GDC 09: Polityczna poprawność szkodzi grom
Podczas sesji na GDC zatytułowanej Silencing The Censors Lawrence Walters prawnik specjalizujący się w prawach konstytucyjnych i wolności wypowiedzi stwierdził, iż poprawność polityczna jest jednym z największych wrogów gier wideo. Lawrence mówi, że branża powinna potraktować je równie poważnie, tak samo jak próbowano ograniczyć sprzedaż gier ze względu na narkotyki, przemoc i seks.
Mamy tutaj wojnę kultur. Czy wam się to podoba, czy nie gry wideo są na linii frontu pomiędzy tradycyjnymi wartościami rodzinnymi a poglądami liberalnymi. Nie prosiliśmy o to, staramy się tylko zapewnić ludziom rozrywkę w sposób, który wydaje im się atrakcyjny. Tak więc, jak to ujmuje Walters, mamy nowe zagrożene nadchodzące z lewej flanki polityki - poprawność polityczną.
Lewacka policja myśli chce teraz narzuć swoją wizję przyzwoitości współczesnemu dyskursowi o kulturze. Widzimy obiekcje dotyczące żartów rasowych i seksistowskich motywów w grach, które obrażają mniejszości i feministki. Nie zajmując stanowiska w dyskusji o przyzwoitości w kontekście gier wideo, wyrządzamy szkodę wolności wypowiedzi. [...] Możemy dyskutować cały dzień, czy stereotypy rasowe lub obraźliwy język jest odpowiedni dla gier wideo, ale to temat na dyskusję dla nas, a nie decyzja rządu Lawrence za przykład podaje tu ustawę złożoną w stanie Nowy Jork, która ma zakazywać sprzedaży gier zawierających na różnych poziomach i w różnym stężeniu stereotypy rasowe, wulgarne wypowiedzi czy profanacje. Dla przemysłu filmowego byłoby to nie do pomyślenia. Jak widać, dla gier mamy inne standardy.
Jeżeli ta ustawa przejdzie, to otworzy drzwi dla bardzo różnych, bardzo niebezpiecznych sposobów na kontrolowanie myśli, jakiej jeszcze w tym kraju [USA] nie widzieliśmy. [Branża gier wideo]powinna odkryć kim są jej wrogowie - radykałowie po lewej i prawej stronie sceny politycznej i zacząć ich marginalizować. Powinna zacząć mówić w sprawach cenzury i przemocy w grach jednym głosem. Zgodzę się, że każde ekstremum jest złe. Za przykład można by tu przywołać oskarżenia o rasizm w Resident Evil 5, czy stereotypowe potraktowanie czarnoskórego Cole'a z Gears of War. Ale czy faktycznie powinniśmy walczyć o możliwość powstania każdego typu gry? Nawet takich naprawdę rasistowskich? Zaś z drugiej strony, kto ma decydować co jest "naprawdę rasistowskie", a co nie?
Póki co - klienci głosują portfelem i wydaje mi się, że osób kupujących, czyli de facto finansujących powstawanie gier zadowalających rozmaitych ekstremistów jest po prostu za mało. O ile takie tytuły jak GTA, Manhunt czy MadWorld będą się okazywać, oczywiście z odpowiednimi oznaczeniami i ratingiem wiekowym, problemów być nie powinno. Jeżeli twórcy, chcąc zadowolić jak największą liczbę potencjalnych graczy, będą unikać trudnych tematów, nie widzę w tym problemu. Co innego, gdy nie będą mogli tego robić.
[via Gamespot]