Gry, na które czekam: Marvel Heroes
Choć w tytule napisałem, że czekam na Marvel Heroes, to po czterech godzinach spędzonych wczoraj w kostiumie Hawkeye'a w zamkniętej becie mam co do tego wątpliwości. Duże, jak muskuły Hulka.
Jeśli przegapiliście dotychczasowe informacje: Marvel Heroes to sieciowy hack'n'slash przeznaczony dla wielu graczy i z darmowym dostępem. Za produkcję odpowiada David Brevik, niegdyś twórca Diablo, potem Hellgate: London. W rolach głównych występują, jak sam tytuł wskazuje - herosi Marvela, a scenariusze i dialogi pisze utalentowany Brian Michael Bendis.
Marvel Heroes
Brzmi świetnie. Z wykonaniem jest gorzej.
Być jak Spider-man Gra robi bardzo dobre pierwsze wrażenie na fanach Marvela - na początku pozwala wcielić się w Kapitana Amerykę, Storm, Scarlet Witch, Thinga czy Hawkeye'a. Pierwsza misja to zapobieżenie ucieczce kryminalistów z superwięzienia Raft, a zleca mi ją sam Nick Fury, zaś nadzoruje agent Coulson. W trakcie spotykam Marię Hill i rozkładam na łopatki Living Lasera i Green Goblina. A zapomniałbym, że zaczynamy w wieżowcu Avengers Tower, gdzie Jarvis dyskutuje z Wonder Manem o filmach. Czuje, że grę robili pasjonaci i że Bendis faktycznie przynajmniej rzucił na nią okiem. Można dostrzec smaczki, jak umiejętność "Blades of Ronin" u Hawkeye'a, żołnierz rzucający uwagę, że wszyscy herosi są jak tykające bomby (Civil War się kłania) czy Daredevil siedzący na krzyżu w pozie doskonale znanej z komiksów. Zresztą widać go właśnie w jednej z animowanych scenek, rysowanych komiksową kreską. Wiele rzeczy w tej grze krzyczy: twórcy są fanami Marvela.
Nie przeszkadza mi, że gdy już wydostaję się z Raft i trafiam do Nowego Jorku, do Hell's Kitchen, domu Daredevila, czy Luke'a Cage'a, to na ulicy mijam dwóch Kapitanów Ameryka w towarzystwie trzech Scarlet Witch. Tu każdy może być herosem. Choć zaczyna się z jednym, to potem można dokupić nowych w sklepie za opłacaną prawdziwymi pieniędzmi walutę (gra z darmowym dostępem, pamiętacie). Można też próbować zdobyć go w walce z bossem - ale trzeba wielu prób, by jakiś nam wypadł. Zastosowano więc model znany choćby z League of Legends - chcesz atrakcji, to zapłać trochę lub graj sporo. Podobna zasada dotyczy strojów dla postaci. Autorzy wykazali się kreatywnością, bo są i wersje z klasycznych komiksów, alternatywne i filmowe. Składniki do stworzenia kostiumu szybko zbiera się w czasie gry, ale instrukcję złożenia trzeba kupić. Lub mieć szczęście. Jest to więc umiarkowanie upierdliwa darmowość.
Marvel Heroes
Grey Void - twój najgorszy wróg Niestety, przy wszystkich swoich zaletach Marvel Heroes niedomaga technicznie. Dobre pomysły są sabotowane przez słabe wykonanie. Zazwyczaj nie utyskuję na grafikę, ale w tym tytule jest zwyczajnie brzydka - poziomy są nijakie, poskładane z powtarzających się klocków, szarobure. Obrazki w tym tekście nie oddają tego do końca, ale regulamin zamkniętej wersji beta zakłada, że nie mogę użyć własnych. W dodatku często są pustawe. Zdarza się biec chwilę, nie spotykając nikogo. Potem jest mała grupka przeciwników-klonów: a to żołnierzy HYDRY, a to gangsterów, a to naukowców z AIM, a to ninja. Na szczęście wyłamują się z tego bossowie - mają kilka ataków i są znanymi postaciami. Szczególnie fajni są Ci, którzy pojawiają się losowo na jakimś terenie i od razu rzuca się na nich grupa graczy. Pięciu Hawkeyeów szpikujących strzałami wielkiego Venoma czy Rhino to radosny widok i te walki są naprawdę fajne. To jedyne co uatrakcyjniało przebieganie z jednej lokacji, gdzie miałem do wykonania misję, do drugiej. Miejsca, gdzie wykonuje się misje także nie powalają - często są lekko zakręconymi, ale jednak korytarzami, bez zbyt wielu rozgałęzień. Choć da się tam niszczyć otoczenie, to nie ma w tym celu, bo ukrytych skarbów nie znajdziecie.
