Final Fantasy VII - czym będzie? Czym nie będzie?
Oto, czego można się dowiedzieć ze zwykłej oferty pracy. No dobrze, mówimy o Square Enix i grze wszech czasów, tutaj nic nie może być zwykłe.
Co jakiś czas nawiedzają mnie reminiscencje z tej gry. Każda dziewczyna, która jest mistykiem nie z tej ziemi, to jakaś wariacja na temat Aeris (#teamaeris). Dziewczyna z sąsiedztwa, która kocha, ale nie potrafi o tym mówić, za to wie, jak przywalić - to Tifa. Wzbraniam się przed zaklasyfikowaniem Vincenta do gatunku wampirów, chociaż jest tak bardzo romantyczny i idealnie wpisuje się w typ osobowości Louisa de Pointe du Laca. I mimo że nigdy do końca nie przeszłam tej gry, a próbowałam trzy razy (po prawie 50 godzin za każdym razem), to jednak zarówno bohaterowie jak i wydarzenia czy koncepcje w niej zawarte są dla mnie punktem odniesienia do innych tytułów. Tak jakby przed nimi nic nie było.
Co jakiś czas społeczność takich jak ja fanów elektryzuje kolejna wieść o remake'u gry. Ostatnia dotyczy tego, czym ta gra ma być. Brzmi bardzo ostatecznie, prawda?
Final Fantasy VII Remake ma być zupełnie nowym tworem, a nie zwykłym remake. Jego celem jest przebicie oryginału. Tak w każdym razie obiecuje - albo inaczej, takie szalone ambicje ma Square Enix, a ujawniło to w ofercie pracy.
Do prac nad produkcją zasiadło wielu twórców oryginalnej części. Ale by ją w pełni ogarnąć, studio potrzebuje też nowej krwi. Poszukuje osoby na stanowisko battle plannera, który będzie pracował nad systemem walk oraz projektanta poziomów. Możliwość pracy z weteranami branży będzie jednocześnie ekscytująca i stresująca.
Dla tych, co znają japoński: oryginalny tekst znajduje się tutaj.