Graliśmy w Watch Dogs. Czy nie za mało hakowania w grze o hakowaniu?
Pokaz Watch Dogs na mniej więcej miesiąc przed premierą to właściwie ostatnia okazja, by przekonać się, czym ta gra jest, a czym nie jest i ile z obietnic zostało spełnione.
23.04.2014 | aktual.: 07.01.2016 15:45
Paczamy, jak ma się pieseł Forma prezentacji: pokaz trwał 4 godziny, grałem na normalnym poziomie trudności, na PlayStation 4. Obrazki i materiały wideo dostarczył wydawca.
Nie mogę powiedzieć, bym polubił Aidena Pearce'e. Ale może po prostu go dobrze nie poznałem. Fragmenty rozgrywki, które mogłem przetestować, nie dały mi za dużego wglądu w fabułę - pierwszy był na samym początku gry i dowiedziałem się czemu Aiden wyruszył na swoją vendettę. Drugi rozgrywał się jakiś czas później, ale tu pojedynczą misję przerywały mi najazdy i ataki innych graczy, gdyż wszyscy testowali tryb wieloosobowy.
Aiden dał się poznać jako mrukliwy, zamknięty w sobie i owładnięty żądzą zemsty mężczyzna. W dodatku to typ, który z zemsty nie popada we wściekłość - nie, on planuje ją na zimno. Zaczynając od dołu, od pionków, którzy zostali wysłani, by zagrozić jego rodzinie, chce dotrzeć do samej góry. Ciężko go nazwać bohaterem, nawet twórcy mówią, że jest raczej antybohaterem. Walczy z systemem, wykorzystując nielegalne metody. Niszczy, wysadza, zabija. Bardzo ciekaw jestem, dokąd go zaprowadzi ta krucjata. I kto właściwie jest jego wrogiem. Choć nie polubiłem go, to ciekawią mnie jego motywy i podziwiam jego zacięcie.
Watch Dogs - Jordi Chin
Dużo sympatyczniejszy wydał mi się jego towarzysz, fixer Jord Chin, gadatliwy Azjata, który na wszystko znajdzie sposób (najczęściej wybuchowy) i rzadko traci zimną krew. Widać, że wprowadzono go dla kontrastu do zimnego milczka Aidena i bardzo dobrze się sprawdza w tej roli stereotypowego sidekicka, Robina dla Batmana. Nie jest oczywiście jedynym towarzyszem Aidena, ma też rodzinę i innych sprzymierzeńców, ale nie chcę Wam ich zdradzać - zagracie, to poznacie tło fabularne.
Watch Dogs
Prawie jak Ezio Pierwsze misje pozwoliły zapoznać się z podstawami sterowania. Okazuje się, że Aiden niczym Asasyn może sobie swobodnie biegać po mieście, choć niestety zdarzały się problemy i postać potrafiła utknąć na niewysokim płotku czy murku. Podobnie niekonsekwentna była destrukcja otoczenia - można rozwalić słup telegraficzny czy kosze na śmieci, ale rozbić się o małe drzewko czy płot. Bardzo nieintuicyjne.
Z kolei jazda samochodem to czysta przyjemność - ruch uliczny jest gęsty a kraksy widowiskowe. Nie ma tu oczywiście mowy o symulacji, jest totalnie arcade'owo, samochody im szybsze, tym lepiej się prowadzą. I jeśli miałbym na coś narzekać, to bardzo mało dynamiczny hamulec ręczny, ciężko robić hollywoodzkie numery na drodze. Na pewno zyskają tu gracze, którzy zainwestują punkty w drzewko rozwoju „driving” - poza nim można też wybrać „hacking”, „combat” czy „crafted items”- ten ostatni umożliwia tworzenie różnych przedmiotów przydatnych do walki, odwracania uwagi i hakowania. W sumie umiejętności jest 50, w dostępnej wersji gry duża część z różnych drzewek była już odblokowana. Nie mogłem wiec sprawdzić, czy da się dzięki nim grać na zupełnie różne sposoby, bowiem dostałem wszystkiego po trochu.
