Gaikai a OnLive - rozsądek vs ambicja?

Wraz z wystartowaniem otwartej bety Gaikai (chwilowo zawieszonej) każdy mógł się przekonać, jak się spisuje ten konkurent OnLive... Właśnie, czy to aby na pewno konkurent?

marcindmjqtx

06.03.2011 | aktual.: 15.01.2016 15:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wbrew pozorom (także moim, jak słusznie zauważył b4sh) obydwie usługi nie mają ze sobą wiele wspólnego poza tym, że oferują granie w chmurze.

OnLive - nowa platforma

Cel twórców OnLive jest jasny - aspirują oni do uczynienia z OnLive nowej platformy. Gracze wypożyczają lub wykupują dostęp do gier, które potem mogą uruchomić na (teoretycznie) każdym sprzęcie z dostępem do internetu. Moc jego podzespołów nie jest istotna, bo gra jest uruchomiona na zewnętrznych serwerach, a obraz przesyłany przez sieć. Potencjalnie ta technologia oferuje ogromne korzyści - można grać gdzie się chce, kiedy się chce i w co się chce, trzeba tylko wykupić dostęp. W praktyce OnLive rodzi jednak więcej obaw niż nadziei.

Rozpisałem się na ten temat przy okazji opisywania swoich wrażeń z testowania OnLive, tutaj więc przedstawię tylko jedną wątpliwość - czy gracze to kupią? "Obawiam się", że nie, ponieważ nie dość, że większość maniaków wirtualnej rozrywki już ma jakąś konsolę lub wydajnego PCta (po co im więc OnLive?), to i nie wszystkim jakość grania, jaką OnLive oferuje, musi się spodobać. To nadal przecież pionierska technologia.

Gaikai - nowa promocja

Gaikai też korzysta z tej pionierskiej technologii, ale używa jej do skromniejszych celów. Jak wyjaśnia na swoim blogu David Perry, celem jego i jego zespołu nie jest stworzenie nowej platformy, ale nowej jakości w reklamowaniu gier. Jak? Umożliwiając graczom ich przetestowanie wszędzie i natychmiast.

Możliwość wypróbowania gry przed jej zakupem może okazać się kluczowa. Przynajmniej tak wynika z danych zebranych na potrzeby Gaikai - ~95% graczy uznaje możliwość wypróbowania produkcji przez jej kupnem za "ważne" lub "bardzo ważne". Nawet jeśli poddalibyśmy w wątpliwość te wyniki z racji tego, że zbierało je Gaikai, to i tak możemy założyć, że dobre demo skutecznie może zachęcić do kupna niezdecydowanych.

Problemem może być jednak samo nakłonienie niezdecydowanych do ściągnięcia dema. Dzisiaj, kiedy pliki z wersjami demonstracyjnymi ważą nawet po kilka GB, skłonienie kogoś do poświęcenia swojego łącza i czasu, aby przetestował nieznany mu tytuł może być szalenie trudne. Może to brzmieć niewiarygodnie (w końcu demo jest darmowe), ale jak często zdarzyło się Wam zrezygnować z przetestowania gry, bo nie chciało się Wam czekać na ściągnięcie dema? Albo jeszcze "lepiej" - nawet nie wiedzieliście, że dany tytuł ma je?

Demo pod recenzją

W świecie idealnym (dla Davida Perry'ego) do takich sytuacji w ogóle by nie dochodziło. Nikt by się nie przejmował dużymi plikami, bo gry byłyby uruchamiane w chmurze. Nikt by też możliwości ich wypróbowania nie przegapił, bo okna z demami pojawiałyby się na stronach zaraz pod recenzjami. Czy to nie wspaniała idea? Czytasz recenzję i gdy tylko ją skończysz, możesz samemu przetestować grę. Po prostu Nowy, wspaniały świat graczy, nowa era w wirtualnej rozrywce!

Dobra, złośliwości na bok. Muszę bowiem przyznać, że taka wizja grania w chmurze do mnie przemawia. Dużo jeszcze czasu minie, zanim technologia stojąca za usługami typu Gaikai czy OnLive rozwinie się do takiego stopnia, abym był gotów zaufać w jej niezawodność i wyłożyć pieniądze na "chmurkowe" gry. Do tego czasu możliwość darmowego testowania produkcji, które można by potem zakupić w "normalnych wersjach", wydaje się rozsądną ofertą.

Gaikai na Facebooku - screen z bloga Davida Perry'ego

Rozsądna także dla Gaikai, ponieważ przenosi ciężar finansowania usługi z graczy na wydawców gier. Kiedy OnLive musi pobierać opłaty od graczy, Gaikai pobierać będzie opłaty od firm, aby te mogły zaoferować swoim klientom natychmiastową próbkę swoich produkcji. A spodziewam się, że kiedy już raz da się graczom możliwość wypróbowania nadchodzącego hitu w oknie przeglądarki na Facebooku lub (ha!) Polygamii, to zaczną krzywo patrzeć na twórców, którzy zmuszać ich będą do ściągnięcia paru GB (lub, co gorsza, w ogóle nie będą oferować dema). Gaikai wydaje się mieć więc lepsze perspektywy na przyszłość od OnLive i nie będę rozpaczał, jeśli rzeczywiście Davidowi Perry'emu się uda. Demo pod recenzją - to brzmi po prostu fajnie.

Paweł Płaza

Źródło artykułu:Polygamia.pl
publicystykacloud gaminggaikai
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.