Godus zniknie ze Steama i stanie się częścią Godus Wars. Peter Molyneux twierdzi, że wymyślił się na nowo
Fakt, że o nowej produkcji mówi dopiero, gdy ta jest dostępna może dowodzić, że nie żartuje.
03.02.2016 | aktual.: 03.03.2016 11:58
Nie miałem wątpliwości, że o Peterze Molyneux jeszcze usłyszymy. Miniony rok był dla niego fatalny. Godus notorycznie rozczarowywał, z planów na rozwój gry i umieszczenie w niej zwycięzcy konkursu Curiosity nic nie wychodziło, a jeszcze w lutym dziennikarz Rock Paper Shotgun zaczął wywiad od pytania czy Molyneux jest patologicznym kłamcą.
Molyneux odsuwał się w cień, większość pracowników studia 22cans pracowało nad nowym projektem - The Trail, a o Godusie powoli zapominaliśmy, pogodzeni z faktem, że gra nigdy nie dorośnie do obietnic składanych w trakcie zbiórki pieniędzy. Do tego droga jest wciąż daleka, ale dziś Molyneux przypomniał, że pomimo medialnej ciszy wcale nie odszedł na emeryturę.
Godus Wars to pierwszy krok, do zrealizowania obiecanego dawno temu multiplayera w Godusie. Póki co to osobny byt, darmowy dla posiadaczy Godusa, dla innych dostępny w steamowym Wczesnym Dostępie. Sam Godus ma zniknąć ze sklepu Valve i stać się częścią pakietu Godus Wars.
To prosta strategia, w której gracz toczy z komputerem bitwy, wpływając na ich wynik swoimi boskimi mocami. Samo w sobie to nic wielkiego, ale jest dowodem na to, że Godus nie umarł. Oraz pierwszym krokiem, by Bryan Henderson (chłopak, który dokopał się do wnętrza Curiosity) mógł wreszcie zostać "bogiem bogów" i czerpać z gry profity. Póki co pojawia się w Godus Wars w roli jednego z bóstw.
Przy okazji premiery Godus Wars, Molyneux na chwilę przerwał milczenie i usiadł do rozmowy z Eurogamerem. Z bólem wspomina wywiad z RPS, utratę zaufania oraz członków zespołu, którzy nie chcieli już pracować nad Godusem - grą, która generuje tak negatywne emocje. Myślał o emeryturze (aczkolwiek informacja o tym na jego Twitterze była ponoć efektem "włamu"...), ale zamiast niej postanowił wynaleźć się na nowo.
Rozwiązaniem tej przegrzewającej synapsy łamigłówki ma być właśnie Godus Wars. Gra, o której pewnie wcześniej nie słyszeliście (choć tytuł został odkryty jakiś czas temu w bazie Steama). To efekt nowej filozofii Molyneux - o grach będzie rozmawiał dopiero, gdy wszyscy będą mogli w nie zagrać.
Ok, szanuję próbę walki z własnymi słabościami, ale wydaje mi się, że podobne słowa padły z jego ust po pierwszym Fable, które nie miało szans sprostać obietnicom projektanta. A potem i tak przekonywał, że Fable: The Journey nie będzie grą na szynach... Godus Wars póki co nie wygląda na nic szczególnie wartego naszej uwagi. Nie oferuje nawet rozgrywki z innymi graczami, choć ta oczywiście jest w planach, bo projekt ma przetrzeć szlak do multiplayera w Godusie. Po nim przyjdzie czas na tryb, w którym Bryan Henderson wreszcie zasiądzie na tronie "boga bogów". Kiedy? Nie wiadomo. Molyneux nie gwarantuje, że wydarzy się to w bieżącym roku. Więc tak naprawdę wiele się nie zmieniło - wciąż składa obietnice.
Sam Henderson dał już sobie spokój z czekaniem aż 22cans wywiąże się z tego, co mu obiecano. W międzyczasie pojawił się już w Not a Hero, a pod koniec lutego ma wystartować Forgotten God Bundle, z którego część zarobków zostanie przekazane właśnie temu chłopakowi.
Rozmowa z Eurogamerem nie oznacza, że Molyneux znów otwiera się na media. Zamierza skupić się na pracy developera, a nie marketingowca - zakasać rękawy i klepać kod jak każdy inny. Posuwa się nawet do stwierdzenia, że zeszłoroczne fiasko ostatecznie wyszło mu na dobre. I tak naprawdę musiało się kiedyś wydarzyć. Brzmi jak kolejna dobrze brzmiąca formułka, ale kto nie chciałby zobaczyć następnej dużej gry od Petera Molyneux? Dobrze, że nie wybrał emerytury. Choć musi wrócić z czymś ciekawszym, niż Godus Wars. O ile kiedyś wygrzebie się z tego dołu, który jednak sam sobie wykopał.
Maciej Kowalik