Fowl Space - kelner, ten kurczak jest suchy [RECENZJA]

Fowl Space - kelner, ten kurczak jest suchy [RECENZJA]

Fowl Space - kelner, ten kurczak jest suchy [RECENZJA]
marcindmjqtx
03.05.2012 14:00, aktualizacja: 08.01.2016 13:20

W świecie gier zawiedzione oczekiwania nie są niestety niczym nowym. Nie raz zdarzyło się nam rozczarować długo wyczekiwanym tytułem. Pół biedy jeśli znów daliśmy się omamić zwiastunami i zapowiedziami deweloperów - taka praca speców od marketingu, bardzo niekiedy skutecznych w swoim fachu. Gorzej jeśli sami nakręcimy się na grę, a potem zderzamy oczekiwania z rzeczywistością. Tak miałem z "Fowl Space" i uwierzcie, bolało.

Grę poznałem jeszcze w 2010 roku na targach PAX - jej autorzy z Pixelante odpowiadają m.in za świetny ImmorTall. Pierwsze wrażenie zrobiła bardzo pozytywne. "Fowl Space", to zręcznościowa strzelanka na dwie gałki (albo mysz i WSAD), gdzie wcielamy się w astrokoguta. W kogo? W AstroCocka, z uwzględnieniem wszystkich dwuznacznych tłumaczeń tego słowa. Ten oto kogut postanawia zgasić słońce, by nie musieć do niego piać codziennie rano - jednak na miejscu orientuje się, że gwiazda zamieszkana jest przez plemię szalonych Wikingów, którzy zdradzają fascynację bielizną. Ładuje więc swój karabin mlekiem i rusza do akcji.

Przyznacie, pomysł nietypowy, humor szalony - wystarczyło, bym się zainteresował. Zwłaszcza, że przez całą grę przewijają się żarty poutykane przez twórców. A to jakiś internetowy mem w tle, a to rzucony mimochodem żart o czymś białym na twarzy, a to złośliwe uwagi wyświetlane po naszej śmierci - zwykle są to małe żarciki, z których uśmiecha się pod nosem, ale w sumie sprawiają, że gra ma wesoły klimat i nieco ironiczną wymowę.

Zabawny jest też wygląd pomniejszych bossów, zwłaszcza jednego, którego wodne ataki udało mi się ominąć - nadal nie wiem, czy to założenie, czy błąd gry. No i sam główny boss jest hołdem dla zupełnie innej, kultowej produkcji  - nie, żeby to jakoś logicznie wynikało z fabuły. Odnoszę wrażenie, że zrobiono to nieco na siłę, żeby było śmiesznie. Ogólnie "Fowl Space" sprawia wrażenie zrobionego nieco na siłę.

Widać to choćby przy sterowaniu, które często działa opóźnieniem. Kogut potrafi też utknąc w podłodze lub przeszkodach. Grze brakuje też balansu - do pewnego momentu, gdy mamy tylko karabin potrafi być trudno. Jednak wiele pułapek można ominąć korzystając z kombinacji skoków i latania, które kogut o dziwo opanował całkiem nieźle. Zbyt łatwo robi się, gdy w przemierzaniu plansz wspomagamy się miotaczem ognia jak plecakiem rakietowym, a wrogów eliminujemy przegiętą wyrzutnią wybuchowych kotów. W odpowiedzi gra potrafi zagrać nieczysto i odrodzić naszą postać w środku chmary wrogów, żeby zbyt łatwo nie było. Za to czasem, zupełnie losowo (chyba co iluś zabitych) odpali megabroń, która miażdży wrogów trzema orkami (ssakami, nie stworami z Tolkiena).

Grafika także nie budzi zachwytu. Robi dobre pierwsze wrażenie, przyznaję. Projekt jest ładny - zestawienie czarnych konturów plansz i postaci z kolorowymi tłami robi z początku bardzo pozytywne wrażenie. Przypomina gry o Pataponach, chociaż twórcy zarzekają się, że zaczęli tworzyć Fowl Space jeszcze zanim zobaczyli tę serię. Jednak pierwsze wrażenie szybko się rozwiewa - zmieniające kolory i pulsujące tło szybko zaczyna męczyć czy, a w dodatku wyzierają z niego brzydkie piksele. Same postaci nie są źle animowane, ale występuje bardzo niewiele ich typów, więc w końcu nużą. Nuży też muzyka - powtarzalna i nijaka, nie umiałbym zanucić z pamięci nawet kawałka. W tym momencie plusem staje się długość gry - 3-4 godziny maks. i to z licznymi powtórkami wkurzających momentów.

Sprawy nie ratują też dodatkowe plansze, stylizowane na rozmaite inne gry niezależne: m.in. Bastion, VVVVVV, Super Meat Boy i Minecrafta - są pomysłowe, ale po męczeniu się z właściwą grą przez kilka godzin nie miałem ochoty na serio się za nie zabierać, a wracać nie mam ochoty. Może gdyby grę w całości oparto na takim pomyśle... Gdybanie, które nic nie pomoże.

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że "Fowl Space" to projekt zarzucony w połowie, a potem na szybko dokończony. Nie mówię, że tak było, ale wszystko na to wskazuje - pomysł fabuły i oprawy graficznej są ciekawe, ale ich wykonanie i połączenie z rozgrywką to już mierna robota.

Gra o astrokogucie ma swój urok i jest zabawna, ale w cenie 5 euro da się kupić lepsze platformówki. Jeśli traficie na jakiejś wyprzedaży albo w paczce z innymi, to możecie sprawdzić. Może się podobać.

Paweł Kamiński

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)