FIFA 17 – demo świetne, beta jeszcze lepsza
Jest dobrze. Jest bardzo dobrze. Beta FIFY 17 zachwyciła mnie w każdym aspekcie. Mówiąc krótko – zwiastuny nie kłamały.
23.08.2016 | aktual.: 28.09.2016 19:29
Mój tekst opisujący wrażenia z gry w demo FIFY 17 wzbudził niemałe emocje. Sporo osób zarzuciło mi, że nie można ocenić gry po jej wersji demonstracyjnej (choć wyraźnie zaznaczyłem, że oceniam demo, a nie całą grę), część nie chciała wierzyć, że może być aż tak dobrze, kolejni mówili, że po godzinie nie da się o tej grze nic powiedzieć i pojawił się nawet gracz, którzy wkładał mi do kieszeni czeki podpisane przez EA.Dwa pierwsze argumenty to kwestie czysto subiektywne, więc szczególnie wziąłem sobie do serca dwa kolejne, bo mogłem na nie fizycznie odpowiedzieć. Najpierw poszedłem więc zapytać na stanowisku EA czy nie ma dla mnie jakichś zaległych przelewów, ale niestety niczego nie było, więc stwierdziłem, że w takim wypadku zmienić mogę jedynie kwestię faktycznie krótkiego czasu gry. Zabrałem się do roboty.
Musicie wiedzieć, że na Gamescomie nie ma za bardzo czasu na nic. Biegasz na umówione spotkania, oglądasz, grasz i robisz notatki, później siadasz do komputera i próbujesz coś napisać, ale czasu starczy tylko na ogólny zarys bo już czeka Cię kolejny pokaz. Ale czasem pojawia się "okienko". I co? I zamiast ciepłej strawy czy odpoczynku, i tak idziesz w coś pograć. Na przykład w zamkniętej strefie EA, gdzie czekają gry w wersjach niedostępnych na halach. Np. pełna FIFA 17 w wersji beta.W czwartek spędziłem około godziny bawiąc się trybem Ultimate Team oraz rozgrywając mecze towarzyskie, natomiast w piątek rozłożyłem spotkania tak, aby wygospodarować między nimi jak najwięcej przestrzeni. Dzięki temu między grą w Dawn of War III, a wywiadem z Artiomem Muraską (jednym z producentów World of Tanks) miałem czterogodzinne okienko poświęcone wyłącznie becie FIFY 17. Finalnie siedziałem więc przed konsolą jakieś (łącznie z demem) sześć, może sześć i pół godziny. A com widział i słyszał, w tekście tym umieściłem. Oto dlaczego moim zdaniem żadna FIFA dotychczas nie była lepsza od ‘siedemnastki’.Zacznę od płynności rozgrywki. Zachwyciła mnie całkowicie i błyskawicznie. Gra z pierwszej piłki potrafi wyglądać kosmicznie. Futbolówka po prostu pływa między zawodnikami, wprawiając przeciwników w osłupienie, animacje są błyskawicznie, wykonywane wręcz naturalnie, a jeśli nadarzy się okazja to zawodnicy wyposażeni w cechę charakteru „skłonność do trików” (czy jakoś tak, już nie pamiętam tłumaczenia) przywoływali na boisko trochę futbolowej magii podając piętką, raboną automatycznie wykonując jakiś balans ciałem i od razu przemieszczając się na kolejną czystą pozycję. Tak, płynność rozgrywki i inteligencja zawodników zrobiła na mnie największe wrażenie. Nie będę powtarzał się odnośnie SI, bo pisałem o niej wcześniej. Jednym zdaniem? Znacznie usprawniona, zwiastuny nie kłamały.
Podtrzymuję słowa, które napisałem po testach wersji demonstracyjnej dostępnej na otwartych halach. Obrona jest trochę trudniejsza. Choć na początku może wydać się wyraźnie zmieniona w porównaniu do poprzedników, to po dłuższej grze jest przyjemnie.Część dziennikarzy uznała tę zmianę za zmianę na gorsze. Przykro mi, subiektywnie stwierdzam, że nie mają oni racji, a po prostu nie zdążyli się przyzwyczaić. Jest bowiem dokładnie odwrotnie.
