Grinch na dywaniku - Lizard Squad tłumaczy ataki na Sony i Microsoft
Mimo że w dalszym ciągu nie jest potwierdzone, że to akurat oni dopuścili się ataku na PSN i Xbox Live. Dlaczego postanowili "popsuć święta"? Z banalnego, jak to zwykle bywa, powodu.
27.12.2014 | aktual.: 05.01.2016 15:21
Dwa dni temu pisaliśmy o ataku na serwery PSN oraz Xbox Live. Usługi nie działały przez cały dzień, a PSN w dalszym ciągu się podnosi. Nie wiem, czy członkowie Lizard Squad nie znaleźli pod choinką nowego laptopa, czy może spaliły im się choinki. W każdym razie, motywacja do popsucia świąt tylu osobom (i nie chodzi tylko o dzieciaki, które nie mogły pograć na nowych konsolach) jest absurdalna.
Panie i Panowie, Lizard Squad wysypał serwery PSN i Xbox Live "for the lulz". No... i oczywiście "dla większej sprawy", "żeby udowodnić niekompetencję" i tak dalej.
Źródłem informacji jest wywiad udzielony serwisowi The Daily Dot. Vinnie Omari oraz Ryan Cleary, osoby których członkostwo w Lizard Squad zostało potwierdzone, wypowiedziały się na temat niedawnych ataków:
Microsoft i Sony to dosłownie upośledzone małpy za komputerem. Mieli by trochę więcej szczęścia, gdyby zatrudniali kompetentne osoby. Na przykład ludzi, którzy zostali skazani za tego typu ataki. Na pewno mieliby wtedy większe szanse, aby zapobiec takim wydarzeniom To słowa Vinniego Omari, 22 latka, który do ataku na Sony i Microsoft przystąpił na kacu, zaraz po kolacji wigilijnej. Dalej swoje zdanie przedstawia Ryan Cleary:
Gdybym pracował w Microsoft lub Sony, mógłbym całkowicie zapobiec takim sytuacjom. Kupiłbym lepsze łącza, specjalny sprzęt i odpowiednio go skonfigurował. Wszystko sprowadza się do umiejętności programistycznych. Cena takich działań szła by w milionach, ale dla MS i Sony to przecież nie problem. Grupa planuje teraz atak na TOR, czyli tę "głębszą" i "ciemniejszą" część internetu, która stara się zagwarantować anonimowość. Tor mimo kontrowersji jest projektem potrzebnym, chociażby aby pokazać jak ważna jest anonimowość w dzisiejszym internecie. I do jakich konsekwencji może prowadzić.
Lizard Squad stało się w ostatnich dniach dość medialną grupą. Udzielili wywiadu dla radia BBC, serwisów internetowych, aktywnie działają na Twitterze. Mają dostęp do "sprzętu, który umożliwia ataki o skali większej, niż hakerskie działania rządu rosyjskiego". I bez wątpienia są zdolni. Zdolni i głupi.
Może jestem naiwny, ale wydaje mi się, że jest masa innych sposobów na uświadomienie korporacji w ich błędach i lukach. Wiem, że wśród członków Lizard Squad na próżno szukać empatii i rozsądku. Z opublikowanych wypowiedzi wyłania się jednak obraz sfrustrowanych, młodych osób, które swoimi działaniami chcą głównie podnieść swoje ego, namieszać w wielkiej korporacji, po prostu narobić syfu. Nie przekonują mnie tłumaczenia o złych firmach, które wyciągają nasze pieniądze "nie płacąc podatków". Nie przekonuje mnie też rzekoma chęć "pokazania luk i niekompetencji". Nie w święta, nie na taką skalę, nie z takim nastawieniem.
Osobną sprawą jest jakie wnioski wyciągnie Sony i Microsoft. Ich serwery padły na całym świecie, w tak newralgicznym momencie. Nie wiemy, kogo zatrudniają. Nie wiemy, jaki jest budżet na ochronę ich sieci. Lizard Squad też tego nie wie. I wnioskując po wypowiedziach - nie ma pojęcia o tym, jak funkcjonuje korporacja i biznes. Bo przecież "kilka milionów to żaden problem".
Z jednej strony zachowanie hakerów jest według mnie żenujące, z drugiej zaś... chciałbym aby faktycznie przyniosło "oczekiwany" efekt. Nie chcę czytać, że "nasi eksperci robią co tylko się da". Zabezpieczenia dały plamę, a ja chciałbym wiedzieć, co dalej. Szczęśliwego Nowego Roku, Sony i MS. Szczęśliwego i pracowitego. Bo jest co robić.
Karol Kała