FPS‑y na Vitę mają sens, udowadnia to Resistance: Burning Skies
Grałem w wiele FPS-ów na PlayStation Portable i niestety brak drugiej gałki analogowej nie pozwalał w nich na komfortową zabawę. Resistance: Burning Skies to pierwsza tego typu produkcja na nową konsolę przenośną Sony. I cokolwiek o niej mówić, udowadnia, że na przenośnym sprzęcie da się grać w strzelanki z widokiem z oczu bohatera.
27.04.2012 | aktual.: 07.01.2016 15:55
„Resistance: Burning Skies” zajęło się studio Nihilistic i trzeba Wam wiedzieć, że pomimo wydanych już trzech dużych odsłon serii, nie jest to przenośny port którejkowiek z nich. Za historię opowiedzianą w grze odpowiedzialny jest Wiliam C. Dietz, autor „Resistance: The Gathering Storm” i „Resistance: A Hole In the Sky”. Dostajemy zupełnie nowego protagonistę, którym jest zwykły strażak - Tom Riley. Mamy rok 1951, Chimera atakuje wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, niszcząc wszystko na swojej drodze. Bohater postanawia chwycić broń i stawić czoła najeźdźcy, a także odnaleźć swoją rodzinę, której udało się uciec przed stworami. Tak, dobrze myślicie - pójdzie w ruch strażacka siekierka, ale o tym za chwilę.
Co dwie gałki, to nie jedna Wygląda na to, że dwie gałki to błogosławieństwo dla przenośnej konsoli. „Burning Skies” jest tego doskonałym przykładem i na pewno zapisze się na kartach historii przenośnych FPS-ów. Gra się świetnie, praktycznie jak na dużych konsolach z przystosowanymi do tego typu tytułów padami. Nie miałem problemów ani z celowaniem, ani z poruszaniem się. Były momenty, w których przez chwilę czułem, jakbym grał na stacjonarnym sprzęcie. I o to właśnie chodziło. A sama rozgrywka? Dynamiczna i dająca satysfakcję. Tak na dobrą sprawę polubiłem serię Resistance dopiero przy okazji trzeciej części, a sympatia ta zdecydowanie się zwiększyła podczas zabawy w „Burning Skies”. Wersja testowa pozwoliła mi poznać trzy pierwsze epizody gry. Historia została poprowadzona dobrze, w zgrabny sposób. Potrafi wciągnąć i zaciekawić, a co równie ważne - zainteresować całą serią. Trybu sieciowego nie udało mi się sprawdzić, ale z udostępnionych informacji wynika, że będzie sycący.
Jest i dotyk Przy okazji każdej recenzji zwracam uwagę na sposób wykorzystania dobrodziejstw Vity. W tym wypadku w ruch poszedł zarówno dotykowy ekran, jak i tylny panel. Zastosowań dotyku jest kilka, najfajniej rzuca się jednak granatami. Wystarczy złapać palcem jego ikonę, a następnie przeciągnąć w stronę grupy wrogów. Granat od razu poleci prosto do nich. Podobnie sprawa wygląda z alternatywnym ogniem niektórych broni, szczególnie tym wybuchowym. Karabin Auger ma specjalną, bardzo przydatną tarczę. Aby jej użyć, należy przeciągnąć palcami po ekranie w kierunku jego zewnętrznych części. To pozwoli na postawienie osłony. Świetna sprawa. Z kolei aby zaznaczyć cel karabinem Bullseye, wystarczy stuknąć palcem we wroga. Mniej natomiast podoba mi się sposób, w jaki rozwiązano kwestię biegania. Stukamy dwukrotnie, dwoma palcami w tylny dotykowy panel, wtedy bohater powinien się rozpędzić. Działa to raczej topornie i jest irytujące. Szkoda.
Polygamia.pl: Resistance Burning Skies PS Vita gameplay
Do naszej dyspozycji oddano całkiem pokaźny arsenał. Jest zwykły karabin, który w alternatywnym trybie sam naprowadza pociski na przeciwników, jest ciężki karabin z granatnikiem, broń strzelająca przez ściany, czy snajperka. Granaty klasyczne lub rozpryskowe, które nie pozostawiają na placu boju ani jednej Chimery w całości. Każdą z broni można ulepszać, zbierając specjalne niebieskie sześciany. Obracając nimi w specjalnym menu (dotykowo), rozbudowujemy którąś z cech posiadanego oręża. Na samym początku wspomniałem o strażackiej siekierce. Ta służy do walki na krótkim dystansie i jest niezwykle skuteczna, szczególnie w spotkaniu z zastępami „podstawowych” Chimer. Uderza się palcem w jej ikonę, wtedy włącza się krótka animacja, kiedy bohater wbija ostrze w kark lub głowę ofiary. Urocze.
Prawie jak na PS3 Gra wygląda nieźle. Wiem, że trudno jest prorokować, jak gry na Vitę będą wyglądać za kilka, kilkanaście miesięcy, ale nie obraziłbym się, gdyby FPS-y prezentowały poziom oprawy „Burning Skies”. Oczywiście można się przyczepić, że część tekstur jest zbyt mało szczegółowa, a animacja potrafi czasami chrupnąć (kiedy na ekranie dzieje się naprawdę dużo), ale w ogniu walki przestaniecie zwracać na to uwagę. Jest też spora szansa na to, że finalny produkt zostanie pozbawiony tych drobnych niedogodności. Modele postaci są dopracowane, fajnie wyglądają wybuchy. Nieźle wyreżyserowano krótkie scenki przerywnikowe, szczególnie ładnie wyglądają te pokazujące otaczające nas zniszczone miasto. Nie chcę się bawić w porównania, ale jeśli mnie pamięć nie myli, to wizualnie podobnie prezentowały się pierwsze tytuły na PlayStation 3, a to chyba wystarczająca rekomendacja dla miłośników dobrej oprawy.
Jest na co czekać „Resistance: Burning Skies” trafi na rynek 30 maja i właśnie wtedy wszyscy uwierzą, że można grać w FPS-y na przenośnym sprzęcie. Warto było czekać te kilka miesięcy od premiery Vity, by się o tym przekonać. Jeśli lubicie uniwersum Resistance i macie kieszonkową konsolę Sony, to zakup wydaje się oczywisty. Jeśli zawsze czekaliście na przenośnego FPS-a z prawdziwego zdarzenia, to radzę już zaopatrzyć się w vitę i wyczekiwać premiery „Burning Skies”. Nie jest to FPS idealny, ale w zupełności wystarczy, by fajnie spędzić kilka deszczowych godzin gdzieś na wiosenno-wakacyjnym wyjeździe. Paweł Winiarski