, to trzeba przyznać. Innym sposobem na poniesienie poprzeczki, jest wpisanie specjalnego kodu, który... chowa nutki i każe grać utwór z pamięci! Jazda totalna, ale nie udało mi się w ten sposób zaliczyć żadnego kawałka na medium. Jeśli macie duszę perkusisty, to powinniście zainteresować się kodem always drum fill. Jak sama nazwa wskazuje pozwala on wejść w skórę Larsa Ulricha i zaprezentować własną interpretację któregoś utworu, bez hamowania kreatywności jakimiś tam nutkami. Oba te tryby uaktywnia się w menu Cheats, ale to naprawdę ciekawa sprawa.
Oprawa Od zawsze byłem zdania, że w grach muzycznych grafika ma drugorzędne znaczenie i choć nie zmieniam tej opinii, to jednak Metallica pokazała mi, że dobry motion capture daje naprawdę dużo. Zwłaszcza w trakcie oglądania Metallifacts doceniamy, że postacie biorące udział w teledysku są ciekawe, a ich zachowania żywiołowe i świetnie animowane. Widać, że niektóre zagrania są mocno pozowane i na prawdziwym koncercie raczej nie miałyby miejsca, ale i tak dobrze się Guitar Hero: Metallica ogląda. Inną, dodajmy, że naprawdę kapitalną sprawą, jest design wszelkiego rodzaju graficznych ozdobników gry. Fani wiadomego zespołu błyskawicznie odnajdą tu mnóstwo nawiązań do grafik, wykorzystywanych przez zespół w trakcie kariery. Dzięki temu gra nabiera tego charakterystycznego feelingu i jako solidny hołd musi zyskać u fanów dodatkowe punkty. Wrażenie robią również areny, w których przyjdzie nam koncertować. Guitar Hero: Metallica to zdecydowanie najładniejsza gra muzyczna.
Werdykt Guitar Hero: Metallica to moim zdaniem gra kompletna. Właściwie wszystko jest tu na miejscu i choć bardzo łatwo jest wymienić kilkanaście kawałków, które naszym zdaniem zostały niesłusznie pominięte, to jednak warto pamiętać, że gdzieś przecież trzeba było wytyczyć granicę. Szkoda, że poza Death Magnetic Metallica nie wykorzystuje innych utworów kupionych do World Tour. Czasem ochota na lekkie urozmaicenie setlisty (najlepsza na rynku, bez dwóch zdań) jest spora, ale żal wtedy wyciągać płytkę z napędu. Poza tym niedopatrzeniem nie mam do gry większych zastrzeżeń. No, może rozczarowuje nieco ostatni utwór, który ani nie jest jakoś specjalnie trudny, ani ciekawy i zostawia zaskoczonego gracza, z pragnieniem więcej.