Grałem w Werewolf: The Apocalypse - Heart of the Forest i jestem zachwycony. To może być growa "Wataha"
Tam były Bieszczady, tu jest Białowieża. I wilkołaki.
Trochę się pozmieniało. Kiedy kilka lat temu dziwiłem się, że Zaginięcie Ethana Cartera nie rozgrywa się w Polsce - wszak twórcy i tak przenieśli polskie lokacje i budynki do wirtualnego świata - tylko w wymyślonej wiosce, Adrian Chmielarz zareagował niezwykle nerwowo, a na mnie wylała się fala hejtu. Później na łamach Polygamii Chmielarz tłumaczył, że "zapadłe regiony Ameryki to obraz zrozumiały na całym świecie", więc The Astronauts kierowało się m.in. praktycznymi, komercyjnymi względami. Kto by chciał przyjechać na polską zapadłą wiochę?
Tymczasem mamy 2020 rok, niewielkie polskie studio Different Tales miejscem akcji swojej gry Werewolf: The Apocalypse - Heart of the Forest, bazującej na amerykańskim uniwersum (!), uczyniło naszą dziką Białowieżę.
Puszcza jest nie tylko dzika, ale w ostatnim czasie odegrała sporą rolę w naszym politycznym bagienku. Przypomnijmy - przeciw wycinkom drzew protestowali ekolodzy, miłośnicy przyrody, a także eksperci. Puszcza Białowieska była kolejną areną polsko-polskiego konfliktu. Kto nie z nami, ten przeciw nam. A las cierpiał.
Teraz możemy jednak zobaczyć go w innej formie, choć akurat element "ekologiczny" i obrona pierwotnych krajobrazów przed zakusami nowoczesności może odegrać istotną rolę.
Bez pośpiechu
Werewolf: The Apocalypse - Heart of the Forest to druga gra Different Tales. I to widać. Niby trochę gra osadzona w legendarnym uniwersum różni się od Wanderlust, ale założenia są te same. Dużo się czyta, podejmuje decyzje, chłonie klimat. Slow gaming.
Nieustannie pomysły Different Tales mnie zachwycają. Przywiązanie do detalu, celebrowanie chwili. Rysunek starego PKS-u, odgłosy puszczy, chwila namysłu jak powinna zachować się bohaterka i zastanowienia, jak potoczy się historia. Nikt cię nie pogania, nikt nie sugeruje, że wybrana tekstowa kwestia była zła lub dobra. Okaże się. Wszystko w swoim czasie.
O Werewolf: The Apocalypse - Heart of the Forest trudno się pisze, bo można przez przypadek zdradzić zbyt wiele. A wszystko powinno odkrywać się samemu. Wiedzcie jedynie, że trafiamy do Białowieży, bo bohaterkę las "woła". Z jakich powodów? Demo udostępnione mi przez twórców sugeruje, ale wprost jeszcze niczego nie powiedziano. Ale sam tytuł i uniwersum swoje zdradza, prawda?
Inne podejście do wilkołaków
Gra się w to jak w Wanderlust, czyli pewnie Paweł Hekman odpadnie, a ja będę zachwycał się każdą chwilą. Coraz bardziej podoba mi się, jak Different Tales jest świadome tego, co chce powiedzieć. Z jednej strony Białowieża to rzeczywiście intrygujące miejsce z "punktu widzenia zachodu", a z drugiej - będące czymś, co zrozumiałe jest tylko dla nas, a jeszcze bardziej dla mieszkańców tamtego rejonu.
Już w krótkim demie autorzy zasugerowali obecność skrajnej prawicy, co przypomina choćby scenariusz Watahy. Właśnie z tym serialem krótki epizod Werewolf: The Apocalypse - Heart of the Forest mi się kojarzy i właśnie w tej podobnej dzikości (bo nie egzotyce) upatruję ewentualnego sukcesu gry. Choć nie mam złudzeń. To nie będzie komercyjny hit, a perełka, która zachwyci nielicznych. Innych znudzi, co też można zrozumieć - autorzy bazują na samym tekście, rozgrywki tu niewiele. Ale co z tego, skoro Werewolf: The Apocalypse - Heart of the Forest ma przepiękne tło graficzne i równie dobre dźwięki? Naprawdę wydaje się, że gra tchnie sporo innowacji w swój gatunek visual novel.
I ma jeszcze Białowieżę. Piotr Gnyp, którego starsi czytelnicy Polygamii doskonale znają, a który z Different Tales blisko współpracuje, domagał się swego czasu, aby eksportować polskość w nowoczesnym wydaniu. Werewolf: The Apocalypse - Heart of the Forest jest pięknym przykładem kulturotechu. Szkoda, że na takie produkcje trzeba było czekać aż tyle czasu. Kto wie, jak wyglądałaby rodzima branża, gdyby niektórzy odważyli się wcześniej.