Gravity Crash - recenzja

Gravity Crash - recenzja

Gravity Crash - recenzja
marcindmjqtx
07.12.2009 12:00, aktualizacja: 30.12.2015 14:05

GRA Pomysł na Gravity Crash opiera się na prostym pomyśle, który wpisuje się doskonale w ostatnie trendy. Zróbmy grę, w którą gra się tak jak kiedyś, ale w odjechanej, współczesnej oprawie, wykorzystując moc obecnej generacji konsol. Były już udane wznowienia hitów, jak Space Invaders Extreme czy też nowe marki - Geometry Wars. Gra studia Just Add Water (fajna nazwa) stara się, jak ten drugi tytuł, być czymś nowym, a jednocześnie starym. Zbyt starym.

ROZGRYWKA

W grze zasiadamy za sterami statku kosmicznego, który penetruje 5 udostępnionych nam przez autorów planet. Akcja ukazana jest z boku, a naszym zadaniem jest manewrowanie w ciasnych labiryntach, celem ustrzelenia określonego na początku celu. Aby ukończyć misję, należy zniszczyć np. kilka rafinerii, ale to nie wyczerpuje listy zadań w poszczególnych lokalizacjach. Czekają na nas jeszcze do uratowania kosmonauci, czy też różnokolorowe kryształy do zebrania. A wszystko to należy zrobić najlepiej w jak najkrótszym czasie.

Na drodze do powodzenia stoi oczywiście kilka czynników. Po pierwsze, sam układ plansz i wspomniane wcześniej wąskie gardła powodują, że manewrowanie i nieobijanie się o ściany jest trudne (a energii życiowej zbyt wiele nie ma). Po drugie, czekają na nas ruchome oraz strzelające instalacje, takie jak działka czy wyrzutnie samonaprowadzających rakiet. Poza tym nasz statek nie jest oczywiście zasilany powietrzem, toteż co jakiś czas musimy podlatywać do rosnących na powierzchni planet skupisk kryształów, które po zestrzeleniu uzupełniają nam energię oraz paliwo.

Gdyby wszystkie powyższe elementy stanowiły komplet utrudnień, to nie byłoby z Gravity Crash problemu. Gorzej, że największą przeszkodę stanowi główny pomysł na grę - sterowanie i bezwładność statku. To pierwsze umożliwione jest na dwa sposoby, albo nowoczesny (analogiczny do Geometry Wars - lewa gałka sterowanie, prawa strzał) albo klasyczny (strzelamy tylko w kierunku, w którym obrócony jest nasz statek, jeden przycisk służy do dodania gazu, drugi do strzału, gałka steruje). Tradycyjny układ przycisków przeznaczony jest jedynie dla największych miłośników starej szkoły i masochistów, ale nawet ten nowszy nie sprawdza się tak, jak byśmy chcieli. Gra jest szalenie trudna i frustrująca i wymaga czasu, na zgłębienie niuansów sterowania. Nie możemy zawrócić w dowolnym momencie, lecz dopiero, gdy zezwoli nam na to bezwładność, czyli z reguły zbyt późno. Gra nie jest beztroską strzelaniną, gdyż podczas zabawy musimy być bez przerwy skupieni.

Ogólnemu wizerunkowi nie pomaga fakt, że misje (łącznie 35) są szalenie powtarzalne i w każdej chodzi tak naprawdę to samo - zestrzel COŚ. Pod koniec każdej planety pojawia się boss, ale i tutaj finezji zabrakło. W dalszej części plansze są coraz bardziej skomplikowane, a pozamykane bramy należy otwierać wcześniejszym... zestrzeleniem czegoś. Wciąż jest to odbębnianie w kółko tego samego.

Nie zabrakło trybu wieloosobowego i możliwości tworzenia własnych plansz, ale ten pierwszy jest jedynie lokalny (nie testowałem). Własne dzieła tworzy się całkiem przyjemnie i jeśli ktoś ma do tego dryg, to mu trochę czasu na kreację własnej galaktyki zejdzie.

OPRAWA

W tym akapicie złego słowa na Gravity Crash powiedzieć nie mogę. Grafika jest czytelna, bardzo kolorowa i szczegółowa. Wyświetlany w pełnym HD obraz cieszy oczy, a zróżnicowanie i bogactwo znajdujących się na planszy elementów przez długi czas potrafi zaskakiwać.

Takoż muzyka jest bardzo przyjemna, utrzymana w starych klimatach przywodzących na myśl kosmiczne strzelaniny z Amigi. Nie zapewnia poziomu wyobcowania znanego choćby z Super Metroida na SNESie, ale też nie męczy. Trzeba wziąć jednak poprawkę, że to mimo wszystko retro-klimat i nie każdemu przypadnie on do gustu.

PODSUMOWANIE

Gravity Crash byłoby świetną grą, gdyby nie zmuszanie nas do katowania się przy pomocy przestarzałego już sterowania. Na powtarzalność misji można by przymknąć oko tym bardziej, że możliwość nabijania coraz lepszych wyników punktowych daje niemal nieograniczone możliwości, a porównywanie się ze znajomymi z PSNu mobilizowałoby do wytężonych wysiłków. Nie jest to pozycja zła, lecz po prostu skierowana do bardzo wąskiego grona odbiorców. Na szczęście twórcy udostępnili wersję demonstracyjną, która rozwieje wątpliwości, czy jesteście w stanie w ten tytuł się zagłębić. W razie czego też, atrakcyjna cena (zaledwie 29zł) Gravity Crash pozwala spojrzeć na niego nieco przychylniejszym okiem. To nie jest zła gra, ale dla ogromnej części będzie już niestrawna. Czujcie się ostrzeżeni.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)