Grand Theft Auto V na nowszej generacji. Gra roku po raz kolejny?
Udało się to "nowe" GTA V? Pewnie, że się udało, nie mogło się nie udać. A widok FPP jest asem w rękawie, który pozwala przejść grę po raz kolejny i czuć się tak, jakby był to pierwszy raz.
28.11.2014 | aktual.: 15.01.2016 14:50
GTA V grą roku 2013, 2014 i 2015 - mówi popularny żart, nawiązujący do aktualnej premiery na PS4 i Xboksie One oraz przyszłorocznej na PC. Niewykluczone, że dla wielu osób GTA V faktycznie będzie rok po roku najlepszą produkcją, w jaką grali, ale bądźmy poważni - w czasach portów, konwersji i premier na licznych platformach trudno co kilka miesięcy recenzować "nowe" GTA V i udawać, że jest kompletnie nową grą. Jako że z zasady portów i konwersji nie recenzujemy, zamiast typowej recenzji proponuję luźny rzut oka na to, co odświeżony majstersztyk Rockstara oferuje (a kto nie czytał naszego tekstu sprzed roku, znajdzie go tutaj).
Nie zza pleców, lecz z oczu Widok z perspektywy pierwszej osoby zmienia GTA diametralnie. Ktoś mi ostatnio powiedział, że dotąd w GTA oglądaliśmy na ekranie ludka, a nawet nim kierowaliśmy, ale dopiero z widokiem FPP faktycznie nim jesteśmy. I coś w tym jest.
GTA V
Nowa perspektywa sprawia, że odbieramy grę zupełnie inaczej niż do tej pory. Chyba z 15 minut myszkowałem po domu Franklina, przyglądając się detalom. Oczywiście one były już obecne w wersji na poprzednią generację, ale teraz widać je nie dość, że lepiej, to jeszcze możemy się przypatrywać z bliska. Można przeczytać tytuł każdej książki na półce, a oko cieszą takie drobiazgi, jak klimatyzator wstawiony w miejsce kominka. Nawet zawartość pomieszczenia gospodarczego, ledwo widoczna zza lekko uchylonych drzwi, pokazuje jak ogromny nacisk Rockstar kładzie na detale.
GTA V nigdy nie było najlepszą strzelanką na świecie i nie stało się najlepszym FPS-em. Ten akurat element nie powala, zwłaszcza że czuć pewien bezwład ruchów, będący zapewne naleciałością z mechaniki TPP. Z drugiej strony teraz łatwiej o akcje, które wcześniej były dużo trudniejsze.
Tak jak nigdy w wyścigówkach nie gram z widokiem z deską rozdzielczą, tak w San Andreas zacząłem jeździć. Raz, że deski rozdzielcze mocno się różnią w zależności od auta, dwa, że miasto z tej perspektywy wygląda zupełnie inaczej. Skoro więc już wcześniej spędziłem kilkadziesiąt godzin z kamerą zawieszoną gdzieś wysoko nad autem, teraz dla urozmaicenia grał sobie inaczej. Wrażenia są świetne.
Świeżo, świe...ziej? Tryb 1080p sprawia, że GTA V wygląda jeszcze lepiej. Już na poprzedniej generacji pomieszczenia obfitowały w szczegóły, teraz jest ich jeszcze więcej. Magicy Rockstara potrafili sprawić, by roczna gra wyglądała lepiej od niejednej produkcji, która powstała domyślnie na konsole bieżącej generacji.
GTA V
Jednocześnie gra nie zawsze trzyma stabilne 30 klatek. Gdy na dużej prędkości wchodzimy w zakręt, a w tle widać dużo samochodów i budynków, chrupnięcie jest zauważalne. Tak o jakieś 5 klatek. Nie żeby to jakoś przeszkadzało, ale warto odnotować.
Online Nie polubiłem się z trybem online w GTA V już na poprzedniej generacji. I nawet nie chodzi o to, że długo nie działał jak należy. Jest zwyczajnie kiepsko zaprojektowany. Mało graczy na jednej mapie, koszmarnie długie loadingi, wiele mało interesujących wariantów rozgrywki i system punktowania, który mało mnie zachęcił - to wszystko wraca również na nowych konsolach.
