Far Cry 4 - recenzja

Biuro turystyczne Ubisoft zaprasza na kolejny wakacyjny turnus. Od strzaskania się na heban w tropikach mijają już dwa lata, warto więc coś zmienić. Ot, na przykład klimat. Na górski.

Far Cry 4 - recenzja
marcindmjqtx

24.11.2014 | aktual.: 30.12.2015 13:26

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Far Cry 4 pokazuje, że Ubisoft najwidoczniej zdał sobie sprawę z tego, jak świetną grą była "trójka". Nawet nie tyle grą, co formułą. Formułą na świat witający gracza z otwartymi rękami i mówiący mu "róbta co chceta". Formułą na zabawę, w której fabularne ramy były równie ważne, co obramowanie ciekawego zdjęcia. Pewnie - widzi się je kątem oka, ale to co najważniejsze jest pomiędzy nimi. W przypadku Far Cry 3 najważniejsza była wolność. No, wolność eksploracji, obserwacji żyjącego świata i eliminacji niektórych jego elementów.

Zagrało. Recenzenci i gracze byli zachwyceni, księgowe Ubi hojnie rozdały bonusy, a ktoś wyżej zażyczył sobie powtórki. I oto jest. A ja zachodzę w głowę, skąd w tytule „czwórka”. Profesor Vaas powtarzał, że szaleństwo to robienie wciąż tego samego i oczekiwanie innych rezultatów. Ubisoft nie jest szalony.

Deja Vu Far Cry 4 - zwiastun Jeśli graliście w Far Cry 3, to w Kyracie przywita Was nie tylko Pagan Min. Dużo groźniejsze będzie kroczące za Wami wszędzie uczucie deja vu.

Samozwańczy król to zresztą typowy "facio z plakatu". Przydał się do reklamowania gry na filmikach, spogląda figlarnie z okładki, ale kiedy przychodzi do samej rozgrywki, to jego występy na scenie możemy zliczyć na palcach jednej ręki. Owszem, stale będziecie czytać o nim w setkach niezgrabnie przetłumaczonych (masa literówek i ogólny brak wczucia się w klimat) notatek rozsianych po całym Kyracie, czy słuchać o nim w propagandowych rozgłośniach (zanim nie przejmiecie wież nadawczych w regionie). Ale szczerze? Nie dorasta Vaasowi do pięt.

Psychol? Pewnie, ale raczej taki odreagowujący na świecie maltretowanie przez kolegów w szkole. Taki, któremu nawet byśmy współczuli, gdyby nie próbował wyczyścić sobie zębów prochami matki głównego bohatera. Pagan prosi się o kulkę, a jako tyran jest fatalnie nieskuteczny, a przez to - żenujący.

Synu Mohana

Far Cry 4

Kim jest Ajay Ghale? To dobre pytanie, a moment, w którym gracz na nie odpowiada, jest jednym z ciekawszych w całej przygodzie. Ale przez większość gry Ajay jest tym, kim chcemy by był - tak samą wydmuszką jak Brody z Far Cry 3. Ma to swoje dobre i złe strony.

Do tych drugich zalicza się fakt, że nie przejawia charakteru i ktoś ciągle wystawia go za drzwi. To nie metafora. Szybko okazuje się, że nasze losy związane są z grupą rebeliantów nazywających siebie Złotym Szlakiem. Ajay jest synem założycieli, więc błyskawicznie zyskuje miano wybrańca i w zasadzie jednoosobowo przeprowadza rewolucję, gdy reszta organizacji ogranicza się do mówienia mu co ma robić. Ajay będzie więc wypychany przez swoich kumpli z samochodu, samolotu czy grzecznie wypraszany z pokoju, gdy tylko pozna cele kolejnego zadania. Te z kolei składają się na miałki scenariusz, momentami ocierający się o plagiat poprzedniej części. Takiemu tytułowi to nie przystoi.

