Graliśmy w betę trybu wieloosobowego Uncharted 4: Kres Złodzieja [PIERWSZE WRAŻENIA]

Graliśmy w betę trybu wieloosobowego Uncharted 4: Kres Złodzieja [PIERWSZE WRAŻENIA]

Graliśmy w betę trybu wieloosobowego Uncharted 4: Kres Złodzieja [PIERWSZE WRAŻENIA]
marcindmjqtx
03.12.2015 17:00, aktualizacja: 07.01.2016 15:45

Naughty Dog robi to dobrze. W betę gra się na tyle znajomo, by czuć, że to po prostu kolejny Uncharted. Jednocześnie nowinek jest wystarczająco, by nie mieć wątpliwości, że to ten z czwórką na końcu.

Biegnę łysym Cutterem skrajem urwiska, podążając za odgłosami strzałów. Używam liny, by zrobić Tarzana nad przepaścią, turlam się efektownie w stronę osłony i zaczynam szyć znad niej w równie łysego Lazarevica. Zabijam go... i nagle wokół mnie pojawia się bańka, która znacząco spowalnia ruchy. W zdradzieckim slow-motion próbuję wrócić za osłonę, ale Snajper przyzwany przez Marlowe wykańcza mnie celnym strzałem w głowę. Spokojnie jednak, mam już pieniądze na Osiłka...

Tak, na mapach dzieje się dużo, zaś atmosfera potrafi się nadnaturalnie zagęścić. W drużynowy deathmatch gra się dynamicznie, a nowości skutecznie urozmaicają rozgrywkę. Pierwszym znaczącym dodatkiem są mistyczne artefakty - jedne uleczą naszych sojuszników, inne pozwolą widzieć przeciwników przez ściany, zdarzą się też takie, które spowolnią wrogów na wybranym obszarze. Kupimy je w trakcie meczu za pieniądze zdobyte ze zdobywania skarbów na mapie, cucenia kolegów i zabijania nieprzyjaciół. Potem, gdy będziemy chcieli ich użyć, wystarczy, że wciśniemy jednocześnie L1 i R1.

Mało wam i jeszcze raz chcecie siać zamęt magiczną mocą? Nic nie stoi na przeszkodzie, by zakupić ją ponownie, tym razem jednak będzie kosztować nieco więcej, aby uniemożliwić potencjalne spamowanie czarami. Artefakty są interesującą nowością, na dodatek utrzymaną w duchu serii (niektóre nawiązują nawet do przedmiotów z poprzednich części). Nie przegięto też raczej z ich potęgą, a to jak pomogą w walce, w dużej mierze zależy od tego, czy gracz dobrze wyczuje moment, w którym warto ich użyć.

Uncharted 4: Kres Złodzieja

Podobnie sprawa ma się z drugą znaczącą nowością - sterowanymi przez AI wspólnikami, których możemy przyzwać na jakiś czas do bitwy. Osiłek to chodzący czołg z minigunem, który wolnym krokiem naciera na wrogów, siejąc strach i zamęt. Kupienie go (bo wspólników kupujemy na tej samej zasadzie co artefakty) w momencie szarży przeciwników potrafi odmienić losy starcia. Snajper zajmuje się namierzaniem i eliminowaniem wrogów z daleka, ale znajdzie się też taki najemnik, który zaczai się na ciebie od tyłu i spróbuje udusić...

Wspólnicy są bardzo silni i skuteczni - może nawet trochę zbyt skuteczni - ale da się ich zabić, poza tym po niedługim czasie sami znikają. Radzenie sobie z problemem w postaci mocnego przeciwnika AI kładzie kolejną, świeżą wartswę tapety na ściany wysłużonego już multiplayera Uncharted. I jest znacznie ładniej z tą tapetą, znacznie ciekawiej.