GTA V
Powyższy obrazek straszył przez pierwsze dni po premierze, dziś jest już raczej rzadkością. Ale GTA Online nie zyskało przez to w moich oczach. Taki choćby przykład: odpalam losową misję. Muszę jechać ukraść auto. Na drugi koniec mapy, a więc jadę przez 7-8 minut. Podobnie mój anonimowy kompan. Jeden, bo gra nie dolosowała kompletu czterech. Dojeżdżam na miejsce, ale tam dostaję kulkę i kończę swój udział w zabawie. Warianty dalszego ciągu są dwa - albo będę teraz kilkanaście minut patrzył bezczynnie, jak kolega próbuje wykonać zadanie sam, byśmy dostali jakieś nagrody, albo szybko zginie i nie dostaniemy prawie nic.
Mnogość trybów jest tak duża, że oczywiście można znaleźć coś dla siebie. Wyścigi niektórych będą rajcować, zwłaszcza te z rakietami, choć większość i tak kończy się w ten sposób, że wygrywa osoba, która jako pierwsza uniknie początkowego kotła i wysforuje się na prowadzenie. Deathmatche również znajdą swoich amatorów, choć ja nie przepadam za poziomami, w których więcej się biega niż strzela. A przecież są jeszcze skoki na spadochronie czy survivale oraz masa trybów bardziej rekreacyjnych, jak golf czy tenis.
GTA V
Ja mimo wszystko do GTA Online nie będę wracał zbyt często - oczekiwałem miasta pełnego innych graczy, a nie zabawy w wybieranie kolejnych rozrywek z menu (bo wygodniej). Podbicie liczby osób w grze do 30 atrakcyjności nie podbija, co najwyżej chaos. Na szczęście dzięki rockstarowej platformie Social Club można przenieść sieciowy postęp na nowe platformy - i to w dowolnej konfiguracji (z PS3 na Xboksa One i z Xboksa 360 na PS4 również) - zachowując przy okazji pieniądze.
Małe rzeczy Wróćmy więc do singla. A tu cieszą drobiazgi, które na każdym kroku odkrywamy. Jak choćby fakt, że - w przypadku PS4 - rozmowy telefoniczne lecą z głośniczka w kontrolerze, co wprawdzie błyskawicznie zarzyna jego baterię, ale jest bardzo klimatyczne. Jak poprawiony system strzelania z samochodu - wreszcie możemy najpierw namierzyć, a potem strzelać. Co niestety oznacza też, że trzymamy jednocześnie trzy przyciski na grzbiecie joypada, czyli mimo wszystko jeden za dużo. Nowe ubrania, maski i inne fanty dla naszych bohaterów. Dopracowany depth-of-field. Nowe auta (tęskniliście za golfopodobnym Blista Compact? Wrócił!) i inne pojazdy (Dodo!). Oraz ponad 100 nowych piosenek, między innymi od Gorillaz, Moloko czy Lady Gagi. GTA V poza nowinkami ma też na pokładzie wszystkie dotąd wydane DLC.
Gdyby co, w GTA Online poznacie mnie po kubotach
Grać? Posiadacze konsol nowej generacji, którzy do tej pory nie mieli przyjemności zagrać w GTA V, nie mają co się zastanawiać - zdecydowanie powinni (rozważania o tym, że najlepsze gry na PS4 i Xboksa One to te, które wcześniej ukazały się na PS3 i Xboksa 360, możemy zostawić na kiedy indziej). Co zaś się tyczy tych, którzy Michaela, Trevora i Franklina przeprowadzili przez kilkadziesiąt misji i spędzili w fikcyjnym stanie kilkadziesiąt godzin... Niejeden mój znajomy w tej właśnie sytuacji zabrał się za GTA V ponownie. Trudno mi to zarekomendować, bo to mimo wszystko wciąż ta sama gra, nawet jeśli tryb FPP zmienia ją diametralnie. Jeśli ciągnie Was na dalszy ciąg baletów w San Andreas, to najwyraźniej znak, że warto wrócić. Nie zawiedziecie się.
Marcin Kosman
--