Grand Theft Auto 5 - wrażenia po kilku godzinach gry
Najważniejsze pytanie, jakie pojawia się w związku z Grand Theft Auto 5 to „Jak Rockstar poradził sobie z osadzeniem w grze aż trzech głównych postaci?” Pierwsze kilka godzin daje na to częściową odpowiedź. W tekście nie ma większych spojlerów, zdradzamy jedynie, co dzieje się w pierwszej misji.
17.09.2013 | aktual.: 07.01.2016 15:45
Zaczyna się od prologu, który daje przedsmak tego, w co będzie obfitowała cała gra - wielkich napadów, gdzie gracz musi koordynować działania kilku osób. Ma jednak na to tylko chwilę, bowiem potem wszystko idzie źle. Zakończenie prologu zdradza, że w GTA V będzie co odkrywać także jeśli chodzi o scenariusz.
Właściwa gra zaczyna się dużo skromniej, od poznania jednej postaci. Jednak u jej stóp leży miasto, które można określić tylko jako zapierające dech w piersiach. Jest wielkie i przez pierwszych kilka godzin dopiero odkrywa się (czasem na nowo) jego poszczególne obszary - ślimaki autostrad, biedne okolice Grove Street czy willowe bogate Vinewood z nienagannie przystrzyżonymi trawnikami. Rozmiar miasta przytłacza, jeździ się z GPSem, by się nie zgubić i podziwia. A przecież są jeszcze tereny zamiejskie.
Grand Theft Auto 5 (screen z rozgrywki) - trzeba chwilę pojechać, by wydostać się z miasta
Poruszanie się po mieście to zresztą osobny temat, bo trochę się zmieniło. Postacie są "cięższe", mają bardziej wiarygodną dynamikę biegu. Choć czasem podczas skoku śmiesznie obijają się o coś, na co wpadną. Inny niż w GTA IV jest też model jazdy - samochody prowadzi się nieco trudniej, auta są bardziej bezwładne. Czuje się, że mają różną masę i różnie da się nimi poślizgać po trasie. Ale pamiętajmy, że w tej odsłonie postaci niczym w RPG mają kilka parametrów, które z czasem podbijają. I gdy zyskujemy umiejętność lepszego prowadzenia auta, niemal od razu czujemy, że to bardziej się nas słucha. Różnica przy przełączeniu się z Franklina, urodzonego kierowcy, na Michaela, który jest kierowcą raczej niedzielnym, to jak przesiadka z merca do malucha. Miłym urozmaiceniem są zdolności specjalne - na początku przydaje się głównie spowolnienie czasu podczas prowadzenia samochodu przypisane Franklinowi. Idealne do wykonywania ryzykownych manewrów i gubienia policyjnego ogona. Co też jest nieco trudniejsze i lepiej zaplanowane - trzeba dosłownie zejść policji z oczu.
Grand Theft Auto 5 (screen z rozgrywki) - przy używaniu specjalnej zdolności Franklina świat zwalnia i zmienia kolor
W podziwianiu pomaga grafika. Są piękne efekty oświetlonego miasta nocą albo zachodzącego słońca. Widoczność jest doskonała - niekiedy widać reklamy znajdujące się kilkaset metrów dalej. Jednocześnie wiele obiektów dorysowuje się relatywnie blisko kamery, na naszych oczach. Skok względem GTA IV jest jednak bardzo duży. Wystarczy wpakować się na diabelski młyn na nabrzeżu, by zobaczyć oddalone o wiele wirtualnych kilometrów centrum.
Misje nie są tak monotonne jak w poprzedniej odsłonie i nie polegają w większości na kucaniu za murkiem i ostrzeliwaniu się. Są wieloetapowe i już na początku potrafią być bardzo filmowe - pościg za ciężarówką wiozącą jacht celem uwolnienia zamkniętej na tym jachcie osoby, która na skutek splotu zdarzeń zawisa na bomie nad autostradą, to tylko jeden przykład. Na szczęście mają sporo punktów kontrolnych, od których można zacząć w razie porażki. A jeśli idzie bardzo źle, to po trzech nieudanych próbach pojawia się opcja pominięcia danej sekwencji. Można narzekać, że to upraszczanie gier, ale prawda jest taka, że w każdym GTA była taka misja, na której masa osób się zacinała i rzucała grę. Dobrze, że jest furtka - kto nie chce, nie musi korzystać.
Grand Theft Auto 5 (screen z rozgrywki) - to akurat bardzo miłe
Zadania poboczne są póki co nierówne - od ciekawych, jak wożenie bezwzględnego paparazzi, przez miłą rozmowę ze zwolennikiem legalizacji marihuany, która kończy się dość odlotowo (tak na miarę Saints Row), aż po nudnawe holowanie samochodów. Ale może po prostu dla każdego coś miłego.
Z czasem pojawia się drugi bohater i tu uwidacznia się kolejna cecha, która powinna być w dobrym GTA - nacisk na relacje między postaciami. Może mniej jest (na razie) charakterystycznych postaci drugoplanowych, ale dialogi głównych bohaterów wynagradzają ten brak . Kto tęskni za GTA z humorem, może nie bać się GTA V. Jest zabawniej i z większym jajem niż w GTA IV. Bohaterowie to miły ukłon w stronę starych części - Franklin to jakby młodszy CJ, a Michael to stary, zmęczony Vercetti. Mrugnięć oka do starych fanów jest więcej. Sami je wyłapiecie, np. w radiu czy dialogach.
Grand Theft Auto 5 (screen z rozgrywki) - sedany są powolne i mało zwrotne, nie polecam
Wiele osób zastanawia się zapewne, jak wypada polska wersja. Tłumacze nie mieli łatwego zadania, zwłaszcza w przypadku Franklina i jego ziomków, którzy rozmawiają ze sobą gangsterskim slangiem. Widać, że nie mieli hamulców, bo przekleństwa lecą równie gęsto, co w oryginale - nie ma mowy o zastępowaniu „fuck” - „cholerą” albo „shit” - „o kurcze”. W wielu miejscach tłumacze nie tyle tłumaczą, co dokonują przekładu na na język polski - bywa, że zwyczajny "fuck" jest przetłumaczony jako "przejebane jak w ruskim czołgu". Zdarzają się kreatywne nawiązania do polskiej rzeczywistości, np. „Brałbym ją jak rolnik dopłatę”, co nie każdemu musi się podobać. W większości przypadków taka translacyjna swoboda się sprawdza. Nie brakuje niestety kwestii, które przetłumaczone nie są, zdarzają się też błędy ("wziąść"). Generalnie jednak wygląda na to, że lokalizacja się udała i na pewno pozwoli wielu graczom czerpać większą frajdę z gry.
Grand Theft Auto 5 (screen z rozgrywki) - tłumaczenie bywa dosadne i dokładne zarazem
Drażni nieco przydługie ładowanie gry, np. przy zmianie bohaterów. Brakuje mi też szybkiego dostępu do mapy - trzeba wejść do menu, co też swoje trwa, a potem dopiero wybrać mapę. Na ulicach jest zdecydowanie za mało przechodniów, a jeśli chodzi o samochody, to gra robi ten sam numer, co poprzednie części - w pobliżu bohatera potrafi pojawić się kilka identycznych samochodów, z jednej, czasem dwóch marek.
Na ocenę za wcześnie, ale pierwsze wrażenie Grand Theft Auto 5 robi bardzo solidne. Z niechęcią oderwałem się od niej i pisząc ten tekst cały czas zastanawiam się „Co by tu jeszcze zrobić?”. A to chyba największy atut serii GTA.
Jakie są Wasze wrażenia?
Zobacz też: Tak było na nocnej premierze GTA V Paweł Kamiński, Marcin Kosman
Grand Theft Auto V (PS3)
- Gatunek: akcja
- Kategoria wiekowa: od 18 lat