Greg Keyes - "Miasto w przestworzach": The Elder Scrolls na kartach książki?
The Infernal City reklamowane było jako książka łącząca Obliviona z piątą częścią cyklu Elder Scrolls (wtedy niezapowiedzianym jeszcze Skyrim). Czy faktycznie warto ją przeczytać przed premierą najnowszej części?
01.05.2011 | aktual.: 15.01.2016 15:45
Jako wielki fan serii, wyczekiwałem wydania owej książki z wielką niecierpliwością. Jakież było moje zdziwienie, gdy pewnego razu przeglądając stronę internetową wydawnictwa Amber natknąłem się na książkę Miasto w przestworzach. O kurde! Wydali to u nas! O kurde! W dodatku pół roku temu! Niezwłocznie książkę zamówiłem i gdy tylko wpadła w moje ręce, wziąłem się za czytanie.
Elder Scrolls czy nie Elder Scrolls? Powiedzmy sobie od razu, książka może być niezwykle trudna w odbiorze nawet dla typowego zjadacza fantastyki. Jeśli nie macie pojęcia o świecie Elder Scrolls, pogubicie się w nazwach miast, krain czy ras zamieszkujących owe miejsca, że o historii i sytuacji politycznej świata nie wspomnę. Co więcej, bez odwiedzania stron internetowych o serii się nie obejdzie. Za to dla osób zorientowanych w owym uniwersum, książka ta będzie wręcz kopalnią wiedzy na temat tego co się działo w Tamriel po śmierci cesarza i zamknięciu bram Otchłani. Dodatkowo, takie osoby będą miały wiele sposobności na odkrywanie smaczków, jakie autor przygotował dla fanów serii gier (pojawiają się miejscówki, a nawet imiona, które można znaleźć w Morrowindzie i Oblivionie) i nieraz na ich ustach zagości uśmiech.
Przybyłem, obrałem cel i Książka od samego początku atakuje czytelnika wieloma postaciami i nazwami, przez co może wydać się lekko chaotyczna, ale już po wstępie ten atak ustaje. Odniosłem również wrażenie, że akcja ponownie przyspiesza dopiero gdzieś w połowie historii, mimo że bardzo dużo się w międzyczasie dzieje. W powieści występuje mnóstwo bohaterów, jak chociażby Dunmer (Mroczny Elf) o imieniu Sul, którego poznajemy w prologu, będący dla mnie najciekawszą postacią w powieści i aż wstyd się przyznać, ale zapomniałem o nim zupełnie, dopóki nie pojawił się po raz drugi (jak i kiedy nie napiszę, żeby nie psuć niespodzianki). Annaig, mieszkającą razem z ojcem w Lilmoth w Czarnych Mokradłach, poznajemy natomiast w pierwszym rozdziale, kiedy to spędza czas z przyjacielem, Mere-Glimem. Jest to nietypowa przyjaźń, gdyż Glim jest zwykłym nic-nierobiącym Argonianinem (człowiek-jaszczur), podczas gdy Annaig jest Bretonką (po naszemu człowiekiem) i córką właściciela ziemskiego, którego większość dóbr została zrabowana podczas obalania Cesarstwa. Co więcej, dziewczyna amatorsko zajmuje się alchemią, a jej mikstury często są testowane właśnie na niej samej i jej jaszczurzym towarzyszu. Kiedy bohaterka dowiaduje się, że w kierunku Lilmoth zbliża się wielka latająca góra, postanawia wpleść trochę przygody w swoje i przyjaciela nudne życie oraz przetestować nowszą wersję mikstury latania, by się na ową górę dostać. Szybko okazuje się, że wielki latający kawałek skały jest bardziej niebezpieczny niż by się mogło wydawać, a przygoda Annaig i Glima szybko zamienia się w koszmar. Uwięzieni w tytułowym mieście - Umbriel, trafiają do podziemnej kuchni, gdzie ich zadaniem staje się przygotowywanie potraw dla władców z góry. W międzyczasie, dziewczyna używa magicznego amuletu i magicznego metalowego ptaka odziedziczonych po matce, by skontaktować się z jedyną osobą, która według niej może ocalić Cesarstwo, czyli z bohaterskim księciem Attrebusem, synem obecnego Cesarza.
Jest to tak na prawdę dopiero początek opowieści (w dodatku opisany w wielkim skrócie) i na czytelnika czeka jeszcze mnóstwo wydarzeń, większości których ja się nie spodziewałem. Znajdziecie tu zarówno wątki przygodowe, jak i miłosne, tajemnicę, zdradę, a nawet śledztwo detektywistyczne! Wszystko wplecione tak, że książkę czyta się łatwo i przyjemnie, przez co występuje tutaj syndrom "jeszcze tylko jeden rozdział i idę spać".
Czyżby idealna książka oparta na grze? Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, to do dwóch rzeczy. Pierwsza to brak słowniczka wyjaśniającego terminologię świata, przez co osoby niezaznajomione z nim mogą się pogubić. Druga to brak ostrzeżenia na okładce mówiącego "nie czytaj dopóki nie wydamy drugiej części, bo się wnerwisz na chamskie zakończenie". Poważnie, gdy zbliżałem się do końca zastanawiałem się, jak oni chcą te wszystkie wątki tak szybko rozwiązać. Okazało się, że historia się nie kończy, a druga część ma premierę dopiero w sierpniu tego roku (i to w oryginale, bo o polskiej premierze cisza)! Poczułem się tak, jakby mi ktoś wyłączył Imperium Kontratakuje w momencie, gdy Darth Vader mówi "Luke, I AM your -". Na szczęście dla autora, wybaczę mu to, jeżeli historia w Lord of Souls będzie równie wciągająca.
Raven