Fable 3 - recenzja
Swego czasu Fable 2 mnie oczarowało. Baśń Petera Molyneux była piękną historią, w której moim przyjacielem stał się pies i długo nie mogłem wyzwolić się spod jej uroku. Stąd też i duże nadzieje pokładałem w Fable 3. Niestety, nie wszystkie zostały spełnione.
Rządzić nie każdy może Po więcej szczegółów i rozmów o Fable 3 zapraszamy na Polygadki i PTV, bo na pewno sporo jeszcze o tym tytule jest do powiedzenia.
Grę zaczynamy jako potomek króla i bardzo szybko okazuje się, że wysoka pozycja społeczna oznacza bardzo trudne wybory. Przygodę można podzielić na dwie części. W pierwszej z nich uciekamy z rodzinnego zamku, by obalić naszego brata - tyrana - stając na czele rewolucji. Aby tego dokonać, musimy przekonać rozmaite frakcje, aby wspomogły nas w walce ze złym.
Całość odbywa się w dość prosty sposób. Aby przekonać do siebie frakcje, musimy dobrze przedstawić swoje racje, po czym zdobyć uwielbienie i poparcie ludu. Jak tego dokonać? Tak jak to w RPG-ach zwykle bywa - wykonując dla nich rozmaite zadania. Chociaż nie, nie do końca. Bo w Fable 3 tak naprawdę wystarczy tylko zebrać odpowiednią liczbę punktów doświadczenia. Nieważne czy wypełniamy zadania, czy zupełnie gdzie indziej walczymy z potworami, poparcie danej frakcji prędzej czy później dostaniemy. Jest tylko jeden haczyk - musimy złożyć jej przedstawicielom obietnicę - dość konkretne zobowiązanie, które zostanie nam przypomniane w momencie, gdy zostaniemy królem.
Po zebraniu odpowiedniej liczby popleczników zaczyna się atak na zamek i przejmowanie władzy. Tu ujawnia się pierwsza niedoskonałość gry - wielkie sceny są po prostu mało emocjonujące i brakuje im rozmachu. W trakcie odbijania stolicy z rąk tyrana walczymy może z 20 osobami, idąc jak po sznurku korytarzykiem. Gdyby nie sceneria płonącego miasta, można by pomyśleć, że to część zwyczajnej misji. Oczywiście, jak to w grach wideo bywa, zwyciężamy, przejmujemy władzę, przeżywamy mały zwrot akcji i zaczynamy rządzić.
Dura lex sed lex Druga część kampanii polega na rządzeniu królestwem i to właśnie z nią wiązałem najwięcej nadziei. Niestety, na próżno. Akcja trwa rok, w tym czasie mamy do wykonania dość konkretne zadanie zebrania określonej ilości pieniędzy i spełnienia złożonych w dawnych czasach obietnic. Wiadomo - budżet jeden, na wszystko nie wystarczy. Musimy więc wybrać - albo wygoda i bezpieczeństwo ludzi teraz, albo "Coś Strasznego", co czeka ich za jakiś czas. I niby jest to fajne i dobrze zrobione, bo nie ma tu prostych wyborów i musimy zdecydować, czy Większe Dobro warte jest Mniejszego Zła. Problem w tym, że rządzenie krajem i podejmowanie takich decyzji wymaga czegoś więcej niż dwa przyciski.
Wyobrażałem sobie, że będąc królem dostanę szansę wyjaśnienia poddanym swoich decyzji. Obiecać im poprawę sytuacji po przejściu "Czegoś Strasznego". Niestety, Fable 3 tej opcji nam nie daje. Rządzimy z wyżyn naszego zamku i jakkolwiek byśmy się nie starali, nie mamy szans przekazać ludziom prawdy. A wydaje mi się, że możliwość RPG-owego dialogu i próby przekonania do naszych racji, chociażby przywódców poszczególnych grup, sporo by dała.
