Gry z Oculus Rifta działające na HTC Vive? Cieszcie się póki możecie, bo nie potrwa to długo
Oculus zamierza strzec własnych atutów. Ale tylko tej firmie zależy na podzieleniu pecetowych graczy.
"To hack i nie możemy tego popierać" - w ten sposób przedstawiciel Oculusa skomentował dla serwisu GamesIndustry kwestię opublikowanego w sieci programu, pozwalającego na uruchamianie gier z Rifta na HTC Vive. Między innymi recenzowanego u nas Lucky's Tale. "Użytkownicy powinni spodziewać się, że zhackowane gry nie będą działać wiecznie, bo regularne aktualizacje gier, aplikacji i naszej platformy prawdopodobnie zepsują złamane oprogramowanie."
Była akcja, jest reakcja. Najbardziej przewidywalna z możliwych, choć sprzeczna z tym, co niecałe pół roku temu Palmer Luckey pisał na reddicie.
Później doprecyzował, że "platforma" to w tym wypadku cyfrowy sklep Oculusa. Mieliśmy mieć możliwość grania na goglach naszego wyboru, pod warunkiem, że grę kupiliśmy w Oculus Home.
Może rozpoczęcie rywalizacji z innymi firmami na poważnie spowodowało przemyślenie tej decyzji, ale w tym momencie Oculus jest jedyną firmą, która zamierza tworzyć bariery między graczami. Gabe Newell otwarcie mówi, że gry na wyłączność to złe rozwiązanie zarówno dla klienta, jak i - w dłużej perspektywie - dla dewelopera. Autorzy gier VR mogą sprzedawać je na Steamie niezależnie od tego, które gogle wspierają. Ale to Valve - właściciel największego cyfrowego straganu na świecie. Co o ekskluzywności mówi HTC?
Trudno się dziwić, że ktoś próbuje forsować granicę zamkniętego ekosystemu Oculusa. Fragmentaryzacja rynku i dzielenie graczy na platformy to standard na konsolach, ale w przypadku komputerów osobistych nowość. W dodatku dotycząca gadżetu, który tak na dobrą sprawę wciąż więcej obiecuje, niż dostarcza. Kupno jednych gogli to decyzja, której nie podejmuje się łatwo. Kto chciałby kupować wszystkie?
Ba, wirtualna rzeczywistość zaczyna dzielić ich na obozy w momencie, gdy przyszłość multiplayera na konsolach zaczyna powoli pachnieć rozgrywkami pomiędzy posiadaczami sprzętów Sony i Microsoftu. Tymczasem na PC ktoś, kto kupił Project Cars na Steamie, nie zagra w sieci z kimś, kto kupił tę samą grę w Oculus Home.
Pachnie absurdem, oby była to tylko choroba wieku dziecięcego, dotycząca gry, która swoją premierę miała w zeszłym roku. Bo wydaje mi się, że im mocniej Oculus będzie zaciskał swoje granice, tym więcej graczy będzie chciało mu zagrać mu na nosie. Niekoniecznie tworząc "sprytne" oprogramowanie. Wystarczy związanie swojej przyszłości z konkurencją.
[źródło: GamesIndustry, reddit, ExtremeTech, DigitalTrends]
Maciej Kowalik