Gry, na które czekam: The Incredible Adventures of Van Helsing - bohater między egzorcystą a wiedźminem
Mam wrażenie, że robienie nowego hack'n'slasha to dość grząski grunt. Nie może być zbyt podobny do najpopularniejszych, bo taki graczy znudzi. Ale nie może się zbyt różnić, by nie odrzucić obcością. Twórcy The Incredible Adventures of Van Helsing starają się lawirować między obydwoma podejściami, o czym miałem okazję przekonać się spędzając cztery godzinki z wczesną wersją gry.
03.05.2013 | aktual.: 07.01.2016 15:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Choć gra ma w tytule Van Helsinga, nie jest konieczna znajomość jego przygód - nie widziałem filmu, "Drakulę" czytałem jeszcze w podstawówce, ale nie przeszkodziło to zanurzyć się w świat. Gracz steruje tu synem legendarnego pogromcy wampirów - wiedza o tym, że Van Helsing (imię pozostaje w gestii gracza, choć gra oczywiście proponuje "Abraham") jest kimś pomiędzy egzorcystą a wiedźminem wystarczy Wam zupełnie.
Swojski wschodni steampunk Od początku urzekło mnie, że NeocoreGames odrzuciło typowy diablowaty świat fantasy z rycerzami, szkieletami, zombie, różdżkami i zbrojami płytowymi. Ile by dobrego nie mówić o takim Torchlight 2, to zarzutu, że kopiuje wygląd świata z Diablo nie da się odeprzeć. W The Incredible Adventures of Van Helsing od początku unosi się inny klimat. Bohaterowie podróżują przez Europę wyglądającą jak z początku XX wieku, zmierzając do fikcyjnego miasta Borgovia położonego we wschodniej części kontynentu. Realia to miks epoki wiktoriańskiej i rewolucji przemysłowej - z obowiązkowymi naleciałościami steampunkowymi - z odrobiną gotyku i wschodnioeuropejskich wierzeń. Wszystko odmalowane w przygaszonych, jakby późnojesiennych barwach.
Niewiele tu żywych barw
I choć to połączenie wydaje się naciągane, to nic mi tu nie trzeszczało. Urzekło mnie, że na jednej mapie spotkałem i cygański tabor i wrak sterowca, że bohater dzierżył broń palną i miecz, a walczył z vilkołakami (tak, przez "V"), rusałkami i vodyanoi, czyli ryboludźmi. Często miałem skojarzenia z grami o Wiedźminie, nie tyko dlatego, że Van Helsing też może nosić trofea i zarabia na życie zabijaniem bestii. Przede wszystkim z powodu podobnego uczucia swojskości świata przedstawionego, jakie towarzyszyło mi podczas grania. Jest wschodnioeuropejsko i dobrze - dla odbiorców z zachodu będzie egzotycznie, a ci ze wschodu poczują się docenieni. Zresztą wzorzec literacki zobowiązuje - akcja "Drakuli" działa się w Rumunii, więc przeniesienie gry na zachód byłoby lekkim faux pas. A czy wspomniałem, że towarzyszka bohatera mówi po angielsku z pięknym wschodnim akcentem?
Tędy nie przejdziemy...
Towarzyszka czy druga bohaterka? Lady Katarina, bo tak rzeczonej towarzyszce na imię, nie tylko tym akcentem się zresztą wyróżnia. Twórcy gry znów wykorzystali sprawdzone wzorce: najemnika, zwierzaka i członka drużyny, które połączyli w jedno. Kat (zabiłaby za to zdrobnienie) prowadzi z głównym bohaterem dialogi - najczęściej przekomarzając się, a język ma ostry. Ale potrafi doradzać i pomagać w znalezieniu celu zadania. Poza tym jest bardziej drugą postacią główną, niż typowym growym towarzyszem - umie robić prawie wszystko to, co Van Helsing. Ma swoje statystyki i umiejętności - w tym kilka aur wspierających łowcę; nosi wyposażenie - choć ciut mniej. Można też ustalić, jakie typy przedmiotów będzie zbierać, ile napojów leczniczych kupi i jak często będzie ich używać oraz których przeciwników zaatakuje. A czy wspomniałem, że do tego wszystkiego jest duchem? Nie? No właśnie Zwykle wygląda jak niepozorna niewiasta, ale w walce może przyjąć jedną z trzech form: do zwarcia i do ataków na dystans albo pozostawać nietykalnym duchem dającym Van Helsingowi rozmaite pasywne bonusy. Wybór pozostawia nam. Jest naprawdę pomocna, a do tego logicznie wyjaśniono, dlaczego nie może umrzeć - poraniona, przyjmie na jakiś czas eteryczną formę.
Tony ton możliwości rozwoju Innym stałym elementem gatunku, przy którym twórcy postanowili pokombinować, jest rozwój postaci. Z jednej strony są tu nieśmiertelne cztery statystyki: siła, kondycja, siła woli i szczęście. A z drugiej twórcy poszli na całość jeśli chodzi o cechy i umiejętności - te wszystkie rzeczy, nad którymi lubimy się długo zastanawiać, zanim w końcu klikniemy plusik przy jakiejś. Van Helsing ma dwie strony z umiejętnościami: do walki wręcz i do broni palnej oraz magii. Do tego każda z umiejętności ma trzy małe bonusy, które uaktywnia się na bieżąco. Cios mieczem może dodatkowo zadawać większe obrażenia, przecinać zbroje albo ogłuszać. - może też wszystko naraz, ale słabiej - zawsze do wydania są 3 punkty - to nasz wybór, czy chcemy jeden bonus na maksa, ale bez pozostałych, czy też dwa, a może trzy.