Wolne są teraz bardziej przystępne i satysfakcjonujące. Powiedziałbym, że wykonywanie strzałów na bramkę jest w FIFE 17 czystą przyjemnością. Napisany od początku system wykonywania wszystkich stałych fragmentów pozwala na dowolne wybranie kierunku nabiegnięcia i posłania piłki tam gdzie chcesz. Kolejny raz jestem zdziwiony, że to mówię (bo nawet w przypadku innych gatunków jest to mocno niespotykane), ale zwiastuny nie kłamały. Faktycznie prezentuje się to świetnieSpędziłem na wolnych z okolic 25 metra zaledwie dwie sesje treningowe, które wczytały się przed jednym z meczów, i tyle wystarczyło na wyczucie siły i odpowiedniego kierunku analoga pozwalającego raz za razem obijać poprzeczkę lub zdejmować pajęczynę z okienka. Nawet, mimo muru z zawodników. Karne działają na podobnej zasadzie. Również trzeba się do niech przyzwyczaić i moim zdaniem również są bezsprzecznie lepsze w porównaniu do minionych już na szczęście rozwiązań.
Lewym analogiem rozpoczynasz bieg i… a zresztą widzicie to na zwiastunie powyżej. Jedyne, czego nie udało mi się zrozumieć, to wykonywanie rożnych za pomocą systemu znacznika i sterowania zawodnikiem. Cóż, zrobię to zapewne mając FIFĘ już na własnym dysku. Być może części z Was przyjdą one intuicyjnie i szybko, jak mi wolne, ale mimo kilkunastu wykonanych nie potrafiłem celnie dośrodkować. Choć poprawiony system strzelania główką pozwala zdobywać ładne gole, o czym pisałem przy okazji testów dema.Trudno było zagrać na targach w trybie multiplayer, dlatego moja interakcja z FIFA Ultimate Team ograniczyła się do zabawy draftem, kupowania do oporu paczek z kartami (targowe konta miały praktycznie nieskończone zasoby Punktów EA i monet) oraz układania najlepszych składów z piłkarzy będących w talii. Dostępne były specjalne paczki z okazji Gamescomu, więc wyjątkowe karty wpadały raz za razem. To chyba ze względu na chęć zaprezentowania dziennikarzom nowej, animacji po trafieniu w paczce jednego z czołowych zawodników. Jeśli bowiem takowy się w paczce znalazł, to oprócz rozbudowanej animacji otwierania paczki z naklejkami, wylosowany zawodnik wychodził zza niej i prezentował się w całej okazałości. Próbuję sobie przypomnieć czy zauważyłem jakieś inne zmiany i nic nie przychodzi mi do głowy. Nawet wygląd i rozkład okienek były takie same.Ukoronowaniem nowej FIFY jest natomiast świetny tryb The Journey. Grałem w niego najdłużej i okropnie bolało, kiedy musiałem opuścić stoisko z moim piłkarzem. Napisana przez Toma Watta - autor biografii „David Beckham o sobie” – historia sprzedaje się znakomicie od pierwszej minuty i potrafi zaskoczyć. Nie chcę Wam niczego spoilować (coś nowego, że takie oświadczenie pada w kierunku FIFY), pominę ważniejsze kwestie i opowiem jedynie o boiskowych przygodach i mniejszych powiązanych z linią fabularną wydarzeniach.Młody Hunter zaczyna oczywiście w akademii piłkarskiej prowadzonej przez Football Association, skąd zawodnicy mają szansę trafić do wymarzonych zespołów. Od nas zależy, jak Alex zostanie oceniony przez skautów. W naszej mocy leży również decyzja o pozycji, na której chcemy grać. Każda pozycja będzie wymagała treningu innego zestawu cech, abyśmy jak najlepiej mogli spełniać swoje zadanie na boisku.Dodatkowo przed każdym naszym występem losowo narzucane są zadania dodatkowe, które pomogą Aleksowi w szybszym rozwoju. Coś w stylu: strzel pierwszego gola, miej dwie asysty w meczu, wykonaj 5 udanych odbiorów piłki, itp. itd. Jeśli nam się uda i zabłyśniemy, możemy zostać poproszeni o wywiad. Pytania są na szczęście losowe i różnią się za każdym podejściem. Po demie obawiałem się, że zarówno one, jak i odpowiedzi są oskryptowane, ale w poszerzonej becie zmieniły się całkowicie, kiedy mniej więcej po godzinie gry udało mi się dojść do fragmentu udostępnionego dla wszystkich graczy.
