Fallout 76 - wrażenia z bety. To nie jest Fallout dla starych ludzi
Postnuklearny horror.
08.11.2018 | aktual.: 08.11.2018 11:49
“To chodźmy jeszcze tylko kogoś zabić i kończymy”, powiedziało któreś z nas pod koniec sesji z betą Fallouta 76. Przez te ostatnie pół godziny, kiedy biegaliśmy po mapie za jakimś biednym człowiekiem, zabijając go raz po razie, rozgrywka dała mi zdecydowanie najwięcej frajdy. Czy naprawdę tym się przez nową grę Bethesdy stałem?Zanim sam zagrałem w Fallouta 76, dużo się w sieci naczytałem tekstów i nasłuchałem opinii na jego temat. Wszystkie wyrażały podobną myśl - jeżeli szukasz w Falloucie fabuły, ciekawych zadań pobocznych, dobrze napisanych postaci, interesujących problemów - to nie jest to gra dla ciebie. Czyli jeżeli szukasz tu Fallouta, to lepiej porzuć wszelką nadzieję.Bo Fallout 76 to po prostu gra online, która daje odbiorcom wielką mapę, szczątkowe cele zadań i pole do samodzielnych popisów. Wygląda to jak Fallout 4, technicznie działa jak każda inna gra Bethesdy - czasami dobrze, czasami źle, czasami nie do zniesienia. Tu nie ma większego zaskoczenia. Ale nie ma w tym praktycznie żadnej treści. Żadnej myśli, żadnej wizji. To po prostu wielka piaskownica, trochę Minecraft, a trochę Day Z. Treścią mają to wypełnić sami gracze.Czy to automatycznie musi być problem? Niekoniecznie. Nie jest przecież tak, że w tej marce nie można zrobić czegoś zupełnie nowego, zaskakującego. Tak było przecież z Falloutem Shelter. Gra mobilna, mająca niewiele wspólnego z mechanizmami znanymi z erpegów - a jednak fani serii byli nią zachwyceni. Czemu więc jednak mój główny zarzut do Fallouta 76 brzmi: to nie jest Fallout? Czemu to jest problem? Czemu w Shelter było można, a tutaj nie?Przede wszystkim Fallout Shelter nie obiecywał niczego czym nie jest, ani wprost ani przez sugestie. Nie był trójwymiarową grą z perspektywy pierwszej osoby, wyglądającą na pierwszy rzut oka identycznie jak poprzednie duże gry Bethesdy. Nie dawał do eksploracji wielkiej mapy. Nie kusił filmikami i screenshotami, które zdawały się mówić: “w końcu przeżyj Fallouta ze znajomymi”.Problemem nie jest więc to, że Fallout 76 nie spełnia moich oczekiwań. To naiwne i nieuczciwe - myśleć, że wielcy producenci gier będą tworzyć tytuły takie, jakie byśmy chcieli. Że nam się to należy. Nie. Chodzi o to, że Fallout 76 w tej swojej powierzchownej warstwie chce gracza niemal oszukać. Nie przypisuję tu oczywiście Bethesdzie złej woli. Wierzę, że chcieli zrobić coś ciekawego. Pozwolić graczom przekonać się, jak będzie wyglądać postnuklearne pustkowie, w którym to oni przejmą wszystkie role.No ale czego się tu można było spodziewać? Gracze to gracze. Będą się wygłupiać, żartować, utrudniać innym rozgrywkę dla zabawy, biegać w samych gaciach, bo to takie śmieszne. Było to naprawdę śmieszne (pozdrawiam Bartka Stodolnego). Były w tym chwile autentycznej radości i śmiechu, ale też jak zwykle w takich grach bywa - to raczej zasługa tego, że grałem z fajnymi ludźmi, których lubię niż samej gry.Można puścić nieco wodze fantazji i zacząć sobie wyobrażać wizjonerskiego projektanta, który wymyśla sposób na stworzenie przekonującej gry online w świecie Fallouta. Takiej, która kreuje naprawdę przekonującą wizję świata i sprytnymi mechanizmami nakłania wszystkich graczy do postępowania według ustalonych reguł tegoż świata. Podczas grania w którą faktycznie czujemy się jak na postnuklearnym pustkowiu, przemierzając je w gronie dobrych znajomych lub przypadkowo spotkanych, ale pomocnych, towarzyszy.Fallout 76 nie jest tą grą. Fallout 76 to gra, w której Bartek Stodolny biega wokół w samych gaciach, a największą frajdę mamy z psucia zabawy komuś innemu i rzucaniu sobie nawzajem głupich żartów. To fajna zabawa, ale za grosz w tym Fallouta.