Gogle VR bez kabli, peceta lub telefonu? HTC Vive planuje niemałą rewolucję
Sporo osób nadal nie zasmakowało zabawy w wirtualnej rzeczywistości, a ta już powoli wchodzi w drugą generację.
No to zaczynamy. Rozwój technologii VR jest kwestią czasu, bo jeśli coś rzeczywiście blokuje jej popularność, to właśnie te ograniczenia związane z wiekiem dziecięcym (i cena. Ale o cenach nie rozmawiamy, skoro jesteśmy tacy bogaci, prawda?). Bank rozbiło wczoraj HTC Vive, wrzucając do sieci grafikę zapowiadającą nową generację gogli. Sprzęt ma działać bez peceta lub telefonu. Co oznacza także brak kabli - moich antagonistów w przygodzie z tą technologią. "Przyszłość jest teraz"? Spokojnie, poczekajcie na specyfikacje przyszłego ustrojstwa.
Przypominam, że pomimo statusu "sprzętu dla najlepszych" Vive kradnie niewielki kawałek całego VR-owego tortu. Według ostatnich danych zajmują około 30% tego młodego rynku, wyprzedzając co prawda Oculusa (20%), ale kuląc się w kącie przy "plebejskim" (teoretycznie najtańszym) PlayStation VR. Gogle od HTC i Oculusa nie są związane wyłącznie z grami, wiem, stają się częścią świeżego horyzontu technologicznego, więc ich potencjał jest większy od hełmu Sony.
Jasne, dla większości z Was to zaledwie ciekawostka. Granie na Vivie wymaga porządnego peceta i samego VR, które nadal reprezentuje najwyższą półkę cenową. A do tego nieco większej przestrzeni niż studencki pokoik w wynajmowanym mieszkaniu. Ale ta myśl, że następnym krokiem są "samodzielne" gogle, bez zagrożenia utraty zębów, bez konieczności ładowania kasy w komputer - ta myśl jest ekscytująca. Dziecko kochające nowe zabawki nigdy we mnie nie umrze. Czekamy zatem na następne wieści od HTC. Sprzęt mamy zobaczyć jeszcze w 2017 roku.
Adam Piechota