A, tak - Ajay będzie też wbrew swojej woli narkotyzowany. Co w sumie nie jest takie złe, bo zwiedzicie w ten sposób miejsca istniejące jedynie w wierzeniach ludu Kyratu.

W koło Macieju

Far Cry 4

Te odloty to jedne z najciekawszych przeżyć w Far Cry 4. Poza nimi większość misji będących częścią fabularnej kampanii jest słabiutka. W tak ważnym dla wydawcy tytule nie spodziewałem się aż takiego lenistwa projektantów. Schemat "dojdź do miejsca, w którym zostaniesz okrążony, a potem biegaj dziesięć minut w kółko, wykonując pod obstrzałem wciąż te same czynności" powtarza się tu zbyt często. Będziecie w ten sposób bronić wejścia do klasztoru (w którym kryje się mała armia, ale czemu miałaby pomagać...), pól na uprawie maku czy posągów, które Pagan Min chce zniszczyć. Każdy taki fragment będzie mniej więcej o 1/3 za długi.

Łatwo zginąć, łatwo też w chaosie walki przeoczyć wskazówki autorów co do sposobu rozprawienia się z przeciwnikami. Czasami gra po śmierci przenosiła mnie do miejsc, w których jeszcze nie byłem, co utrudniało sprawę, gdy np. przed chwilą zupełnie gdzie indziej zamieniłem łuk na bazookę, by zniszczyć śmigłowiec i teraz bardzo chciałbym dokonać zamiany powrotnej. W takich momentach zastanawiałem się, czy kampania w Far Cry 3 też mnie tak frustrowała i dochodziłem do wniosku, że nie. Choć tak jak dwa lata temu, tak i teraz to nie ona jest w grze najważniejsza.

Górzysta piaskownica Pierwsze godziny w Kyracie to kolejne rozszerzanie listy rzeczy, które prawie żywcem przeniesiono z poprzedniej gry. Jest długa - w zasadzie wszystko co widzicie, wygląda jak dodatek do Far Cry 3 w górskim środowisku. Gra sprzed dwóch lat uśmiecha się tu do gracza z każdego elementu. Dobra wiadomość? To była świetna gra.

Far Cry 4

Wcześniej wspomniałem, że brak osobowości Ajaya ma też dobre strony. Bardzo szybko się o nim zapomina, odstawia na bok jego cele i bierze się do swojej własnej zabawy. A jeśli miałbym wskazać jedną rzecz, która w czwórce wypada lepiej, niż w poprzedniej grze, wskazałbym właśnie na tę wielką, mroźną piaskownicę.

Liczba atrakcji jest olbrzymia, a przez kolejne godziny wciąż dochodzą nowe. To jedna z tych gier, w których w zasadzie nie chce się korzystać z opcji szybkiej podróży, by czegoś nie przegapić. Kyrat żyje, a walczące ze sobą armie to marny procent elementów tego ekosystemu. Szkoda, że Ubisoft nie podciągnął na konsolach nowej generacji oprawy na kolejny poziom, bo wtedy samo obserwowanie dzikiej przyrody byłoby jeszcze większą przyjemnością. Na statycznych obrazkach gra prezentuje się lepiej, niż w ruchu.

Far Cry 4

Gdy po raz pierwszy zobaczyłem nurkującego orła, który po chwili wzbił się w niebo ze świnią między szponami, brakowało mi tylko głosu Krystyny Czubówny, bym poczuł się jak w dokumencie National Geographic. Gdy dostałem misję oczyszczenia wioski z krwiożerczych miodożerów, pomyślałem, że to żart. Po kilku zgonach wróciłem tam uzbrojony w coś mocniejszego niż łuk i wiedziałem już, że Ubisoft wziął sobie do serca filmik "Honey Badger doesn't care". Jazda na słoniu? Jest. Wściekłe nosorożce taranujące samochodowe konwoje, najczęściej w najmniej odpowiedniej dla gracza chwili? Ha, lepsze niż safari (bo mamy nieograniczoną liczbę żyć)!

