Grałem w Kursk, polską przygodową interpretację rosyjskiej katastrofy
Polska gra Kursk zasłynęła z tego, że samym faktem swojego istnienia zbulwersowała Rosjan. Sprawdziłem, czy jej grywalne demo budzi dla odmiany jakieś pozytywne emocje.
Rosyjska łódź podwodna o atomowym napędzie, wierni ojczyźnie marynarze, a w środku tego wszystkiego ty. Człowiek z zewnątrz, spoza zgranej załogi statku, a także kręgu zaufania. Tak przynajmniej sugeruje pierwsza scena gry, w której jesteś zamykany w kajucie "do przyjścia kapitana". Szczęście w nieszczęściu, że zanim ten się stawia na miejscu, dzieje się... coś. Część pokładów staje w płomieniach, wybucha panika i zamieszanie, w którym podejrzliwie traktowany gracz wydaje się najmniejszym w tej chwili problemem.Najmniejszym, więc nikt nie zważa na fakt, że w szczelnie zamkniętej kajucie pojawił się dym z szybu wentylacyjnego. Pierwsze co zrobiłem po otrzymaniu władzy nad bohaterem to przeszukanie otoczenia, znalezienie kawałka kartonu, taśmy i zaklejenie kratki wentylacyjnej. Dało mi to trochę czasu, żeby kombinować dalej. Urwać rurę spod sufitu i wykorzystać ją w charakterze dźwigni na zablokowanych drzwiach.Kursk nie jest podwodnym escape roomem, a grą przygodową, gdzie trzeba łączyć fakty i przedmioty, żeby ruszyć akcję dalej. Całość toczy się w pełnym 3D w trybie FPP. Są też rozmowy z NPC-ami, a nawet różne ścieżki dialogowe. Po krótkim demie ciężko mi jednak powiedzieć, jaki będą miały wpływ na dalszą akcję. Kolejną mechaniką gry są Quick Time Eventy. Z jednej strony znienawidzone przez sporą grupę graczy, z drugiej nieźle urozmaicające tradycyjną dla przygodówek FPP, jednak dosyć powolną rozgrywkę. Całkiem ładnie je zrealizowano, w czasie takiej sekwencji przeważnie coś się zawala, zapala albo zatapia. To też wygodny sposób na zamknięcie drzwi za plecami i delikatna sugestia kierunku, w którym powinniśmy się udać.
Skupiam się na mechanice, bo na gamescomie pierwszy raz można było nie tylko zagrać, ale w ogóle zobaczyć Kurska w ruchu, ciekawie zapowiada się jednak historia. Tytułowy Kursk i jego katastrofa to nie wszystko, w tle jest bowiem jeszcze jakaś intryga szpiegowska między krajami NATO a Rosją. Rzecz dotyczy rosyjskich rakiet podwodnych wyprzedzających zachodnie rozwiązania o kilka długości. To, podobnie jak historia Kurska, fakt, który stał się kolejnym punktem wyjścia do fabuły. Zapowiada się więc w sumie rzadko spotykane tego typu grach indie political-fiction. Bez nadprzyrodzonych mocy, żołnierzy-zombie i innych cudów. Zarówno fabuła jak i odwzorowanie okrętu podwodnego mają być tak bardzo realistyczne jak tylko się da.Kursk nie ma jeszcze daty premiery ani wydawcy, nie ma też pięknej na wzór Layers of Fear czy Get Even grafiki. Prezentuje się trochę surowo, ale solidnie, będąc bazą pod (oby!) ciekawą historię. I, tak z ręką na sercu, pierwszą grę katowickiego developera Jujubee, w którą autentycznie mam ochotę pograć.