Gry, w które zawsze chciałam zagrać, ale o tym nie wiedziałam

Gry, w które zawsze chciałam zagrać, ale o tym nie wiedziałam

Gry, w które zawsze chciałam zagrać, ale o tym nie wiedziałam
Joanna Pamięta - Borkowska
31.03.2018 16:23

Czyli o tym, czego w grach wideo czasami bardzo mi brakuje.

„W grze wcielimy się w bohatera, który stawi czoło pradawnemu złu, zagrażającemu całej krainie. Innowacyjny system walki i piękna grafika w stylu fantasy to cechy charakterystyczne nowego RPG studia XYZ”. „Gracze dostaną możliwość grania wszyscy przeciwko wszystkim w popularnym trybie battle royale”. „Zbuduj własne miasto, poczuj się jak bóg”. Ile takich zdań czytacie codziennie, przeglądając prasę? Ile z nich obiecuje nam wyjątkowe przeżycia, podczas gdy tak naprawdę są tą samą opowieścią, ale ze zmienionymi bohaterami i dekoracjami? A gdyby tak zagrać w coś zupełnie innego?Nie zrozumcie mnie źle – doceniam urok odsłuchiwania cały czas tej samej opowieści. Lubię granie z konwencją, nawiązania, wszelkie takie postmodernistyczne zabawy. Ale czasami chciałabym czegoś nowego.Niedawno zastanawiałam się, w co mam ochotę zagrać. Nie myślałam o konkretnych tytułach, a raczej o rodzaju doświadczenia, którego szukam. I okazało się, że tak jak rywalizację, walkę, trudne wybory moralne gry potrafią mi zapewnić, tak jest kilka rzeczy, których na próżno szukać w cyfrowej rozrywce. A przecież oferuje ona bardzo szerokie możliwości oddziaływania – może łączyć w sobie zalety dobrej książki i porywającego filmu, dodając do tego jedyne w swoim rodzaju poczucie kontroli nad wydarzeniami. Czemu zatem nie wyjść poza schemat i na bazie samej definicji (gra to czynność o ustalonych zasadach i rozrywkowym charakterze) zastanowić się, co jeszcze mogą dać nam gry wideo?Rozmawiałam jakiś czas temu ze znajomym, który tłumaczył mi swoją fascynację symulatorami typu Euro Truck Simulator. Powiedział, że te gry niesamowicie go relaksują. Nieważne było nabijanie achievementów, wypełnianie misji czy porównywanie wyników ze znajomymi. Znajomy sięgał po tę grę dla samej przyjemności prowadzenia samochodu. Myślałam nad jego słowami i zastanawiałam się, co mnie by relaksowało. Nie musiałam zastanawiać się długo.Marzy mi się symulator życia pustelnika. Jako oprawa konieczna byłaby muzyka 4D, dźwięki stereo wysokiej jakości oraz piękna, fotorealistyczna grafika. Mamy małą chatkę, zbieramy zioła, czasami możemy coś zjeść, ale generalnie gra nie karze za dłuższy post. Kąpiemy się w rzece, a noce spędzamy śpiąc, co przewija grę do rana, albo siedzimy na łące, patrząc w gwiazdy i medytując. Tryb dnia i nocy może być skorelowany z naszym, chociaż wolałabym, by pogoda była zawsze słoneczna. Taki cyfrowy zakątek wiecznej wiosny i spokoju, tylko ja, drzewa, ziemia i szemrzący nieopodal strumyk. Twórcy gry mogliby też zasugerować mi, że trawa oraz niektóre mniejsze rośliny rosną powoli, zaś po kilku dniach pąki kwiatów rozwiną się. Powie ktoś - można pojechać w Bieszczady. Ale ja chcę się znaleźć w chatce w górach w ten piątek wieczorem, a nie za kilka miesięcy w wakacje. Pomijam fakt, że takiej chatki nie posiadam. Czy gra zawsze ma mnie zaskakiwać i zaspokajać moje najdziksze fantazje? A może czasami wolę zrelaksować się przy czymś zgoła prostym, ale po prostu w danej chwili nieosiągalnym?Kolejna na liście gier, których brakuje w mojej bibliotece, jest naprawdę ciekawa gra edukacyjna, która nauczy mnie historii, ale nie w postaci ściany tekstu wrzuconej podczas ekranu ładowania. I nie jako otoczka dla strzelanki, ale coś w stylu trybu muzeum w Assassin's Creed: Origins. To, co udostępniło niedawno Ubistoft to przedsmak tego, co