Umiejętności jest sporo, ale czy wszystkie warte uwagi?
Na przykładzie pioruna: grupę warto zaatakować takim, który ogłusza i przeskakuje na kolejnych wrogów. Ale już na bossa połączyć ogłuszenie z szansą na natychmiastowy zgon wroga. Przypomina to nieco runy z Diablo 3, ale przyznawane co chwila, co użycie umiejętności - o ile tylko postać ma odpowiedni poziom wściekłości (Rage) - żółtej energii, która przyrasta za zabijanie przeciwników. Dodatkowo - można sobie zdefiniować swój ulubiony zestaw bonusów i aktywować go szybko spacją. A co lepsze - na ubiegłorocznym Gamescomie udało mi się okiełznać tę mechanikę na padzie od Xboksa.
Jakby tego było mało, umiejętności w drzewkach mają swoje pasywne bonusy, które można wybrać po osiągnięciu jakiegoś poziomu w jednej z tych głównych. Do tego osobna strona poświęcona jest na pasywne aury oraz na triki - potężne czary jak zatrzymanie czasu czy leczenie obszarowe. Można je kupować w sklepach, rozwijać i zmieniać sobie zestawy dwóch czarów i dwóch aur wedle uznania. Osobna kategoria to perki, które można sobie wybrać za zwiększanie poziomu sławy. Możliwości na wydanie punktów jest tu mnóstwo - i o ile gracze nie uznają, że to chaos, to będą się dobrze bawić przy tworzeniu postaci marzeń. Mnie się podobało, ale obawiam się, że nie wszystkim przypadnie do gustu.
Na szczęście złe wydanie punktu umiejętności to jeszcze nie wyrok. Sprytnie rozwiązano cofanie błędnych wyborów - możliwość ma się praktycznie od początku (okej, trzeba znaleźć jedną postać), ale ponowne przyznanie każdego jednego plusika kosztuje 1000 sztuk złota.
Sprzętu też nie brakuje...
Tak, wady też są Mam wrażenie, że trochę jeszcze brakuje balansu w rozwoju postaci. Zrobiłem sobie specjalistę od broni palnej, rozwijającego konsekwentnie dwie umiejętności i dwie statystyki. Kilka poziomów i dobrych przedmiotów później poziom trudności "hard" zmienił się w "normal" no może "normal+". Niektóre umiejętności są też do siebie podobne - np. zwykły strzał z bonusowymi obrażeniami obszarowymi oraz wybuchowy strzał. Niektórym też brakuje mocy - taki piorun nie powala ani wyglądem, ani efektywnością. A skoro już marudzę, to dodam tylko, że ikonki interfejsu mogłyby być większe albo wyraźniejsze.
Po prostu dobrze się gra Poza nowościami i udziwnieniami The Incredible Adventures of Van Helsing jest po prostu dobrze zrobionym przedstawicielem gatunku. Wrogów są chmary, trup ściele się gęsto, a jeszcze gęściej z wrogów wypada złoto i ekwipunek. Miłośników zbierania nieco ogranicza fakt, że łowca zawsze będzie używał tylko dwóch typów broni: jakichś mieczy i jakiejś broni palnej, ale wybór różnych egzemplarzy dostałem taki, że przestałem narzekać. Ten nadmiar, podobnie jak opisywany nadmiar wyborów przy rozwoju, sprawił, że mniej zwracałem uwagę na to, że zadania trzymają się schematu "idź - zabij". Nawet fabuła zdaje się ciut istotniejsza i bardziej przemyślana, niż w takim Torchlight 2, gdzie ginęła w przydługich kwestiach postaci. Warto tu dodać, że w The Incredible Adventures of Van Helsing wszystkie rozmowy są nagrane, a w dialogach czasem nawet wolno graczowi podjąć jakąś decyzję.
Dowcip jest raczej niewymuszony - taki do uśmiechnięcia się do siebie
Tak, to kolejny hack'n'slash - gra o klikaniu, z niebieską i czerwoną kulką na dole ekranu. Ale to hack'n'slash we własnym stylu, ze światem, w który chcę się zanurzyć, historią, którą chcę poznać, i postaciami, które wydają się interesujące. A przede wszystkim z łupami, które chce mi się zbierać. Do tego dano kilka pomysłów rozwijających znane już mechaniki. Mam nadzieję, że nie za dużo, bo jak wiadomo gracze domagają się oryginalności, ale najbardziej jednak lubią te gry, w które już grali.
Na razie gra ukaże się na pecetach, a na później planowana jest wersja na Xboksa 360. The Incredible Adventures of Van Helsing będzie pierwszym z kilku epizodów - jednorazowe przejście takowego powinno zająć kilkanaście godzin.
Można ją zamówić na stronie twórców w kilku różnych cenach, a przy okazji uzyskać dostęp do wersji beta.
Paweł Kamiński