Good morning, Bad Company 2: Vietnam
Battlefield: Bad Company 2 sprzedało się od premiery w ponad 5 milonach sztuk. Powiedzmy sobie szczerze - EA byłoby głupie, gdyby nie postanowiło jeszcze na tym tytule zarobić. Nie jest - dlatego już zimą ukaże się dodatek do gry, usytuowany w realiach, w których będziecie mogli samemu przekonać się, jaki jest zapach napalmu o poranku. Tak, chodzi o Vietnam.
08.11.2010 | aktual.: 07.01.2016 15:55
Od razu na początku ustalmy jedno: to nie jest pełnoprawna gra. To tylko dodatek. I to tylko do trybu wieloosobowego. Jeśli więc zastanawiacie się, jak się w Vietnam gra, to odpowiedź brzmi: tak samo, jak w Bad Company 2. To szybsza, bardziej dynamiczna i bardziej intensywna niż pecetowe Battlefieldy, ale jednocześnie bardziej taktyczna niż gry z serii Call of Duty, sieciowa strzelanina. W podsumowaniu recenzji wersji podstawowej Tadek Zieliński pisał tak (wystawiając przy okazji bardzo wysoką ocenę 5+):
Bad Company 2 wzięło niemal wszystko co najlepsze w serii Battlefield i podpatrzyło co sprawdza się u konkurencji. Efekt jest taki, jakiego się spodziewałem - najlepsza strzelanina sieciowa, w jaką miałem okazję pograć na konsolach. Idealnie wyważona, technicznie dopracowana, ładna, dynamiczna a jednocześnie przywiązująca wagę do taktyki.
Czym więc Vietnam chce zdobyć serca graczy? Odpowiedź zabrzmi może głupio, ale: Wietnamem. Klimatem. Sceneria żywcem wyjęta jest z filmów takich, jak Platoon czy Full Metal Jacket. Wiecie, palmy, drewnianie chatki, ziemia spalona napalmem, te sprawy. Spójrzcie zresztą na zamieszczone obrazki. Podobnie wyposażenie - zamiast nowych, lśniących karabinów i pistoletów, mamy stare i pordzewiałe, zamiast defibrylatora - "staroszkolną", jeśli można tak powiedzieć, strzykawkę. Ot, szczegóły. Jedyną zmianą w rozgrywce, jaką to za sobą pociąga, jest brak celowników optycznych. Gra powinna więc być trochę trudniejsza. Biorąc pod uwagę, że to dodatek przeznaczony dla tych, którym BC2 się podobało i są już raczej wprawieni, to chyba dobra wiadomość.
Inne realia pociągnęły za sobą także drobne zmiany w umiejętnościach. W większości pozostawiono je w niezmienionym stanie, zmieniono jedynie to, co nie pasowało do epoki.
Przy okazji kosmetycznych zmian warto wspomnieć jeszcze o jednej. Teraz w pojazdach będziemy mogli słuchać muzyki - oczywiście z epoki. Nie ma jak pojeździć czołgiem po Wietnamie przy dźwiękach, na przykład, "Fortunate Son" Creedence Clearwater Revival. Super pomysł.
Jeśli chodzi o suche dane, to dostaniemy 4 nowe mapy w znanych już z wersji podstawowej trybach rozgrywki, 15 broni (w tym nowość: miotacz płomieni. Efektowny, ale chyba odrobinę przegięty, należy dodać. Mam wrażenie, że doświadczeni gracze dość szybko będą mieli dosyć biegających z nim "świeżaków") i 6 pojazdów (2 czołgi, 2 samochody, helikopter i łódź patrolową). Wspomniana ścieżka dźwiękowa zawierać ma 49 utworów. Poza tym jeszcze 10 nowych trofeów/osiągnięć i to tyle, jeśli chodzi o dane ilościowe. Cena - ok. 49 złotych. Sami oceńcie czy to dużo, czy mało. Miłośnicy Bad Company 2 pewnie się skuszą, bo mogą być pewni, że Vietnam im się spodoba - jak mówiłem, to w gruncie rzeczy to samo, co wersja podstawowa. A pozostali... Najpierw niech spróbują samego BC 2. Jeśli wcześniej, oczywiście, nie wciągnie ich Black Ops...
Tomasz Kutera