FIFA 21. To więcej niż sezonowa aktualizacja [Recenzja]

FIFA 21. To więcej niż sezonowa aktualizacja [Recenzja]

07.10.2020 17:53

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Będzie bez większych wstępów i budowania napięcia. "FIFA 21" irytuje i bawi jednocześnie. Zupełnie jak jej młodsza siostra sprzed roku - tylko inaczej.

Takie mamy czasy, że jeśli chcemy zobaczyć mecze w pełnoprawnej oprawie, to zostały nam archiwalne powtórki albo nowe odsłony serii "FIFA" lub "PES".

Ostatnia z nich, obierając za cel nową generację, ukazała się w tym roku w wyjątkowej odsłonie sezonowej aktualizacji. Ale o tym w krytycznym tekście Adama. Na nas czeka "FIFA 21", jej plusy i minusy.

Volta po retuszu

"FIFA" to seria, która jest tak naprawdę swoim największym wrogiem. Z jednej strony na przestrzeni lat w grze pojawiły się dobre i ciekawe rozwiązania, ale z czasem doprowadzały twórców pod ścianę. No bo jak można ulepszyć coś, co działa dobrze lub bardzo dobrze? Dlatego rok temu w miejsce kompletnie nietrafionego trybu fabularnego, pojawiła się Volta.

Przez wielu wyczekany odpowiednik nieodżałowanej "FIFY Street". Niestety trybowi brakuje bezpretensjonalności, tak charakterystycznej dla pierwowzoru. Do tego zupełnie niepotrzebnie rozwleczono jej fabularny aspekt.

Obraz

"FIFA 21" skróciła filmowe zapędy EA Sports do niezbędnego, trzygodzinnego minimum. Dostajemy więc rozbudowany kreator postaci, a potem na boiska i tytuł ulicznej legendy. Z obowiązkowymi gwiazdami, które spotkany na swojej drodze. Jest Kaka, Henry, Zidane czy Lampard. Miło.

Sama Volta trochę wyładniała, w końcu doczekała się kolorowych (choć czasami za bardzo) boisk i jest idealna na kanapowe rozgrywki ze znajomymi. Uwierzcie mi – gra z botami nie da wam takiej frajdy. Ale nie dla Volty co roku kupujemy "FIFĘ".

Jak zostałem trenerem

Dlaczego co roku wydajemy ponad 200 zł na pozornie tę samą grę – zapytacie? Odpowiedzi są dwie. Dla trybu kariery i FUT. Obcowanie z tą pierwszą przy "FIFIE 20" było jak mecz Bayernu z FC Barceloną, dla kibiców tej drugiej. Mogli tylko patrzeć z rezygnacją i czekać aż wynik zatrzyma się na 8:2.

I tu pierwsza dobra wiadomość. EA wzięło się za siebie i naprawiło największe bolączki. W poprzedniej odsłonie trenerom przeciwników zdarzało się wypuszczać na boisko zawodników kompletnie nieznanych. Drugim problemem były konferencje prasowe, na których pytania o mecz nie miały wiele wspólnego z tym, co działo się w jego trakcie. Odpowiedzi też dawały zupełnie inny efekt od zamierzonego.

"FIFA 21", przynajmniej po kilku dniach grania, tych problemów nie ma. Transfery w konkurencyjnych klubach mają większy sens, a i zespoły na mecze wychodzą w najsilniejszym składzie.

Ale zmiana najważniejsza dokonała się gdzie indziej. Symulację meczu można wreszcie przerwać i przejąć stery nad poczynaniami naszych podopiecznych. Zanim to zrobimy, rozgrywka wygląda tak.

Obraz

Gdy wynik nas satysfakcjonuje, możemy znów wrócić do widoku symulacyjnego, wprowadzając rezerwowych czy zmieniając ustawienie zespołu. Duży plus. Jeszcze większym są treningi, których opcji modyfikacji i doboru dla konkretnych formacji jest znacznie więcej.

Miłośnicy tabelek i parametrów docenią również centrum rozwoju piłkarzy, w którym możemy m.in. przypisać zawodnika do innej pozycji. Oczywiście im zawodnik młodszy, tym lepiej wypadną takie zmiany. Lewandowskiego (lat 32) na bramce raczej nie ustawicie. No i kto by w ogóle tego chciał.

O możliwościach rodem z "Football Managera" można nadal pomarzyć, ale to krok w dobrą stronę. Drogie EA: w przyszłości życzyłbym sobie większej ingerencji w relacje sponsorskie i możliwość personalizacji stadionu.

Kasa misiu, kasa

FIFA Ultimate Team, czyli oczko w głowie EA, przeszło małą rewolucję. To nadal kura znosząca złote jaja, bo wirtualna gotówkę można uzupełniać realną (co przynosi firmie niemałe kokosy).