mogłoby być na porządku dziennym w świecie cyfrowej rozrywki. Chciałabym poznać życie proroków i świętych różnych religii w formie interaktywnego filmu, ale w wysokiej jakości, a nie uciułanych z publicznych pieniędzy krótkich gierek robionych we flashu.Ale dość o nauce. Pora pomyśleć o grze, w której musimy wszystko zawalić. Tak, dobrze przeczytaliście – popsuć. Gramy robotem, który poddawany jest testom i postęp gry nastąpi tylko wtedy, jeśli będziemy po kolei oblewać wszystkie postawione przed nami zadania. Naukowcy będą próbowali dociec przyczyn naszych problemów. Jeśli będziemy wykonywać ich instrukcje, po prostu trafimy do dystrybucji i gra się skończy. A nam zależy na kolejnych testach.Jednocześnie, zawalanie ich nie może odbywać się w sposób chamski – musimy kombinować, by badacze chcieli nas dalej sprawdzać, więc porażki muszą jednocześnie sugerować, że nastąpiła jakaś mała usterka, którą warto odkryć i naprawić. A w całej grze chodzi o to, że robot zakochał się w badaczce i chce dotrzeć do testu, który będzie ona nadzorować osobiście. Jego celem jest wyznanie jej miłości.Lubię dostawać coś razem z grą – coś materialnego. Uwielbiam gadżety w stylu: mapy, figurki, albumy z grafikami, płyty z muzyką, t-shirty. Ale brakuje mi jednego – te wszystkie dodatki nie mają przełożenia na samą rozgrywkę. I nie chodzi mi o figurki Amiibo czy z Disney Infinity, ale o większy mariaż cyfrowej zawartości i fizycznych przedmiotów. Marzy mi się gra łącząca rzeczywistość cyfrową i real, do której dołączone zostanie pudło ze skrzyneczkami. W trakcie rozgrywki będziemy otwierać wskazane skrytki i koperty, zawierające kody, zdjęcia do rozszyfrowania i zeskanowania, puzzle, z których powstanie mapa potrzebna w grze, albo listki zapachowe (zgadnij, co tak pachnie i wpisz nazwę na konsoli), lub inne drobiazgi. Otwieranie ich w określonej kolejności, według instrukcji wyświetlanych na ekranie, będzie integralną częścią gameplaya. Oczywiście, koszt jednego egzemplarza takiej gry będzie dość wysoki, dlatego paczkę dostawalibyśmy na specjalne zamówienie. Ale skoro tak, to można by dodać mozliwość personalizacji - pod płęć, imię itd. Pewnie całość kosztowałaby 500 zeta, ale to by było coś.Poza jakie schematy wychodzimy w wymienionych wyżej grach? Zawartość nie musi być tylko cyfrowa, wykonywanie misji niekoniecznie jest nastawienie na osiągnięcie sukcesu. Osiąganie poszczególnych etapów jako warunek konieczny pchnięcia do przodu fabuły zostało zastąpione po prostu uczestnictwem w grze i obserwacją zmieniającego się otoczenia. Tryb edukacyjny nie zawsze musi być nudnym dodatkiem. I nie są to pomysły wydumane, w każdym razie – nie w moim odczuciu. Chętnie kupiłabym każdy z tytułów, więcej – wsparłabym na kickstarterze każdego, które obieca mi, że wypuści którąś z tych gier. Zdaję sobie bowiem sprawę, że nie są to projekty, na które zdecyduje się jakieś większe studio.Oczywiście, moim celem nie jest wymyślenie koła od nowa. Niektóre z elementów wymienionych przeze mnie gier można w istniejących już produkcjach znaleźć. Z pewnością relaksujące jest życie na wsi, które oferuje nam Stardew Valley, zaś Amiibo nie są tylko i wyłącznie figurkami do postawienia na półce. Są też gry, w których sianie zniszczenia jest nadrzędnym celem misji, więc teoretycznie chęć "psucia czegoś" też zostanie zaspokojona - chociaż w opisie gry o robocie chodziło mi bardziej o niewypełnianie zadań. A niektóre interaktywne mini-gierki, które można znaleźć w Centrum Nauki Kopernik są świetnie zrealizowane i w idealny sposób łączą funkcje edukacyjne z atrakcyjną formą.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (14)