Gears 5 - recenzja. Dobrze tu wrócić

Piąte Gearsy to solidna jak zawsze w serii rozgrywka i mile widziane nowości.

Gears 5 - recenzja. Dobrze tu wrócić

Za czasów pierwszej trylogii Gears of War, jeszcze na Xboksie 360, nigdy bym nie pomyślał, że będzie mnie cokolwiek obchodziła warstwa fabularna serii. Pretekstowa opowieść science-fiction o walce z podziemnym najeźdźcą? Klockowaci bohaterowie, rzucający one-linery w rodzaju (wybaczcie, nie przetłumaczę) “eat shit and die”? Nie było to coś, co porywało emocje i panowało nad wyobraźnią. Chociaż, oczywiście, strzelało się super, a połączenie karabinu z piłą mechaniczną to wciąż jeden z najlepszych wynalazków w historii shooterów.Zmieniła to nieco czwarta część serii. Nowy developer - założone przez Microsoft Coalition - przyniósł trochę świeżości. Bohaterowie zaczęli przypominać ludzi. Świat nabrał życia. Zacząłem się autentycznie przejmować tym, co z nimi będzie.W ogóle mam wrażenie, że lubię “czwórkę” dużo bardziej niż inni recenzenci. Cenię ją za awanturniczy klimat (szczególnie w pierwszej połowie), humor i lekkość, której brakowało poprzednim częściom. Paradoksalnie ułatwiało to traktowanie całej historii poważnie - Gearsy przestały być zbuntowanym nastolatkiem, kopiącym śmietniki. Można je było w końcu polubić za coś więcej niż fajne strzelanie (dokładnie tak samo jak nastolatka, kopiącego śmietniki, ta metafora wciąż ma sens).Piąta część to dalsza ewolucja formuły, pogłębienie historii i nowości, dzięki którym Coalition na dobre odciska swoje piętno na Gearsach. Jeżeli lubicie tę serię i lubiliście “czwórkę”, to poczujecie się jak w domu.Największą nowością jest to, co w większości wydawanych w tej generacji gier. Gears of War jest teraz grą w otwartym świecie! No, nie do końca. Ale w dwóch z czterech aktów dostajemy na dużą część rozgrywki sporych rozmiarów, otwartą mapę, po której można się przemieszczać całkowicie niepraktycznym ślizgaczem (niepraktycznym z punktu widzenia prawdziwego świata - sterującej nim bohaterce siedzący na wieżyczce towarzysz zasłaniałby przecież całe pole widzenia - ale w grze jeździ się nim bardzo przyjemnie).Poza dojechaniem do kolejnego znacznika głównej misji można tam wykonywać szereg zadań pobocznych. O części z nich wiemy wcześniej, część trzeba sobie znaleźć. Nic rewolucyjnego, a te poboczne misje to często jedynie pojedyncze strzelaniny. Ale daje to serii coś, czego tak bardzo jej brakowało - poczucie, że tu w ogóle jest jakiś świat. Że jest o co walczyć.Wrażenie wzmagają rozbudowane sekwencje fabularne. Coalition wyraźnie inspiruje się zagrywkami Naughty Dog. Mamy w grze sporo momentów, w których po prostu chodzimy po lokacjach, obserwujemy ich życie, przysłuchujemy się rozmowom bohaterów niezależnych. Świat Gearsów w końcu przestaje być dzięki temu jednym wielkim polem bitwy.Zanim zagrałem w Gears 5 słyszałem plotki o tym, że Coalition zrobiło coś takiego jak Sony w nowym God of War. To spora przesada. Owszem, fabuła stara się być trochę poważniejsza (w sensie tematyki, nie tonu) i bardziej skoncentrowana na postaciach. Ale to wciąż historia o złu, które wyskoczyło z dziury. Tyle tylko, że tym razem dorzucony jest do niej potężny i zaskakująco sensowny wątek osobisty.Główna bohaterka przez większość gry, znana z “czwórki” Kait, jest z jakiegoś powodu związana z nowym najeźdźcą - będącym de facto odrodzoną Szarańczą Rojem. Dodaje to fabule osobistej motywacji, dzięki której strzelanie do najeźdźcy z