Game of Thrones - recenzja aktualizowana

Game of Thrones - recenzja aktualizowana

Game of Thrones - recenzja aktualizowana
marcindmjqtx
07.02.2015 11:00, aktualizacja: 08.01.2016 13:20

Stało się. Gra o tron doczekała się „teltejlizacji”. Efekty są bardzo udane, na szczęście na kolejne odcinki przyjdzie nam czekać krócej niż na książki Martina. [AKTUALIZACJA] Dopisaliśmy wrażenia z drugiego epizodu.

Game of Thrones, odcinek pierwszy: Iron from Ice Wirtualna Gra o Tron wprowadza na arenę ród Forresterów, o których George R.R. Martin ledwie się zająknął, a twórcy serialu pewnie ich nazwiska nawet z kart ksiąg nie wyłuskali. Rzecz rozpoczyna się tuż przed słynnymi Krwawymi Godami w Bliźniakach, w obozowisku pod miastem. Forresterowie są wiernymi stronnikami Starków, ale za chwilę dojdzie do przetasowania sił w Westeros i będą musieli się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Jeśli nie wiesz, o czym piszę, bo nie czytałeś książki i nie oglądałeś serialu, to w zasadzie nie masz po co czytać dalej - bez ich znajomości gra wydaje się zlepkiem niezrozumiałych odniesień i historii. To rzecz przeznaczona tylko dla fanów. I ich powinna w pełni zadowolić.

Game of Thrones - zwiastun pierwszego epizodu Telltale skroiło Forresterów na podobieństwo Starków. Tyle że w skali mikro, wszak Starkowie to ród szeroko znany, Forresterowie zaś mogą dopiero co najwyżej dać się poznać. Głowa rodu, Gregor, to skóra zdjęta z Eddarda, z dumną żoną Elissą i gromadą dzieciaków. Wśród nich warto wymienić drugiego w kolejności pod względem wieku Ashera, wygnanego z powodu niewłaściwego ulokowania uczuć w Gwyn z Whitehillów, z którymi Forresterowanie zawsze mieli na pieńku.

W pierwszej części jeszcze go nie ma, ale trudno nie widzieć, że może odegrać dużą rolę w grze. Jest i Mira, która przebywa w Królewskiej Przystani służąc Margaery Tyrrell. A giermek Gared Tuttle to taki Jon Stark - wprawdzie nie bękart, ale uznawany przez rodzinę po części za swojego. I jego również szybko czeka wędrówka w kierunku Muru...

Game of Thrones: Iron From Ice

Postaci jest znacznie więcej, a atutem Game of Thrones jest ładne nakreślenie charakteru i motywacji każdej z nich. Przywiązywać się do Forresterów nie ma co, bo jak przyzwyczaiło nas Telltale - i trudno już to klasyfikować jako spoiler - nie wszyscy dotrwają nawet do końca pierwszego epizodu. A my tradycyjnie będziemy zastanawiać się, czy podjęcie innej decyzji ocaliłoby im skórę, czy z góry byli skazani na śmierć.

Akcja zręcznie przeskakuje między siedzibą Forresterów Ironrath, gdzie po śmierci Robba Starka ród staje przed zadaniem zaakceptowania nowego namiestnika Północy, czyli Boltonów, a także Królewską Przystanią i wędrującym Garedem. To rozstrzelenie historii pozwala pojawić się na scenie postaciom znanym z książki i filmu - wspomnianej Margaery, a także Cersei, Tyrionowi czy Ramsayowi. Scena z Cersei rozmawiającą z Mirą kapitalnie odwzorowuje i ducha serialu, i naturę produkcji Telltale, pokazując grę emocjami, której rezultat może być różny w zależności od naszych odpowiedzi. Bo, jak zwykle u tej firmy, znów chodzi przede wszystkim o wybory i decyzje. Z rzadka zręczność.

Game of Thrones: Iron From Ice

Kto szuka w grach doznań wizualnych, na Game of Thrones nie ma co liczyć. Jak przystało na grę "Teltejli", postaci są brzydkie jak noc, otoczenie wygląda beznadziejnie, a jakość wykonania całości jest zwyczajnie kiepściutka. Nie przeszkadzałoby mi to tak bardzo, gdyby chociaż mimikę bohaterów należycie dopracowano, ale i tutaj jest co najwyżej przeciętnie. Wydawało się, że Cersei nie może wyglądać brzydko, ale twórcy odwzorowując postać graną przez Lenę Headey udowodnili, że można to sprawić. Dobrze, że gra nadrabia w innych elementach.

To nie pierwsza gra z uniwersum Gry o tron, ale pierwsza, która może zapaść w pamięci na dłużej i wnieść do tego świata coś więcej. Nie jestem wielkim fanem konwencji wymyślonej przez Telltale i z kolejnymi epizodami The Walking Dead wręcz się męczyłem, ale Game of Thrones kupiło mnie od razu i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. To dwie godziny analizowania w głowie możliwych konsekwencji swoich decyzji. Nie wiem jeszcze, w którą stronę skręci historia, ale czuję podskórnie, że nasze wybory zaważą o być albo nie być rodu Forresterów.

Game of Thrones: Iron From Ice

Nie chciałbym mieć go na sumieniu, zwłaszcza po tym, jak tych drugich Forresterów TVP zamierza na dobre zdjąć z anteny.

Odcinek drugi: The Lost Lords Drugi odcinek wyraźnie zwalnia tempo. Jest spokojnie, bez wielkich fabularnych uniesień, za to ze sporą dawką QTE. Centralną postacią tych ostatnich jest Asher, nowa postać, wygnany do Essos drugi syn Forresterów. Poznajemy go, gdy wraz z pewną najemniczką próbuje odebrać należną im nagrodę. Nie udaje się to do końca, więc chwytają za miecz.

The Lost Lords rozwija każdy wątek z pierwszego odcinka, ale żadnego w sposób chwytający za serce. Jedynego zaskakującego momentu oczywiście Wam nie zdradzę - powiem jedynie, że faktycznie stanowi dużą niespodziankę. Poza tym Mira Forrester wciąż próbuje pomagać rodzinie z Królewskiej Przystani, giermek Gared Tuttle dociera na Mur i poznaje Jona Snowa, a w Ironwood trwa napięcie spowodowane konfliktem Forresterów z Boltonami.

W drugim odcinku jest niewiele istotnych wyborów. Nawiązań do tych z pierwszej części również nie ma zbyt dużo i widać, że nie towarzyszyło im faktyczne rozgałęzienie historii. Odbieram tę część jako "rozbiegówkę" przed tym, co przed nami i poustawianie postaci na fabularnej szachownicy. Trzeci odcinek nosi tytuł The Sword in the Darkness i jego data premiery jeszcze jeszcze nieznana.

PS Posiadacze Xboksów One, uważajcie na save'y.

Marcin Kosman

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)