Grupa fanów narzeka na animację bohaterki Overwatch, a Blizzard ją zmienia - czy granica między twórcą a odbiorcą znowu jest zatarta?
Wszyscy pamiętamy dramaty związane z zakończeniem Mass Effect 3 i dopisanym na życzenie społeczności epilogiem. Czy nowy problem jest tak samo rozległy?
Na szczęście nie, choć i tak wygląda interesująco. Wszystko zaczęło się od zaangażowanego fana o nicku Fipps, który na oficjalnym forum Overwatch założył temat dotyczący jednej z wielu bohaterek gry, Tracer - a dokładniej jednej z jej animacji wyrażających zwycięstwo.
Gracz zauważył, że Tracer jest świetną postacią, która charakteryzuje się luzem, pozytywnym nastawieniem i dziarkością charakterystyczną dla każdego przebojowego protagonisty. W całym kreowaniu jej postaci, zarówno w samej grze, jak i opracowywanym przez Blizzarda szeroko pojętym uniwersum, zgrzytała mu jednak pewna rzecz: seksualna poza jaką może przyjąć Tracer, wyrażając zwycięstwo. Mianowicie:
Teoretycznie można zapytać: o co tyle krzyku? I czy to jest w ogóle seksualna poza? Tyłek jak tyłek, postać po prostu patrzy znad ramienia na wszystkich tych, których zostawiła w tyle. Zresztą, omawiana animacja jest tak naprawdę drobnym szczegółem, na który pewnie większość grających nie zwróciłaby uwagi. Finns jednak dokładnie wytłumaczył na forum, dlaczego uważa to za artystyczne niedopatrzenie w kreacji postaci i podkreślił, że o ile w przypadku takich bohaterów jak Widowmaker epatowanie kobiecością stanowi ważny element, o tyle u Tracer kompletnie nie pasuje i w rezultacie znacząco upraszcza kreację żeńskich postaci w Overwatch, które poza tym jednym przykładem są ponoć dobrze nakreślone oraz różnorodne.
Odzew na założony temat był silny i różny - jedni się zgadzali, drudzy krytykowali, że Finns próbuje ingerować w artystyczną wizję twórców i czepia się pierdół, a trzeci ironicznie życzyli autorowi posta powodzenia w znalezieniu poparcia, nie wierząc, że jego wiadomość może cokolwiek zmienić. Cóż, ci ostatni musieli się nieco zdziwić:
Powyższe słowa to odpowiedź reżysera gry, Jeffa Kaplana. Jego bezwarunkowe przyznanie racji grupie niezadowolonych osób na forum gry i zmienienie pozy zniesmaczyło wielu graczy, którzy uważali, że odbiorcy dzieła wchodzą z butami w wizje twórców, a ci się najzwyczajniej w świecie dają. Podobne kontrowersje wzbudzał znacznie poważniejszy temat masowo krytykowanego zakończenia Mass Effect 3 i dopisania przez twórców epilogu, który miał bardziej odpowiadać "poszkodowanym". Bo gdzie jest w końcu granica między odbiorcą a twórcą? I czy tego typu sytuacje jej nie niwelują?
Widząc wywołaną burzę pełną fekaliów, Kaplan napisał znacznie dłuższą odpowiedź, w której wytłumaczył, że wcale nie tańczą tak, jak zagra im ktokolwiek na forum. Sprawa mogła tak wyglądać, ponieważ uwagi Fippsa najzwyczajniej w świecie zgrały się z wątpliwościami, jakie mieli deweloperzy Overwatcha. Im również coś zgrzytało w omawianej pozie Tracer i przygotowali już nawet inną, która ma zastąpić tę "seksualną" i znacznie lepiej współgra z charakterem bohaterki.
Kaplan przyznał, że założony wątek wpłynął na ich decyzję, ale nie diametralnie - po prostu uwagi Fippsa i poparcie jakie znalazł, popchnęły twórców w kierunku podjęcia rozważanej już opcji. Reżyser podkreślił także, że są autonomiczni i nie zmienią swojej wizji tylko dlatego, że ktoś miałby mieć z nią problem. Cóż, dobrze to słyszeć. Osobiście mam nadzieję, że wizje Blizzarda i Fippsa oraz spółki rzeczywiście w tym wypadku się po prostu zgrały, bo omawiana poza ani nie była specjalnie seksualna, ani w jakikolwiek sposób kontrowersyjna. A pewne granice w relacjach między graczami a deweloperami powinny jednak być zachowane.
[źródło: oficjalne forum Overwatch]
Patryk Fijałkowski