Gra na wieczór: Madness Accelerant
Wieczór to nie pora na wesołe platformówki czy kolorowe łamigłówki. Przygaście więc światło i przygotujcie się na przygodę, której nie zaliczycie do wesołych. Witajcie we flashowym świecie, gdzie nikt nie boi się pociągać za spust, ani używać pięści jako głównego argumentu w dyskusji. Skoro macie już w dłoniach ulubiony trunek, najwyższy czas uruchomić Madness Accelerant.
12.10.2010 | aktual.: 08.01.2016 13:23
Recz dzieje się gdzieś w Nevadzie. Główny bohater ubrany w glany, czerwone okulary i szal przesłaniający twarz, zabija clowna sprzedającego hot-dogi. Okazuje się, że typ z pomalowaną facjatą posiada jakąś demoniczną moc, bo po chwili zamienia się w ogromnego potwora, którego głównym marzeniem jest zbić naszego herosa na kwaśne jabłko, a następnie rozszarpać jego zwłoki. Ale skoro wzięliście do ręki myszkę, nie może pójść mu tak łatwo, prawda?
Najwygodniej poruszać się klawiaturą, a mierzyć i strzelać myszką. A jest co schwycić w wirtualną dłoń. Na bogaty arsenał destrukcji składają się klasyczne pistolety, strzelba, wszelkiej maści karabiny, wyrzutnia granatów, miotacz ognia, czy piła mechaniczna. Za jej pomocą pokonacie clowna, który będzie siłą przerzucał Was na kolejne plansze. Punktów życia ma on dokładnie 1200, ale po kilkunastu minutach dacie mu radę. Przy okazji rozprawicie się z około setką uzbrojonych pachołków, których położycie siłą broni lub własnych pięści. Jedzcie znalezione hot-dogi, uzupełniając przy tym mający 20 punktów pasek energii, choć trzy życia pozwolą na komfortowe przyjmowanie ołowiu na klatę.
Gra ma dwa minusy. Trwa jedynie kilkanaście minut i nie stanowi wyzwania. Potrafi też mocno "chrupnąć", choć autor na tę dolegliwość zaleca naciśnięcie Q i obniżenie jakości grafiki. A trzeba przyznać że oprawa przyciąga oko...i ucho, bo w tle przygrywa dynamiczna muzyka. Strzela się przyjemnie i za jednym posiedzeniem dobrnąłem do końca, nie mając dość. Wraz z napisami końcowymi Madness Accelerant odsyła do animacji Madness Consternation, ale zaryzykujcie tylko jeśli nie macie dość brutalnego do przesady, kreskówkowego klimatu. Grę warto sprawdzić i wysłać clowna do Piekła...czy też w inne miejsce, do którego trafiają martwi sprzedawcy hot-dogów.
Paweł Winiarski