Dziwi rozłożenie akcentów gry. Zwykle nasz dzień w roli króla polega na podjęciu decyzji co do podatków, rozsądzenia kilku sporów (często wiążących się z naszymi wcześniejszymi obietnicami) i jednej misji. I wszystko byłoby super, gdyby te misje nie były banalne. No bo skoro jestem królem, to dlaczego mam się sam uganiać za jakimś bandziorem? Czy w całym królestwie nie ma do tego odpowiedniejszych ludzi? Gdzie dyplomacja, intrygi, działania w skali kraju? Stara struktura misji pasowała do "zwykłego bohatera", nie pasuje jednak do bycia królem.
Aby zrobić rewolucję, wciśnij A Fable 2 było grą dla każdego, Fable 3 idzie jeszcze dalej. Po pierwsze - w trakcie gry nie uświadczymy żadnego interfejsu. Pojawia się on tylko wtedy, gdy jest potrzebny. Zostałeś zraniony w walce? Dopiero wtedy zobaczysz ostrzegawcze migotanie, jak również dostaniesz możliwość uleczenia. Nie ma też menu z naszymi współczynnikami, bronią czy strojem. Każda typowa akcja wymaga od nas chodzenia po specjalnie przygotowanych lokacjach. Mamy więc zbrojownię, garderobę itd. Ok, przyznaję - są też skróty, ale niestety, nie można szybko dokonać zmian za pomocą odpowiedniego interfejsu. Wszystko zostało przerzucone na graficzną prezentację. Nie rozumiem, dlaczego nie zostawiono graczom dwóch opcji do wyboru. Na pewno są osoby, które, by odpowiednio dobrać strój, lubią się nachodzić po pomieszczeniu. Jednakowoż dla reszty graczy wystarczyłoby dać możliwość odpowiedniego doboru w menu. Zresztą tak samo wygląda rozwijanie postaci. Łazimy po długaśnej ścieżce i otwieramy skrzynie. Nie, to się nie sprawdza.
Dodatkowym, zbędnym uproszczeniem jest system gestów. W dwójce należało poznać, co nasz rozmówca lubi i odpowiednio dobrać prezentowane pozy. Tu, jeśli chcemy być mili, po prostu do skutku wciskamy A. Ba, nie ma nawet minigry z puszczeniem przycisku w odpowiednim momencie - tym razem czekamy, aż nam pad zawibruje i tyle. Przez to chociażby targowanie się polegało na wielokrotnym tańczeniu ze sprzedawcą. Podobała mi się natomiast zmiana polegająca na tym, by pomiędzy normalną znajomością a przyjaźnią gracz musiał wykonać drobne zadanie dla danej postaci. Nie rozumiem też po co wprowadzono ideę trzymania za ręce. W pierwszych zapowiedziach - gdy wierzyliśmy jeszcze, że gra w jakiś sposób będzie wykorzystywać Kinecta - miało to sens. Teraz prowadzenie za rękę bohaterów niezależnych ani nas do nich nie zbliża, ani nie daje dodatkowych wrażeń.
Grze nie mogę też darować jednej rzeczy - w poprzedniej części mieliśmy wpływ na świat. Nie był on może jakoś rewelacyjnie wykorzystany, ale widać było w trakcie rozgrywki, jak nasze decyzje kształtują i zmieniają Albion Co więcej, żyliśmy z nimi i odwiedzaliśmy zmienione miejsca. Teraz zmieniają się one od razu pod wpływem naszych królewskich decyzji, ale nie ma to już większego wpływu na naszą grę. W końcu jeśli jako król nie chcemy być nadal kurierem, to nie opuszczamy zamku zbyt często.
Zmień sobie broń W zależności od podejmowanych akcji i działań w poprzednich częściach Fable nasza postać zmieniała się. Niestety w Fable 3 z tego zrezygnowano. Teraz od naszych akcji zależy wygląd naszej broni. I faktycznie, w trakcie rozgrywki mój miecz zyskał dwie modyfikacje. Szkoda tylko, że w trakcie gry nie za bardzo było je widać, a stanie i podziwianie go w zbrojowni to nie jest do końca to, co chcę robić. Bardzo szybko "żyjącą broń" bohaterów możemy zamienić na inne uzbrojenie, często lepsze.