Watch Dogs
Miasto moje, a w nim... Spore wrażenie robi miasto. Choć Watch Dogs na PS4 nie wygląda tak ładnie, jak na pierwszych zapowiedziach z E3, które pokazywano na PC, to jednak robi wrażenie. Na pewno jest ładniej, niż w GTA V, choć nadal zdarzało mi się obserwować dorysowujące się niedaleko przede mną obiekty. Choć, z drugiej strony, gra świateł w mieście nocą sprawiała, że czasem przestawałem śledzić akcję, bu sobie popatrzeć na Chicago. Przede wszystkim dlatego, że na ulicach panuje większy ruch, ciągle coś się dzieje. Jest tworzony dynamicznie - gdy miałem wyśledzić pierwszego przestępcę, to była to inna, stojąca w innym miejscu osoba, niż u grającego na stanowisku obok. Przechodnie chodzą, rozmawiają, sprzeczają się i reagują na akty przemocy - paniką lub wzywaniem policji. Ta ostatnia jest całkiem nieustępliwa, ale jak to growa policja daje się wykiwać, gdy nagle zrobimy coś nieprzewidzianego. Podoba mi się natomiast, że trzeba się najeździć i uciec z ich zasięgu, by ich zgubić - dlatego po prostu nie warto zwracać na siebie uwagi i działać po cichu. Tu warto dodać, że w Watch Dogs dodano bardzo fajną mechanikę chowania się w samochodzie, dzięki czemu można ukryć się na widoku.
Watch Dogs
Głównym elementem, który chciałem sprawdzić jest hakowanie. W udostępnionej mi wersji gry przejęte były już stacje ctOS i spora część umiejętności, więc Aiden miał do dyspozycji hakowanie niemalże wszystkiego w całym mieście. Na początku to niesamowite uczucie mocy - przez dłuższą chwilę po prostu bawiłem się w wysadzanie studzienek, zmiany świateł, uruchamianie blokad, podnoszenie mostów i robienie zwarć w transformatorach, by zaciemnić cały budynek i okolice. Ma to swój wymiar praktyczny, pomaga w ucieczce przed policją, a za perfekcyjne wysadzenie radiowozu np. wybuchającą studzienką czeka gracza mała nagroda w postaci spowolnienia akcji i najazdu kamery na chaos, który właśnie spowodował. Sianie chaosu w mieście nabrało nowego wymiaru. Ale po chwili zaczęło mi brakować jakiejś głębi - cudowny gadżet, który bohater nosi ze sobą sprawia, że uruchomienie jakiegoś urządzenia to kwestia przytrzymania przycisku. Oczywiście, gdy całe miasto nie będzie odblokowane trzeba będzie najpierw przejąć odpowiednią stację przekaźnikową, by zyskać kontrolę nad pewnym obszarem.
Mało mi hakowania Na szczęście w fabule hakowanie spełnia ważniejsze role. Szczególnie podobały mi się dwa momenty w grze. Pierwszy to podłączenie się do serwerowni ctOS, by Aiden mógł zacząć wykorzystywać swoje zdolność na szeroką skalę.
Niespecjalnie spodobało mi się, że gra sugerowała rozwiązanie siłowe. Wysłała mnie do sklepu i kazała kupić broń. Kupiłem na odczepnego jakiś lepszy pistolet. Nie, nie pasowało. Kazała wrócić i kupić karabin, jakbym miał szturmować Fort Knox, a nie skromny budynek techniczny. Fakt, że było tam sporo pracowników ochrony, ale nawet tego karabinu nie wyjąłem. Uruchomiłem alarm w samochodzie na podwórzu, by odciągnąć strażnika od bramy. Zhakowałem zamek furtki, wśliznąłem się na podnośnik, który po uruchomieniu zawiózł mnie na drugie piętro, dokładnie tam, gdzie potrzebowałem. Strażnicy nie byli zbyt rozgarnięci. Ogłuszyłem pałką jednego, drugiego spotkał ten sam los, gdy tylko podbiegł zobaczyć, co się stało. Tak samo skończyło jeszcze dwóch, którzy też podbiegli zamierzając podnieść alarm, zamiast od razu go podnieść. Ostatni nosił ze sobą kamerkę, więc nie musiałem ruszać się z miejsca - zhakowałem kamerę przemysłową, przeskoczyłem do drugiej, potem do tej w klapie jego munduru, a stamtąd do komputera dostępowego. Tam, co zaskakujące, czekało mnie kilka coraz trudniejszych minigierek na czas - chodziło o przepuszczenie sygnału, niczym wody w zagadkach w Bioshocku. Fajne, wreszcie hakowanie wymagało czegoś więcej, niż tylko trzymania przycisku. Gorzej, że już po zhakowaniu uruchomił się alarm i miałem do wyboru uciekać lub wystrzelać drogę na zewnątrz. Wyskoczyłem, ukradłem furgonetkę, wyważyłem bramę i odjechałem. Mało finezyjne wyjście jak na hakera. A samo strzelanie absolutnie niczym się nie wyróżnia.