Marvel Heroes
Podobnie jak w przypadku lokacji, także wygląd i płynność walki pozostawia sporo do życzenia. Animacje są sztywne, czasem nie zaskakują albo trwają za długo. Brakuje możliwości uników, co w grze, gdzie na lewo i prawo latają promienie laserów, kule plazmy, rzucone tarcze i beczki jest niezbędne. Hawkeye dostaje unik z przeturlaniem na poziomie 6., ale i tak biednie to wypada. Może należałoby zaimplementować nieco bardziej zręcznościowy system, jak np. w Bloodline Champions, gdzie za poruszanie odpowiada klawiatura, a myszą tylko się celuje. Brakuje mi gładkości w walce, uczucia, że kontroluję w pełni jej przebieg.
Strzałą go albo... strzałą Nie przeszkadza mi za to, że heros nie jest od początku tak potężny, jak w komiksach, bo to cecha wszystkich gier z takimi postaciami - gdybym od początku dostał 100% Hulka w Hulku, nie miałbym do czego dążyć. Przeszkadza mi, że rozwój postaci prezentuje się nieatrakcyjnie. Drzewka rozwoju są co prawda trzy, ale każde ma raptem kilka umiejętności. Nie ma wyborów, rozgałęzień, nie widzę miejsca na różne bulidy. Każdy Hawkeye będzie miał zawsze kilka tych samych strzał, tylko rozwiniętych na różne poziomy. Jeszcze bardziej boli, że nie mam frajdy z używania umiejętności. Choć skutecznie eliminują przeciwników, to przy okazji powinny robić wielkie "BANG!", "WOOSH!" i "KABOOM!", błyszczeć, świecić i wstrząsać ziemią i graczem. Nie wstrząsają. Grałem Hawkeyem, gościem, który trafiłby Ant-mana w oko z kilometra - a czułem się jak biedny elfi łucznik pierwszego poziomu w dowolnym MMO.
Marvel Heroes
Nie lepiej jest z przedmiotami - choć typowo dla hack'n'slashy mają kilka poziomów (białe, zielone, niebieskie, fioletowe), to w ekwipunku wyglądają tak samo i nie ma tej ekscytacji "Wow, ale dziwny łuk!". W dodatku nie wpływają nijak na wygląd bohatera. Ani trochę. Nie wiem, czy zrobiono to po to, by zachować kanoniczny wygląd postaci, czy by promować używanie skórek, ale do koncepcji MMO i hack'n'slasha to nie pasuje. Choć mój heros nosi coraz lepszy sprzęt, to nijak tego po nim nie widzę. Motywacja do szukania i zdobywania spada do zera.
Hulk smutny Jestem tą osobą w redakcji Polygamii, która grom na podstawie komiksów jest w stanie wybaczyć najwięcej. Ale mam swoje granice. Czekałem na Marvel Heroes z entuzjazmem, który nieco przygasł po zobaczeniu wersji beta. Są dwa wyjścia - albo ta gra faktycznie będzie kiepska, albo twórcy pokazali ją na zbyt wczesnym etapie. Biorąc pod uwagę, że data premiery nie została jeszcze określona, jestem skłonny przystać na to drugie i dać im kredyt zaufania. Jeśli jednak Marvel Heroes zamierza powiększyć szeregi słabych darmowych gier, to na Gazillion Software spadnie gniew gorszy niż Hulka, Thora i Galactusa razem wziętych. Gniew fanów.
I wtedy nawet szwadron herosów im nie pomoże.
Paweł Kamiński