Gry i polityka na GDC Europe
Zanim na dobre wystartuje Gamescom w Niemczech odbywa się właśnie impreza towarzysząca przeznaczona dla deweloperów gier czyli GDC. Jest to świetna okazja by pracujący w branży wymienili się poglądami. Okazuje się, że wielu z nich trapi kwestia polityków starających się ograniczać rolę gier wideo we współczesnym świecie.
16.08.2010 | aktual.: 06.01.2016 16:31
Najbardziej radykalny okazał się Matias Myllyrinne z Remedy, który uważa, że branża gier powinna przeciwstawiać się politycznej cenzurze z jaką często ma do czynienia. Myllrinne wskazuje na jej główne źródło w Brukseli. Stephan Reichart z G.A.M.E. całkowicie się z nim zgadza i ma nawet pomysł jak temu przeciwdziałać. Jego zdaniem przemysł gier wideo powinien zorganizować się w podobne międzynarodowe struktury po ty by móc rozmawiać z tak potężnym podmiotem politycznym jak Unia Europejska.
Ponieważ impreza odbywa się w Niemczech sporo czasu poświęcono na dyskusję o sytuacji w tym kraju, zwłaszcza w kontekście niedawnych planów zakazania sprzedaży brutalnych gier w tym kraju. Wspomniany już Stephan Reichart zaznaczył, że niemieccy politycy nie idą z duchem czasu.
Ponad 70 tys. ludzi podpisało petycję przeciwko zakazowi sprzedaży brutalnych gier - to największa petycja jaką mieliśmy w tym kraju. Ale wielu polityków mówiło mi "tak, ale to tylko internet, to nie jest prawdziwe". To jest problem, który mamy w Niemczech, nadal nie akceptujemy nowoczesnych metod komunikacji... Wciąż ludzie muszą wychodzić na ulice Berlina. Gdyby na ulice wyszło 70 tys. ludzi politycy zaczęliby myśleć "Mój Boże, co tu się dzieje". Reichart jest jednak przekonany, że gracze przyzwyczajeni do prowadzenia internetowych dyskusji nie zdobyliby się na taki krok [a przecież marsze protestacyjne już się w tej sprawie odbywały - przyp. M.L.]. Ponadto zniechęcać ich mają reakcje na internetowy protest, ale Reinchart chyba zapomniał, że przecież działania graczy przyniosły skutek.
Avni Yerli z Crytek również zabrał głos na temat sytuacji w Niemczech. Przypomnijmy, że studio to groziło nawet wyprowadzką z kraju, jeśli wspomniany zakaz wszedłby w życie. Teraz Crytek stara się edukować lokalnych polityków. Jak zapewnia Yerli wizyty polityków w ich firmie sprawiają, że mają bardziej pozytywne podejście do gier.
Kiedy od nas wychodzą ich opinia diametralnie się zmienia, rozmawiają też potem z kolegami którzy chcą nas odwiedzić lub sami zorganizować takie wydarzenie. Najważniejsze to pokazać im o czym tak naprawdę rozmawiają, a nie prezentować tylko obraz wyrwany z kontekstu. Na koniec dyskusji Myllyrinne zaznaczył, że to co dzieje się w Niemczech ma wpływ na całą Europę, bo to jeden z jej najbardziej znaczących rynków. Podkreślił również, że nie zgodził się kiedyś na wydanie stonowanej wersji Max Payne 2 w tym kraju ze względu na wartości artystyczne. Warto przypomnieć, że Niemcy mają bardzo surowe normy dotyczące brutalnych gier, co często prowadzi do tak absurdalnych zabiegów jak zielona krew zamiast czerwonej w wydawanych tam tytułach.
Więcej o sytuacji gier w Niemczech i ich problemach z tamtejszymi politykami możecie przeczytać tutaj.
[via GI.biz]
Marcin Lewandowski