Graliśmy w Rainbow Six: Siege. Czy to Counter-Strike nowej generacji?

Od kilku lat Ubisoft wyraźnie nie wie, co zrobić z serią Rainbow Six. Parę lat temu zapowiedziano odsłonę o tytule Patriots, która z niewiadomych przyczyn została jednak skasowana. Na tegorocznym E3 pokazano zaś Siege, grę, która najwięcej wspólnego ma z... Counter-Strikiem.

Graliśmy w Rainbow Six: Siege. Czy to Counter-Strike nowej generacji?
marcindmjqtx
SKOMENTUJ

Forma prezentacji: pokaz jednego meczu z komentarzem i możliwość rozegrania jednego samemu.

Ubisoft mówi wprost: tryb wieloosobowy jest najważniejszy. O kampanii dla jednego gracza na razie nie wiadomo nic, poza tym, że takowa będzie. W pokazywanym na E3 trybie Hostage Rescue mamy mecze dwóch pięcioosobowych drużyn, z których jedna wciela się w stronę przetrzymującą zakładnika, a druga w oddział chcący go odbić. Między nimi, jak mówią twórcy, "znajduje się ściana". Obrońcy zawsze znajdują się w jakimś budynku, do którego muszą się dostać atakujący.

Rainbow Six: Siege

Cała wyjątkowość Siege polega na praktycznie w stu procentach dającym się niszczyć otoczeniu. I nie chodzi tylko o spadające przy ostrzale obrazy czy meble rozbijające się w drzazgi. Kluczowy jest fakt, że zupełnie dowolnie niszczyć można ściany - czy to przy pomocy ładunków wybuchowych, czy nawet broni palnej. To zupełnie zmienia sposób myślenia o mapie. Jeśli przeciwnicy ukrywają się w piwnicy, wcale nie trzeba atakować ich od frontu - można wysadzić podłogę i skoczyć im na głowę. Wiesz, że za cienkimi drzwiami kryje się przeciwnik? Po prostu je przestrzel. Albo zrób małą dziurę i wrzuć mu do zabawy granat. I tak dalej, i tym podobne.

Każdy mecz zaczyna się od krótszej fazy, w której obrońcy barykadują się w budynku. Głosując, uzgadniają jeszcze przed jej początkiem, gdzie umieścić zakładnika, a potem stawiają osłony i zasieki, przygotowując się na atak. W tym czasie ich przeciwnicy wysyłają do akcji maleńkie drony z kamerami, które pozwalają się rozeznać, gdzie znajdują się wrogowie i co robią. Pierwsza faza się kończy i przychodzi czas na akcję.

Rainbow Six: Siege Gra ma wiele wspólnego z Counter-Strikiem. Już pojedyncze strzały są zwykle śmiertelne, a po wyeliminowaniu przez wroga trzeba poczekać do końca rundy - nie można się odrodzić w trakcie. Mecze składają się z kilku rund, w których drużyny zamieniają się stronami. Akcja jest intensywna, choć momentami nie dzieje się nawet zbyt wiele.

Samo poszukiwanie przeciwnika czy próba wywabienia go z pomieszczenia pełne jest napięcia. Strzelaniny są krótkie - mniej chodzi tu o celne oko, a bardziej o taktykę, ostrożność i umiejętność wyprowadzenia innych w pole. Dobrze, że do rozgrywki wprowadzono zakładnika, dzięki temu całość nie zamienia się w prosty deathmatch. By zdobyć punkt, obrońcy muszą tylko doprowadzić go w bezpieczne miejsce - nawet jeśli wszyscy przy tym zginą, wygrają rundę (widziałem taką sytuację).

Rainbow Six: Siege

Kluczowe znaczenie w Siege mają dwie rzeczy: komunikacja głosowa i znajomość map. Ta druga to podstawa także z komunikacyjnego punktu wdzienia. Zdanie "Są w łazience!" nic nie mówi, jeśli nie wiesz, gdzie ta łazienka w ogóle jest. Poza tym o poziomach trzeba myśleć zupełnie inaczej, niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni, a to właśnie z uwagi na możliwość przebijania się przez ściany. Atak może nadejść praktycznie z każdej strony - stąd też zresztą bierze się w Siege jej intensywność, nieprzewidywalność i frajda.

Najbardziej zastanawia i martwi mnie tylko, że bez komunikacji głosowej gra może w ogóle nie mieć sensu. Już w pierwszej fazie, gdy obrońcy próbują przy pomocy dronów rozeznać się sytuacji, nie da się jej pominąć czy czymś zastąpić. Ktoś musi pojechać na piętro, a ktoś do piwnicy. Pewnie tylko jedna albo dwie osoby trafią na wroga. Jeśli nie dadzą o tym znać drużynie, to w zasadzie tak, jakby ich nie było. A to tylko jeden przykład - w czasie akcji komunikować się ze sobą trzeba nieustannie. Bez tego Siege nie ma sensu.

Rainbow Six: Siege

Gra robi spore wrażenie, ale wydaje się, że na dobrą sprawę nie będzie wystarczyło ją kupić, by czerpać z niej sto procent satysfakcji. Trzeba do tego będzie jeszcze namówić czterech kumpli.

Tomasz Kutera

Obraz

Wybrane dla Ciebie

Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne