Fabuła Decay of Logos zaczyna się od spalenia wioski głównej bohaterki. Niecodzienny pomysł może i nie jest najmocniejszą stroną tej gry, ale też niekoniecznie o silenie się na oryginalność tu chodzi.
Bardziej o odpowiedź na pytanie o to, jak niewielki, zaledwie 4-osobowy zespół (trójka artystów i jeden programista) podejść może do tematu połączenia czegoś w rodzaju Zeldy i Dark Soulsów. A może właśnie ograniczając swoje ambicje, stawiając sobie realne cele, a przy tym tworząc coś z jednej strony znajomego, ale z drugiej - własnego.
Decay of Logos ma być około 8-godzinną gry akcji, w której twórcy chcą najwyraźniej skondensować wszystko, co inspiruje ich w wielkich, monumentalnych tytułach kojarzonych przez wszystkich fanów elektronicznej rozrywki. Jest więc wymagająca walka, eksploracja bez prowadzenia odbiorcy za rękę (wszystko musi znaleźć sam, nie ma nawet mapy) i tajemnicza historia do odkrycia.
Decay of Logos - Announcement Trailer
Jest znajdowanie coraz mocniejszych przedmiotów, utrzymywanie relacji z wierzchowcem i - w pewnym sensie - system decyzji i ich konsekwencji. To, komu pomożemy (lub czyją prośbę o pomoc w ogóle odkryjemy), może mieć w dalszym toku rozgrywki nieoczekiwane skutki (gdy choćby okaże się, że wcale nie był to tak dobry pomysł, jak nam się wydawało).
Miałem okazję pograć w Decay of Logos chwilę samemu i nie da się uniknąć wrażenia, że sterowanie jest nieco topornie. Czuć tu ograniczone środki, którymi dysponują twórcy - w samym systemie walki, w płynności animacji, w ogólnym wrażeniu, płynącym z rozgrywki. W dość prostej oprawie graficznej.
Jednocześnie jednak twórcy zdają się być dumni ze swojego podejścia do tematu, a działanie w niewielkim zespole z pewnością przełożyło się na spójność ich wizji. Pozostaje więc trzymać kciuki, by ich ambitny plan się powiódł. Gra ukazać ma się na początku przyszłego roku na PC, Switcha, Xboksa One i PS4.
Dominik Gąska