Gdy Dark Souls spotyka Monster Huntera - wrażenia z dema Soul Sacrifice
Klimat z pierwszego, elementy walki i mechaniki z drugiego - Soul Sacrifice daje też sporo od siebie i zdecydowanie syci.
Właśnie mamy zginąć, ale nagle pojawia się przed nami dziwna demoniczna książka. Ma na imię Lacrim i na jej kartach znajdziemy historię walk potężnego czarnoksiężnika, które za chwilę sami przeżyjemy. Klatka, w której jesteśmy więzieni, to niejako główne menu, po którym możemy rozglądać się z wykorzystaniem kamery w PS Vicie. Poza książką jest jednak niewiele do roboty, kartkujemy więc... Tak, Keiji Inafune wciąż ma głowę pełną pomysłów, a to tylko pierwszy z nich.
Dostępne od dziś demo Soul Sacrifice jest treściwe, ale jako że sami możecie (lub zaraz będziecie mogli) je ściągnąć, nie będę się wgryzał szczególnie głęboko. Coś napisać jednak muszę, bo gra nie zawodzi.
Niekiedy lepiej zostawić przeciwnika kolegom
Soul Sacrifice wywołał u mnie weselszy przepływ krwi systemem walki, który całkiem sporo wnosi na półeczkę, którą pretensjonalnie nazwalibyśmy "slasherami z demonami". Przede wszystkim nie ma tutaj jednego przycisku odpowiedzialnego za atak - takiego zwykłego, podstawowego ciosu do okładania wrogich korpusów. Są jedynie offeringi, czyli ataki specjalne przypisywane przyciskom na padzie. Problem jest taki, że nie da się nimi łoić przeciwnika bez końca. Każdy offering ma "datę ważności", określoną liczbę użyć, po której w tej walce przepada. Można go potem odzyskać dzięki Lacrimie, substancji, którą zdobywamy wycierając kropelkę z oka naszego kolegi-książki. Tak, kropelkę, Librom się bardzo oburza, gdy nazwiemy ją łzą.
Librom
W demie offeringów było ok. 20 - broń biała, ataki na krótki dystans, broń miotana, zaklęcia uzdrawiające. Dodatkowo wzmocnione mocą żywiołów, co ma znaczenie, bo wielu przeciwników jest na konkretny element wrażliwa (czego możemy się dowiedzieć wczytując się w treść encyklopedii). Offeringi można rozwijać, łączyć uzyskując nowe oraz tworzyć zestawy - łącznie w walce mamy do dyspozycji 6 slotów, więc może się zdarzyć, że misję trzeba rozpocząć raz jeszcze, gdy źle dobierzemy ekwipunek.
Doskonale prezentują się przeciwnicy - ludzie i zwierzęta zmutowani przez ciemne moce. Pokonanie delikwenta uwalnia ofiarę, co rusz oglądamy więc pierzchające stadko szczurów albo biednego kota. Miejscówki w demie były raczej niewielkich rozmiarów, ale kto wie, może w późniejszych rozdziałach doczekamy się lokacji bardziej przypominających rozległością te z Monster Huntera (gdzie też nie są szczególnie duże, ale pozwalają pobiegać). Tu liczyła się przede wszystkim walka, choć i pewnej dozy eksploracji można było zakosztować. Areny warto znać, bo kryją wiele przydatnych bonusów, podnoszących parametry bohatera, dających mu nową broń lub odnawiających offerringi (co w starciu z bossami jest na wagę złota).
Keiji Inafune jak zwykle poszalał z designem przeciwników
Każdego pokonanego przeciwnika ratujemy lub poświęcamy - pierwsze podnosi nam obronę, drugie atak. Uratowani bossowie pozwalają przyłączyć kryjącą się pod demoniczną powłoką postać do drużyny. Na misję możemy zabrać do dwóch kompanów; lepszą alternatywą jest koszenie przeciwników z kolegami. W trybie online (jest też AdHoc) nie spotkałem zbyt wielu osób, ale gdy już udało mi się zagrać, na jakość połączenia sieciowego i intensywność zmagań nie mogłem narzekać. Myślący kolega jest zawsze lepszy od Sztucznej Inteligencji, byle chciał nas ożywiać, gdy padniemy w walce. Ewentualnie wykorzystać nasze obumierające ciało do odpalenia super ataku, bo i tak można.
Demo składało się z fragmentu fabuły i opowieści o czarownicy Sortiarze oraz dodatkowych misji w Avalonie. I właśnie te drugie pokazują pazur Soul Sacrifice. Świetne projekty aren, kapitalnie wyglądający przeciwnicy, a do tego sporo emocji w starciach z arcybiesami. Właśnie one najbardziej przypominają Monster Huntera - pojedynki są coraz trudniejsze, mocne ciosy mają dużą karencję, a podstawą jest nauka ruchów przeciwnika i ucieczka przed nimi.
Maźnięcie palcem zaznaczonego fragmentu da nam zawoalowaną wskazówkę, jak pokonać harpię
To chyba najbardziej treściwe demo, w jakie kiedykolwiek grałem - długie (kilka godzin zabawy), konkretne, dające pełen obraz gry, a do tego pozwalające przenieść wszystkie dobra do pełnej wersji. Tak powinny wyglądać demówki! Gdybym już wcześniej nie miał Soul Sacrifice na liście zainteresowań, teraz na pewno bym go na nią wpisał. Zapowiada się przenośny mocarz z potężnym atutem w postaci multiplayera.
Marcin Kosman