dziury staje się nieco bardziej emocjonujące.Nie jest to oczywiście żadna wielka proza, ale są w niej postacie, które lubimy, ich działania i decyzje mają sens, rozumiemy też, co i dlaczego dzieje się z sekwencji na sekwencję. W wysokobudżetowej grze akcji to już naprawdę sporo.Tak jak dużych zmian i nowości doczekała się struktura gry, tak pod względem rozgrywki innowacji jest mniej. Przede wszystkim dlatego, że Gears 5 stoi na wciąż silnych fundamentach poprzednich części serii. Wciąż nie udało się wymyślić niczego lepszego niż karabin z piłą, chociaż twórcy próbowali (jest więc np. Lancer, który zamiast piły ma granatnik).Najważniejszym nowym pomysłem jest rozszerzenie roli towarzyszącego graczowi latającego robocika Jacka. Dysponuje on teraz dwiema umiejętnościami - wspomagającą i bojową. Pierwsza daje nam np. chwilową nieśmiertelność, niewidzialność albo oznacza pobliskich wrogów, druga - oślepia przeciwników czy rozstawia na polu bitwy elektryczne pułapki. Pomiędzy poszczególnymi umiejętnościami można się dowolnie przełączać w trakcie bitwy, można je także rozwijać i usprawniać za znalezione na mapach części.Nie zmienia to gry dramatycznie, ale dodaje jej dodatkową, lekko taktyczną warstwę. Nie tylko w samych walkach, ale i w poza nimi. Choćby dlatego, że niektóre z wspomnianych zadań pobocznych potrafią być znacznie trudniejsze od podstawowej gry. Czasami warto więc poczekać z ich wykonaniem do zdobycia szczególnie potężnego usprawnienia Jacka (np. takiego, które do oślepiania wrogów dodaje efekt zamrażania).Jak chyba każda współczesna gra (niestety), Gears 5 borykało się w czasie premiery z szeregiem problemów. Błędy pojawiające się na serwerach potrafiły nawet blokować progres w kampanii dla pojedynczego gracza (rozwiązaniem było odłączenie konsoli od sieci). Teraz jest już lepiej, ale Coalition wciąż pracuje nad łataniem gry. Z jednej strony brawa za reagowanie na opinie graczy, ale z drugiej - czy naprawdę nie możemy już oczekiwać, że gra będzie ukończona na premierę?Nie jest też na konsolach idealnie z wydajnością. A przynajmniej na Xboksie One. W trybie dla pojedynczego gracza Gears 5 działa wprawdzie idealnie w stałych 30 klatkach na sekundę, ale nieco gorzej jest w coopie na podzielonym ekranie. Tutaj płynność animacji potrafi w niektórych sekwencjach spaść znacząco utrudniając celowanie. W poprzednich częściach tego nie było - stanowiły one zawsze absolutny wzór tego, jak powinien działać taki tryb. Szkoda, że tym razem się nie dało. Może - znów - uda się poprawić łatkami.To jest chyba największe rozczarowanie nowych Gearsów. Wydawałoby by się, że na etapie piątej części w ogóle i drugiej od tego samego studia wszystko będzie dopięte na ostatni guzik. Szczególnie w przypadku tak ważnej dla Microsoftu produkcji, jednego z nielicznych naprawdę wartych uwagi tytułów na konsolową wyłączność Xboksa.Na etapie piątej części serii każdy też wie już raczej dobrze, czy jest nią zainteresowany. Gears 5, choć wprowadza pewne nowości i urozmaicenia, nie zmienia dramatycznie sprawdzonej formuły. Ciągle to mnóstwo chowania się za osłonami i strzelania do nadbiegających na gracza wrogów.Czy to wystarczy? Mi tak. Na pewno nie mamy teraz na rynku takiego przesytu strzelanek opartych na osłonach jak w czasach pierwszej trylogii.Czasami wszystko, czego potrzeba, to znany i bezpieczny cover shooter. Gears 5 spełnia tę rolę bardzo dobrze.Dominik Gąska

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.