Nadal operujemy kartami, które zlicytujemy lub wylosujemy, kupując paczki. I nadal raz się trafi Memphis Depay z Olympique Lyon, a kiedy indziej Patryk Lipski z Lechii Gdańsk. A paczka nadal kosztuje 5000.

Pieniądze na paczki lub karty zyskujemy, wykonując szereg wyzwań. I tych przybyło znacznie. Mam cele dzienne, długoterminowe, związane z budowaniem składów, ale także cele wynikające z kooperacji z innymi, co jest nowością w serii.

Oznacza to tyle, że jeśli twoi znajomi mają "FIFĘ 21", możecie mecze Division Rivals (czyli z żywym przeciwnikiem) lub Squad Battles (sztuczną inteligencją) rozegrać wspólnie. Monety i ewentualny progres wpada każdemu. To duży plus i tryb, z którego będę skrzętnie korzystał.

Obraz

Mniej trafiony pomysł to personalizacja stadionów. Od teraz możemy wybrać oprawę meczową, przyśpiewki kibiców, kolor trybun itd. Oczywiście wszystko znajdziemy w kartach. Zdecydowanie wolałbym mieć wpływ na to wszystko w trybie kariery aniżeli w FUT. A tak mam delikatną zapchajdziurę, w sumie nie wiadomo po co.

Na koniec uwaga. "FIFA" od kilku odsłon chwali się reprezentacjami kobiet. I bardzo dobrze. Nie rozumiem jednak dlaczego nie pójdzie na całość i nie doda do FUTa kart z zawodniczkami. Skoro możemy grać legendarnymi piłkarzami, niejednokrotnie już nieżyjącymi, to w czym problem, żeby w naszych szeregach pojawiła się np. Megan Rapinoe?

Sędziowie do okulisty!

Nie samymi trybami człowiek żyje. Ważne jest też, jak się w "FIFĘ 21" gra. A gra się nad wyraz dobrze. EA poprawiło w końcu system kolizji i piłkarze nie wpadają na siebie już tak często (co nie znaczy, że im się nie zdarza).

Pisałem już o tym przy okazji zamkniętej bety, ale powtórzę. W końcu (!) widać jakiś ruch do piłki. W końcu (!!) nasi koledzy i koleżanki z drużyny nie chowają się za plecami obrońców, tylko szukają wolnych przestrzeni. W końcu (!!!) próbują czytać naszą grę i potrafią np. cofnąć się, żeby uniknąć spalonego. Szybciej też zbierają się do kontrataków. Nie działa to za każdym razem, ale to poprawa na plus.

Niestety prostopadłe podania zostały zbyt mocno podkręcone i udają się po prostu za często. Do poprawy. Podobnie, jak nadgorliwi sędziowie, którzy gwiżdżą wszystko i szastają kartkami na prawo i lewo. Często na oślep.

Creative runs, czyli kontrola nad piłkarzem bez piłki przy nodze to nadal dla mnie lekka ekwilibrystyka, ale powoli ją przyswajam. W praktyce wygląda to tak, że tuż przed podaniem wciskamy prawą gałkę analogu, zaznaczając w ten sposób naszego zawodnika i utrzymując nad nim kontrolę, co z kolei pozwala na poproszenie o piłkę zwrotną.

Graficznie to po prostu "FIFA". Ani brzydka, ani szczególnie ładna.

Obraz

Osobiście mam dość duetu komentatorskiego Szpakowski-Laskowski, dlatego szybko przełączyłem się na ich brytyjskich odpowiedników.

Na stałym, wysokim poziomie stoi ścieżka dźwiękowa. Jest Tame Impala, Mac Miller, Stormzy, a nawet staroszkolne The Prodigy z nieśmiertelnym "Poison" się tam znalazło.

Werdykt? Nie graliście nigdy w "FIFĘ" (serio?)? Śmiało możecie sięgnąć po tę z numerkiem 21. Trybów jest masa, więc zabawy na setki godzin.

Macie poprzednią część, a szkoda wam kasy? Poczekajcie na przyszłoroczną edycję. Mamy się tam doczekać nowego silnika, a to zapowiada rewolucję, a nie tylko ewolucję. Przynajmniej na to liczę.

Ocena 3,5/5

Platforma: PS4, PS5, Xbox One, XSX, PC, Nintendo Switch Producent: EA Sports Wydawca: Electronic Arts Data premiery: 6.10.2020 / 10 i 12.11.2020 (wersja na XSX i PS5) Wersja PL: tak Graliśmy na PS4 Pro. Wersję do recenzji udostępnił polski wydawca – Electronic Arts Polska.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
wiadomościEA Sportsfifa
Komentarze (0)