Football Manager Handheld 2011 - recenzja

Football Manager Handheld 2011 - recenzja

marcindmjqtx
31.12.2010 16:59, aktualizacja: 30.12.2015 14:05

Nigdy nie widziałem sensu w wydawaniu managerów piłkarskich na platformy przenośne. Przecież z założenia to gry wymagające mnóstwa czasu i nieustannego skupienia, zarzucające graczy ogromem informacji. Słowem - są totalnym przeciwieństwem handheldowych hitów. A jednak co jakiś czas wydawcy próbują sił na rynku trudnym dla tego gatunku. Tym razem po nasze pieniądze sięgają połączone siły Segi i Sports Interactive.

Football Manager Handheld 2011 wita graczy dość standardowym zestawem: 11 narodowych lig do wyboru (brak polskiej), składy z sezonu 2010 / 2011, zaktualizowane zasady gry. Zaczynamy od stworzenia profilu i wybrania swojej drużyny, po czym pojawia się...

Pasek postępu To pierwsza rzecz, jaką zobaczycie po rozpoczęciu rozgrywki. Przyzwyczajcie się do tego widoku, bo FMH 2011 ładuje się często i długo, momentami przypominając nieformalny sequel Progress Quest. Chcecie zakończyć turę? Pasek postępu. Chcecie wysłać łowców talentów na poszukiwania obiecujących piłkarzy? Pasek dostępu. Chcecie doklikać się jak najszybciej do pierwszego meczu? Pasek. Postępu.

Zaznaczmy przy okazji, że "szybkie klikanie" to pojęcie względne - z uwagi na brak myszki będziecie zmuszeni przeskakiwać po kolei po każdej z miliona opcji w menu. Co więcej, nie ma tu rozwijanych list wyboru, a na ekranie widać zawsze tylko jedną z dostępnych możliwości. Oznacza to, że jeśli chcecie, przykładowo, wysłać łowcę talentów do określonego kraju, musicie naciskać prawy kierunek tak długo, aż się do niego doklikacie - nie wiedząc, czy na liście uwzględniono pięć, czy może pięćdziesiąt lokacji.

Menusy są nieziemsko rozbudowane, więc trafienie do określonego miejsca będzie was kosztowało sporo wysiłku - zwłaszcza na początku rozgrywki, gdyż twórcy nie pomyśleli o zaimplementowaniu choćby najprostszego tutoriala. Pierwsze wrażenie jest przytłaczające: widzicie przed sobą panel z tysiącem opcji, a z każdej flanki atakuje masa informacji. Które są istotne? Które na razie można zignorować? Przez pierwsze godziny będziecie błądzić niczym dziecko we mgle. Aby uprościć sprawy, część obowiązków można zrzucić na elektronicznego "doradcę" - co pewnie zrobicie, bo obsługa interfejsu jest istną katorgą. Z drugiej jednak strony, jaka to przyjemność z grania, gdy komputer odwala całą robotę?

Sterowanie w FMH 2011 zdecydowanie nie należy do udanych. Jedna tura równa jest jednemu dniowi. Nie można po prostu przeskoczyć do najbliższego meczu - twórcy zmuszają nas do powolnego przeklikiwania się przez kolejne dni. Jeśli rozkład rozgrywek ułoży się niekorzystnie, miną dobre trzy kwadranse, zanim wasi zawodnicy wybiegną na murawę.

Liczy się wnętrze? Wszystkie problemy z obsługą gry wynikają z nieprzystosowania jej do ograniczeń PSP. Ekran jest zbyt mały i upchnięto na nim zbyt wiele informacji, ale gdyby je rozdzielono - czekałoby nas jeszcze więcej klikania. FMH 2011 po prostu nie pasuje do tej konsoli, jednak nie znaczy to, że jest niekompetentnym symulatorem.

Wszelkie zmiany, jakich dokonacie w ustawieniach - wymiana zawodników, taktyka, a nawet wybór kapitana - mają wyraźny wpływ na skuteczność drużyny. Mecze nie kończą się kosmicznymi wynikami, a żeby poczynić postępy, ważne jest inwestowanie w nowych piłkarzy i szkolenie tych, których już posiadamy. Nasze działania ocenia zarząd klubu, patrząc na nie pod kątem wywiązywania się ze zobowiązań. Na początku sezonu deklarujemy bowiem, co zamierzamy osiągnąć, a porażki przybliżają nas do zakończenia rozgrywki. To całkiem sympatyczny mechanizm, którego zalety bledną w obliczu trudności ze sterowaniem. Na dodatek programiści nie byli świadomi, że...

"Mniej" nie zawsze znaczy "lepiej" Niedzisiejsza oprawa to ostatnia rzecz, jaka mogłaby zniechęcić mnie do grania. Ale to, co zaprezentowali koderzy ze Sports Interactive, przekracza granice przyzwoitości. Gra wygląda jak arkusz Excela. Wiadomo że tabelki stanowią powszechny widok we wszystkich managerach piłkarskich, ale tu nie ma prawie niczego poza nimi! Liczycie na możliwość zobaczenia własnego stadionu? Nic z tego. Jakieś zdjęcie drużyny? Nie. To może chociaż duże, ładne logo klubu? Nigdy w życiu. A wizualizacje meczów? Przez większość czasu obserwujecie pasek postępu, a tylko w sytuacjach podbramkowych włącza się widok 2D, w którym wszystko reprezentowane jest przez żetony o wielkości główki od szpilki. Jak celebrowane jest zwycięstwo drużyny? Nijak. A jak wygląda wprowadzenie? Czy jest chociaż ładne intro? Nie, nie ma żadnego wprowadzenia. Już Liga Polska na Commodore 64 była bardziej urozmaicona graficznie!

No to może muzyka daje kopa? Jakie hity znalazły się na ścieżce dźwiękowej? Niestety - nie ma ścieżki dźwiękowej. W ogóle nie ma muzyki, a przydałoby się chociaż jakieś plumkanie. Ba, to jeszcze nic - w całej grze występuje tylko JEDEN dźwięk. Jedno, jedyne pstryknięcie, które powtarza się za każdym razem, gdy naciskacie krzyżyk. Oprawa jest ekstremalnie nudna. Sprawia, że ani przez chwilę nie można poczuć się jak manager drużyny piłkarskiej - raczej jak pracownik księgowości, ślęczący nocami przy obliczeniach podatkowych. Do tak ascetycznej gry po prostu nie chce się wracać.

Werdykt Football Manager Handheld 2011 wygląda jak minis wrzucony przez pomyłkę do działu z "dużymi" grami. Nie miałbym z tym żadnych problemów, gdyby nie jego cena. Jest to jeden z najdroższych tytułów dostępnych w Playstation Store - za całe 45 MB zawartości (!!!) przyjdzie wam zapłacić 119 złotych. Za taką kwotę możecie nie tylko zaopatrzyć się w lepszego Championship Managera 2006 (14 złotych), ale również w hity pokroju Metal Sluga i Soul Calibur: Broken Destiny - i jeszcze zostanie Wam reszta! Szkoda marnować pieniądze na grę, która przypomina darmowe aplikacje z Facebooka.

Michał Puczyński

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)