To, z czego będziemy strzelać, jakie artefakty wykorzystamy i jakich wspólników wynajmiemy w trakcie walki, zależeć będzie od samodzielnie przygotowanego wyposażenia. Zaprojektujemy swoją postać, decydując czy mieć do dysposycji RPG, Osiłka czy może Gniew El Dorado. Miejsce na te dobra będzie ograniczone, więc każdy z pewnością chwilę przysiądzie, zastanawiając się, jak lubi grać - czy woli strzelać z karabinu, czy strzelby?; czy w trakcie walki preferuje wybór między Osiłkem a Snajperem, czy może weźmie tylko Osiłka, a zamiast Snajpera skorzysta z kamienia Cintamani? Poza uzbrojeniem, wspólnikami i artefaktami, pojawiają się też inne bonusy, które zdefiniują naszą postać, w rodzaju szybszego cucenia sojuszników czy znajdowania większej ilości amunicji.

Uncharted 4: Kres Złodzieja

Oprócz decyzji ważnych, podejmiemy te błahe, kosmetyczne - naszych bohaterów przystroimy w różne fatałaszki i przydzielimy im często absurdalne gesty. O ile tego typu drobnostki w grach zazwyczaj mnie nie intesują, o tyle muszę przyznać, że tutaj byłem pod wrażeniem tego, jak rusza się Drake - jak tańczy, bawi się jabłkiem czy robi sobie selfie. Ruchy Nathana były bardzo płynne i naturalne, a mimika niezwykle żywa; nie muszę też chyba dodawać, że jego model postaci wygląda obłędnie. No dobra, dodam: jego model wygląda obłędnie. Zresztą, wszystkie postacie, które były do wyboru, prezentowały się znakomicie, dając poczucie tego, że to rzeczywiście Uncharted nowej generacji.

Nieco gorzej prezentowały się za to dwie udostępnione mapy. O ile dżungla potrafiła jeszcze zrobić wrażenie oświetleniem czy roślinnością, o tyle druga, miejska lokacja zawodziła niewielką ilością szczegółów i dosyć biednymi teksturami. Mam nadzieję, że to efekt multiplayera, który jest stonowany graficznie na rzecz płynności (efektywnie - gra nie gubiła klatek), bo po tym jak wyglądają modele postaci, naprawdę ma się ochotę na jak najlepsze doznania wizualne.

Uncharted 4: Kres Złodzieja

Obie mapy można było przemierzać również z pomocą wspomnianej na początku liny - ostatniej z nowości. Choć prawa fizyki z pewnością wychodzą gdzieś na papierosa, kiedy huśtamy się nią na gałęziach, to trzeba przyznać, że frajda i dynamika starć trochę zyskują. Nie spodziewajcie się jednak, że nowy gadżet wprowadzi jakiekolwiek diametralne zmiany. To tylko ciekawostka, którą równie dobrze można zignorować.

Wielką przyjemnością było też usłyszeć Jarosława Boberka w roli Drake'a - aż przyjemnie się ginęło ze świadomością, że po odrodzeniu Nathan powita nas jakimś charakterystycznym one-linerem. Dubbing głównej postaci wciąż brzmi doskonale.

W becie zagramy tylko w drużynowy deathmatch (5vs5) do 35 zabójstw, ale artefakty, wspólnicy i wszystkie inne drobne nowości sprawiają, że gra nie powinna znudzić się tak szybko, jak może się wydawać. Świeże urozmaicenia na pierwszy rzut oka wprowadzają dużo dobrego i zmuszają do nowego podejścia do czegoś, co w sumie wydaje się całkiem znajome. Wygląda na to, że Naughty Dog tryb multiplayer prowadzi równie umiejętnie, co kampanię dla pojedynczego gracza. Trudno na tym etapie orzekać, czy sieciowe zmagania okażą się spektakularnym sukcesem (wciąż nie znamy lwiej części map i trybów), ale póki co wiem jedno - za godzinę otwarte zostaną publiczne serwery i będę pierwszym, który z krzykiem na ustach zahuśta się na linie, przyzywając Osiłka.

Patryk Fijałkowski

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)