Watch Dogs
Niemniej czułem pewien niesmak, że gra wprost proponowała mi wystrzelanie wszystkich, a Aiden ma do dyspozycji cały arsenał. Odniosłem wrażenie, że jego umiejętności są tylko dodatkiem do gamy broni znanych z innych gier. Z pierwszych zapowiedzi wynikało co innego. Pistolet, pałka, hakowanie i kreatywność gracza w zupełności by wystarczyły - tak zamierzam grać i mam nadzieję, że będzie mi to umożliwione. Ale obawiam się, że gra będzie zbyt często zmieniać się po prostu w strzelaninę z systemem osłon. Martwi mnie, że podczas swobodnej jazdy po mieście zauważyłem, iż rzadko da się przeskoczyć przez więcej niż dwie kamery monitoringu, więc zawsze trzeba być w pobliżu czegoś, co chce się zhakować. Pewnie w niejedno z tych miejsc trzeba będzie wejść siłą.
Drugi ciekawy epizod z hakowaniem to misja na późniejszym etapie gry, gdy miałem przechwycić pewnego człowieka. Umówił się na spotkanie na podwórzu opuszczonej fabryki, a ja byłem tam przed nim. Mogłem się przygotować. Gra nieznośnie wprost podpowiadała mi, co mogę zrobić, wyjaśniając, że ślady kół to pewnie miejsce, gdzie parkują, a porzucony kubek kawy to zwyczajowe miejsce spotkania. Wykorzystując możliwości hakowania zablokowałem przejście i zamknąłem żaluzje w pomieszczeniu obok, by móc się tam schować w razie czego. Jednak gra nalegała, bym użył ładunków wybuchowych, więc rozłożyłem je w sugerowanych miejscach. Poszło nieznośnie łatwo, bowiem i samochód i ochrona wylecieli w powietrze. Problem sprawili mi tylko ciężko opancerzeni gangsterzy, ale tu wystarczyło wysadzić zdalnie zawory z parą, by powalić ich na ziemię i poprawić ładunkiem. Miałem wrażenie, że nie da się tej sekwencji przejść inaczej I znów: chciałbym mieć więcej opcji i móc wykorzystać samo hakowanie. Miałem wrażenie, że jest ono tylko dodatkiem do strzelania i wysadzania, w moim zdaniem powinno być odwrotnie. A swoją drogą: kontrahent i tak nawiał, więc czekał mnie pościg i śledzenie go w klasycznym stylu.
Watch Dogs
Najbardziej jak haker czułem się w sumie chodząc po ulicach, bez broni, tylko ze smartfonem. Sprawdzałem nazwiska mijanych ludzi, ich drobne grzeszki i osiągnięcia. Kradłem im pieniądze i muzykę z odtwarzaczy, która dodawała się do ścieżki dźwiękowej (świetny pomysł). Byłem nie do wykrycia i czułem się potężny w zupełnie inny sposób, niż gdy biegam z karabinem po mieście. Jakby bardziej.
I co, to tyle? Mój problem z Watch Dogs polega na tym, że choć grałem kilka godzin, to miałem wrażenie, że nie widzę za wiele nowego, jeśli chodzi o możliwości bohatera. Ubisoft przygotował bogatą w materiały (może nawet zbyt bogatą) kampanię promocyjną i choć nie starałem się nie oglądać ich zbyt wiele, to i tak mam wrażenie, że pokazano mi za dużo. Z góry wiedziałem, co będę mógł zrobić. Możliwe jednak, że wydawca specjalnie pokazuje tylko w zwiastunach i na prezentacjach wybrane i podobne do siebie fragmenty gry, a czeka mnie zaskoczenie gdzieś w środku. Acz nie jestem przekonany.
Zabawa z kolegami Na pewno jednym z nowych i zaskakujących elementów jest tryb wieloosobowy, choć nie wiem jeszcze czy nie będzie irytujący na dłuższą metę. Możliwość włamania się do cudzego świata jest póki co bardziej atrakcyjna dla najeźdźcy. To on wygląda jak zwykły przechodzień, musi udawać cywila i hakować z ukrycia wykradając dane najechanego. Ten drugi zaś biega bezradnie po dość dużym obszarze skanując osobę po osobie i próbując znaleźć wroga. Jeden z najazdów wygrałem chowając się za ogrodzeniem tuż obok zdezorientowanego gospodarza, drugą siedząc ukryty w samochodzie grzecznie zaparkowanym obok innych i patrząc jak przeciwnik miota się po stacji metra. Inwazje przerywają zabawę, mam więc nadzieję, że da się je wyłączyć, by spokojnie cieszyć się historią. Jednak gdy dwie osoby umówią się na wzajemne najazdy, to jeden z kilku wariantów na pewno da im sporo zabawy w to, kto jest sprytniejszy.