Rozmaite żyjątka odgrywają w naszej przygodzie swoją rolę. Czasem małą, kiedy ze skór skonstruujemy sobie jakieś ulepszenie, kiedy indziej całkiem nielichą, gdy mięso upolowanych zwierząt posłuży za przynętę dla drapieżników, ciśniętą w sam środek wrogiego obozu. A czasem po prostu wsiadamy na słonia i demolujemy wszystko jak leci.

Dzięki przyrodzie przedgórze Himalajów to więcej niż kolorowe tło i aż chciałoby się poznać historię fikcyjnego Kyratu w ciekawszy sposób, niż czytając kolejne tuziny listów, notatek i pamiętników porozrzucanych po całym regionie. Po skończeniu zabawy Kyrat pozostaje jedynie kolejnym, fikcyjnym krajem, w którym zrobiliśmy rozpierduchę.

Far Cry 4

Mam wrażenie, że mógłby być czymś więcej i potraktowanie tematu ambitniej na pewno pozwoliłoby skuteczniej walczyć z uczuciem deja vu, pojawiającym się za każdym razem, gdy postanowimy wyzwolić kolejną dzwonnicę czy przejąć bazę wroga. Na szczęście w szale kopiowania i wklejania, autorzy gry nie zapomnieli o dorzuceniu porcji nowych aktywności. Niespecjalnie odkrywczych, ale zawsze.

Improwizacja Okiem Pawła Winiarskiego: Trzeciemu Far Cry wystawiłem 2 lata temu ocenę 4/5. W trójce bardziej podobała mi się fabuła, w czwórce miejsce akcji. Himalaje i Kyrat wciągnęły mnie mocniej, niezależnie od tego co robiłem. I w przeciwieństwie do Maćka nie dały mi się tak bardzo we znaki podobieństwa do poprzedniej odsłony. Owszem, widzę je, ale kompletnie mi nie przeszkadzają. I w sumie nie wiem, co nowego chciałbym w FC zobaczyć - chyba bardziej boję się porzucenia tego co dobre. Cicho liczę też na dodatek tak fajny jak Blood Dragon (Blood Dragon 2?). Moim zdaniem Warto.

Nie można marudzić na nudę, gdy jadąc na miejsce polowania mam okazję do zaliczenia dwóch innych, losowo pojawiających się na mapie zadań - chociażby odbicia jeńców prowadzonych wzdłuż drogi i pościgu za kurierem Pagan Mina. Mniej lub bardziej planowych pobocznych aktywności jest masa, a fakt, że rozgrywają się w żyjącym świecie często sprawia, że założony z góry scenariusz trzeba modyfikować. Ta formuła uzależniała w Far Cry 3, więc nic dziwnego, że znów sprawdza się podobnie.

Far Cry nie narzuca nam stylu rozgrywki. Osobiście lepiej czuję się gdzieś w krzakach, łukiem ściągając po cichu kolejnych wartowników, chowając ich ciała i metodycznie zbliżając się do celu. Ale gdy znienacka atakuje Cię orzeł, alarmując przy okazji wszystkich wokół, nie myślisz długo - przełączasz się na LKM, w ruch idą granaty, miny, C4, a pobliska okolica zaczyna wyglądać jak plan filmu z Rambo w roli głównej. Ale Far Cry 4 nie staje się wtedy gorszą grą. Ot, dostarcza innego rodzaju emocji, ale wciąż robi to bardzo dobrze. Może właśnie fakt, że ta mieszanka strzelanki i otwartego świata rodem z Far Cry 3 działa tak świetnie, okazało się pewnym przekleństwem "czwórki" - majstrowanie przy formule mogłoby skończyć się gorzej. Zamiast nowej gry, mamy więc starą grę i garść nowych atrakcji. A bez ryzyka nie ma postępu. Regularnie łapałem się na tym, że nie do końca wierzę, że gram w sequel, a nie jedynie dodatek do Far Cry 3.