Zmieniły się też czary - i tym razem na plus. Zamiast ustawiania drzewka magii, do naszej dyspozycji mamy rękawice, które odpowiadają za poszczególne czary. Oczywiście naraz możemy nosić tylko dwie z nich, co pozwala na różne kombinowanie magią. Zniknął również podział na różne punkty doświadczenia uzyskiwane w zależności od używanych umiejętności. Od tej pory możemy być arcymagiem, nie rzuciwszy nawet jednego czaru. Szkoda. Nie zmieniła się natomiast sama mechanika walki - każdy przycisk to nadal inny atak. I dobrze.
Cała gama drobnych błędów Fable 3 wygląda jak Fable 2 i - mówiąc łagodnie - nie jest to najładniejsza gra na rynku. Owszem, pomaga jej stylizacja, ale czasami niektóre sceny wyglądają po prostu brzydko. Do tego mamy serię niedociągnięć technicznych. Zdarza się, że nasz pies zgłupieje i pojawi się w miejscu, z którego nie może wyjść, wrogowie nie reagują na naszą obecność i stoją w oddali, czekając na wybicie, nasza postać nie zawsze robi to, czego chcemy, świetlisty szlak, pokazujący nam aktualny cel misji nie zawsze się pojawia. Fable 3 zdarza się też porządnie chrupnąć. O pomstę do nieba wołają też czasy ładowania podczas grania z drugą osobą w trybie kooperacji. Sporo tego - niby nic, co samodzielnie psułoby przyjemność z gry, ale złożone do kupy potrafi frustrować.
Za to zachwyca Ta gra ma klimat! Rewolucja industrialna, pierwsze fabryki, zmiana wyglądu miast - to bardzo ciekawy okres, który w grach chyba jeszcze nie był wykorzystywany. A tutaj odgrywa ważną rolę - widzimy, jak silny wpływ na społeczeństwo mieli przemysłowcy. Do tego wszystkiego należy dodać świetnie opowiedziane historie, pełne angielskiego humoru, zagrane przez rewelacyjnych aktorów. Aż chce się słuchać ich opowieści i brać w nich udział. Baśń epoki industrialnej nie zawodzi.
Poprawiono też kooperację - w końcu do naszej gry możemy zaprosić innego bohatera, a nie na szybko wykreowaną kukiełkę. Co więcej, możemy wziąć z nim ślub, mieć dzieci czy też nawiązać współpracę handlową. Szkoda tylko, że to nadal jest gość w naszym świecie i nie przygotowano specjalnych misji dla dwóch graczy.
Werdykt Fable 3 mnie rozczarowało. Dużo sobie po nim obiecywałem, pilnie śledziłem informacje i nowinki. Niestety, Lionhead za bardzo uprościł grę, przez co nie czujemy się graczem, lecz turystą, który raz na jakiś czas wciska A. W walce trudno zginąć, podrywanie i nawiązywanie znajomości jest banalne, zaś łażenie po zamku, zamiast używania menu, męczy. Mimo obietnic w żaden sposób nie wykorzystywany jest też zapis z poprzedniej gry. A nie, przepraszam - Fable 3 zna płeć naszego poprzedniego bohatera. Ale przyznacie, że to chyba mało.
Nowe dzieło Petera Molyneux ma sporo potencjału - niestety, niewykorzystanego. To nadal dobra gra - ma wciągającą, dobrze opowiedzianą historię i ciekawe wybory moralne, grając w nią czuję jednak, że mogła być czymś o wiele większym i doskonalszym.
Piotr Gnyp
Fable 3 (X360)
- Gatunek: akcja
- Kategoria wiekowa: od 16 lat