Watch Dogs
Zupełnie inny jest zorganizowany tryb wieloosobowy, gdzie dwie drużyny (3-8 osób) ganiają się po mapie próbując najpierw przejąć, a potem odkodować pakiet danych. Oczywiście mogą go w każdej chwili stracić, gdy przeciwnicy zmówią się, by wykraść im dane. Nawet z losowymi ludźmi. To świetna zabawa, gdzie robi się blokady samochodem ciężarowym, taranuje przeciwników, rozjeżdża ich, jak tylko wysiądą z samochodu i osłania kolegę jadąc obok i jednocześnie przyśpieszając dekodowanie. Strzelaniny, hakowanie elementów miasta, pościgi - to wciąga i na pewno jest miłą odmianą od standardowego deathmatchu. Jednak ten tryb, podobnie jak swobodne bieganie po mieście w kilka osób, będzie dostępny tylko na PC i konsolach nowej generacji.
A multiplayer wygląda tak:
Dodatki bez sensu Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie zaskoczyła. Minigry, które można uruchomić ze smartfona Aidena. Zupełnie nie pasowały do raczej poważnej wymowy samego Watch Dogs. W ramach rzeczywistości rozszerzonej można było na ulicach postrzelać do statków obcych, uzbrojonym samochodem porozjeżdżać demony z płonącymi głowami w uproszczonej wersji Carmageddona albo poskakać uzbrojonym pająkiem po mieście demolując to, co gra nam akurat zleci. Jak to wypada? Zobaczcie sami:
Innym fragmentem, który dodano chyba dlatego, że inni to mieli, jest zmiana garderoby. Uśmiałem się, gdy w sklepie mogłem sobie kupić nowy strój - jednak zawsze był to płaszcz i czapka, tylko w różnych kolorach Ok, może w pełnej wersji będzie coś więcej, wydaje mi się jednak, że twórcy zadbali o to, by Aiden nie zmieniał stylu. No i trzeba przyznać, że ładnie falują na wietrze te płaszcze.
ABY
Podsumowując... Jeśli chodzi o rozgrywkę, to spodziewam się całkiem ładnego poprawnego sandboksa. Widzę tu podobieństwa do Assassin's Creed - np. stopniowe odblokowywanie kolejnych obszarów i misji w mieście czy fragmenty platformowe, gdy Aiden próbuje po dachach dostać się w pobliże wieży, którą ma zhakować. Myślę, że fani asasynów odnajdą się w Chicago bez problemu - to nie jest dokładnie taka sama gra, ale bardzo podobna. Mam też nadzieję, że zapowiedzi twórców o wybieraniu swojego własnego stylu gry to prawda. Na razie nie bardzo to widziałem, zaledwie momentami.
Watch Dogs - będzie także aplikacja na tablety, pozwoli na wspólną zabawę z posiadaczami wersji konsolowej/komputerowej
Bardzo liczę na fabułę i to jest pole, na jakim twórcy mogą i powinni mnie zaskoczyć. Chcę się dowiedzieć, jaką rolę odegra Aiden Pearce w walce z systemem i jaki właściwie ma cel. Jak może wywrzeć zemstę na ludziach, którzy kontrolują całe miasto? Nadal do końca nie wiem, z kim walczy i czy ma jakąkolwiek szansę wygrać - jeśli mówiono o tym w jakichś zwiastunach, to cieszę się, że przegapiłem. Nie obraziłbym się, gdyby Watch Dogs było komentarzem na temat cywilizacji opanowywanej przez korporacje. Mogłoby nawiązywać do NSA, Snowdena, projektu Prism - choć to wszystko wydarzyło się już po zapowiedzi gry i twórcy byli nieco zaskoczeni, że ich wizja tak szybko się ziszcza. Mam nadzieję, że stworzyli ciekawą postać i będą się do końca trzymać koncepcji antybohatera, a w efekcie Watch Dogs zaproponuje kilka fabularnych twistów i niejednoznaczne zakończenie złe lub gorsze.
Paweł Kamiński