"Amerykańska Godzilla to tylko duże zwierze, które je ryby. Japońska Godzilla to prawdziwy potwór."
To po prostu musiało się stać. Po tym, jak Amerykanie nakręcili swoją wersję Godzilli, Japończycy poczuli się oszukani. A co ważniejsze, zaczęli żałować, że odsprzedali licencję. Dlatego już w kilka tygodni po premierze amerykańskiej super produkcji jeden z współtwórców Godzilli ogłosił, że Tocho pracuje nad nową Godzillą o podtytule Milenium. Minął rok i prawdziwa japońska Godzila trafiła do kin, by z przeszło półrocznym opóźnieniem dotrzeć i do nas. Akcja filmu ma miejsce jak zwykle w Japonii. Młoda reporterka chce zrobić zdjęcia słynnemu potworowi. W tym celu porosi o pomoc jednego z prywatnych naukowców, zajmujących się badaniem Godzilli. Mimo niepowodzenia, nadal chce zrobić to zdjęcie. W międzyczasie wojsko przygotowuje nową broń, by pokonać gada oraz wydobywa tajemniczą skałę z głębin oceanu. Znaleziona skamielina okazuje się być żywa. Uwalnia się z wojskowych zabezpieczeń i toczy pierwszy pojedynek z Godzillą, który kończy się wygraną króla. Jak się okazuje, znalezisko jest w rzeczywistości obcym statkiem, który rozbił się na ziemi przed kilku milionami lat. Kosmita staje się zagrożeniem dla całego świata i tylko Godzilla może go powstrzymać... Godzilla powraca i to w wielkim stylu. Po ogromnej porażce, jaką okazała się amerykańska wersja, Japończycy po raz kolejny udowadniają, że tylko oni wiedzą jak kręcić filmy potworach. Fabuła, jak to zwykle w filmach z Godzillą, jest tylko pretekstem do pokazania pojedynków ogromnych potworów demolujących przy tym Tokio. Sam gad przeszedł drobne zmiany kosmetyczne. Zmieniła się jego paszcza, która teraz nadaje mu jeszcze bardziej przerażający wygląd ukazując ogromne zęby. Inaczej wygląda także jego grzebień. Płaty są ostro zakończone i o wiele większe. Natomiast technika, jak± kręcono sceny z udziałem ogromnych potworów, pozostała niezmieniona. Godzilla to nadal ubrany w gumowy kostium aktor, który chodzi niszcząc miniaturowe budynki. Dzięki temu król odzyskał swój styl. Wszystko to poprawiono odrobiną efektów komputerowych w postaci mutującego się obcego oraz radioaktywnego promienia wypuszczanego z paszczy Godzilli. Całość wygląda tak, jak poprzednie japońskie produkcje z Godzillą w roli głównej, czyli w sposób jedynie słuszny. Potwór nie ucieka przed helikopterami, nie chowa się w kanalizacji ani nie składa setek jaj w ciągu kilku dni, tylko dumnie kroczy przez miasto niszcząc budynki, nie obawiając się kilku pocisków. Od razu widać różnice. Tak właśnie powinna wyglądać prawdziwa Godzilla