Wracając jednak do meritum, badania przeprowadzili lekarze z Medycznego Szpiatala Uniwersyteckiego w Kaohsiung na Tajwanie, którzy zauważyli, że nałogowi gracze wykazują takie same objawy jak uzależnieni od narkotyków. Cała teoria zasadza się na przekonaniu, że grając otrzymujemy dodatkowy zastrzyk adrenaliny pod wpływem instynktu nazwanego "walcz lub leć". Organizm reaguje na wirtualne zagrożenie prawdziwą reakcją chemiczną, oczywiście fizycznie nic się z naszym organizmem nie dzieje i dodatkowa adrenalina odkłada się w organizmie powodując zwiększoną nerwowość. Ma to ręce i nogi, ale pod warunkiem, że gralibyśmy wyłącznie w gry, które nas straszą i powodują, że czujemy się zagrożeni, czyli pewnie po sesji w Silent Hill rzeczywiście dostajemy co nieco adrenaliny. Z drugiej strony naukowcy z Oxfordu udowodnili niedawno, że granie w Tetrisa zmniejsza syndrom szoku pourazowego czyli ów stres redukuje. I bądź tu mądry.
[via Inthenews]