3 godziny to o wiele za mało aby zbadać potencjał tego trybu. Nasz agent wspomina w jednej ze scen, że powinniśmy wybrać na początek słabszy zespół, aby dostawać więcej szans na grę. Zrezygnowałem więc z wymarzonego Arsenalu i wybrałem Leicester, ale nie wiem czy jego słowa były prawdą czy tylko skryptem, a szansę debiutu dostałem i tak już w pierwszym meczu.W każdym razie, Leicester skorzystało z usług dobrego snajpera, zabłysnąłem dwoma golami z PSG, później pięknym długim podaniem do Musy, który wykorzystał okazję i wygraliśmy 1-0 z Realem Madryt na stadionie w Seattle, i strzeliłem też honorowego gola w okropnym spotkaniu z Borussią Dortmund (3-1 w plecy, straciliśmy zawodnika w 16 minucie za brzydki faul w polu karnym. A później to już Reus szalał na boisku i robił, co chciał). Tak wyglądało przedsezonowe tourne po Stanach Zjednoczonych. I nawet świetna postawa nie zagwarantowała mi miejsca w wyjściowym składzie na mecz z Liverpoolem. Na szczęście menadżer dał mi szansę w 76 minucie i strzeliłem zwycięskiego gola na 2-1.Kolejny raz wspomnę o przyśpiewkach i o sytuacji z „who are ya”, które wykrzykiwane przez kibiców Liverpoolu brzmiało jeszcze bardziej zajadle. Chwilę później na stadionie echem niosło się już „YNWA”. Ciekawie prezentuje się również swego rodzaju lobby, którego rolę odgrywa nasz pokój. Jeśli zaczniemy zarabiać, to po jakimś czasie zamienimy go na apartament. Fajnym pomysłem jest zakładka social mediów, która pojawia się chociażby w czasie ładowania się kolejnego meczu. Możemy w niej poczytać co mówią o nas w sieci znajomi, kto wspomniał nas na Twitterze i rzucić okiem ilu followersów przybyło nam po ostatnim meczu. Prawdziwe od zera do bohatera. W Anglii piłkarzy traktuje się jak bogów, tutaj zobaczycie, że są oni tak samo ludzcy jak i Wy.Od początku jasnym było, że nie da się zdubbingować wszystkich piłkarzy ligi angielskiej i jakoś problem ten będzie trzeba obejść. Scenarzysta powołał więc do życia dwóch piłkarzy, którzy pojawią się w jakiejkolwiek wybranej przez nas drużynie. El Toro oraz Bernard są wszędzie i służą, jako łącznik z pozostałymi graczami. Tuż po prezentacji naszej osoby reszcie drużyny, trener przydziela do opieki nad nami właśnie tę dwójkę. Służą oni radą, podpowiadają, mają swój udział w posuwaniu fabuły do przodu. Oprócz wymyślonych postaci związanych z prezentowaną historią, głosy mają wszyscy zawodnicy, którzy walczyli o pojawienie się na międzynarodowej okładce FIFY. Pojawiają się oni okazjonalnie w wywiadach lub rozmawiają z naszym bohaterem.To najlepsza FIFA, w jaką grałem. Nie zawaham się tego powiedzieć i rozumiem ciężar tego zdania. Co roku pisze je ktoś inny i co roku dla kogoś innego kolejna FIFA będzie najlepsza. Dla mnie beta ‘siedemnastki’ wyznacza nowy poziom da gier traktujących o piłce nożnej. Ilość błędów jest marginalna, a The Journey to coś pięknego. Nie mogę doczekać się, żeby wrócić na angielskie boiska i zrobić z młodego Huntera gwiazdę światowego formatu. Dla fanów Premier League, tegoroczna FIFA to pozycja obowiązkowa.