Far Cry 4

Patrząc na morze kolorowych ikonek na mapie, z których każda oznacza inny typ zadania, można czasem zwątpić, ale ich różnorodność pozwala komponować sobie taką mieszankę zabaw, która w danym momencie najbardziej nam pasuje. Na każde ziewnięcie jest tu antidotum. Nawet jeśli mowa o tak prymitywnej mechanice jak te kilkadziesiąt punktów doświadczenia, których brakuje do wbicia kolejnego poziomu i możliwości odblokowania kolejnej umiejętności specjalnej. Wiecie jaki jest z nimi problem? Tak, te najfajniejsze zwyczajnie skopiowano z poprzedniej gry.

Dwa lata temu trudno było uwierzyć, że gra może oferować tyle opcji walki i działać tak świetnie. Egzekucje z góry, z dołu, odbezpieczanie granatu facetowi, do którego się zakradliśmy i ciskanie go w jego kumpli - te akcje sprawiały, że nominowałem FC3 do tytułu gry roku. Fakt, że dwa lata później autorzy nie wysilili się na nic lepszego, sprawiał, że nie czułem wielkiej ekscytacji rozwijając postać. Ajay oprócz dosiadania słonia niczym nie góruje nad Brodym. Trudno o większe świadectwo braku ambicji autorów.

Gdzie oni są?

Far Cry 4

Brakuje rąk do ogarnięcia wszystkiego, co świeci się na mapie? Można zaprosić do gry kumpla, który nie pomoże co prawda w zadaniach fabularnych, ale w aktywnościach pobocznych już jak najbardziej. Niestety, z gry wyleciał dedykowany tryb sieciowej kooperacji dla czterech graczy, przy którym nieźle bawiłem się w "trójce". Możliwość wspólnego przejmowania fortec (samemu jest naprawdę trudno) nie rekompensuje tego braku. Tak samo jak sieciowe walki 5 na 5, bo przez niecały tydzień, przez który testowałem grę, znalezienie ekipy graniczyło z cudem. Dziwne, że akurat do tego elementu Ubisoft przyłożył się, udostępniając chociażby edytor map, a zapomniał o grupach kumpli, którzy chętnie powalczyliby ramię w ramię w kilku "hordowych" misjach, jak dwa lata temu. Czyżbym czuł dodatek?

Werdykt Jechaliście kiedyś na wakacje do miejsca, które kilka lat wcześniej absolutnie Was zauroczyło? Far Cry 4 to właśnie taka wycieczka. Niby miejsce wygląda inaczej, ale prędko okazuje się, że znacie je jak własną kieszeń. Doszły co prawda nowe atrakcje, ale reszta od dwóch lat stoi w miejscu, a kierownik w dalszym ciągu się Wami nie interesuje i każe organizować zajęcia na własną rękę. Da się to zrobić bez wielkiego płaczu, ale za trzecim razem na pewno wybierzecie inną ofertę.

Far Cry 4

Inaczej patrzyłbym na grę zatytułowaną Far Cry 3: Mountain Hike, sprzedawaną za odpowiednio niższą cenę. Far Cry 4 jest kopią poprzedniczki. Większą, ale nierozwiniętą w żaden naprawdę znaczący sposób. Można zagrać bez bólu. Ba, można zatracić się w tym świecie krótszych i dłuższych zadań na wiele godzin. Ale za pełną cenę znajdziecie wiele lepszych ofert.

Maciej Kowalik

Platformy:PC, PS3, PS4, 360, X1 Producent:Ubisoft Montreal Wydawca:Ubisoft Dystrybutor:Ubisoft Polska Data premiery:18.11.2014 PEGI:18 Wymagania: 2.6 GHz Intel Core i5-750 lub 3.2 GHz AMD Phenom II X4 955; 4GB RAM; NVIDIA GeForce GTX 460 lub AMD Radeon HD5850 (1 GB VRAM)

Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Testowaliśmy wersję na PS4. Screeny pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
recenzjeubisoftrecenzja
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.