F1 2015 - recenzja
Najlepsza symulacja w dziejach w F1? Bardziej jej wczesne demo.
U schyłku października zeszłego roku, mając okazję recenzować grę-wypełniacz, znaną gdzieniegdzie jako F1 2014, zauważyłem, że była to pozycja ukończona z przymusu, bez zmęczenia i potu. Miała wyssać portfele fanów królewskiego motosportu i - optymistycznie zakładając - umilić im czas do kontynuacji na sprzętach ósmej generacji. Zaproponowałem, żeby wstrzymać się kilka miesięcy i poczekać.
Ba, sam tak zrobiłem. Po co ogrywać nieprzyjemnie znajomy lub wykastrowany tytuł? Przypomina mi to sytuację z fanami „piłek”, którzy nie posiadają wiodących sprzętów - kupują drugą czy trzecią taką samą FIFĘ/PES-a na PS3, zadowalając głód zaktualizowanymi składami i nowymi piosenkami w głównym menu. Nałóg zbyt często wygrywa z rozsądkiem. Ale miłośnicy symulacji wyścigowych mieli więcej szczęścia. Wszak i czekali dość krótko, i Project C.A.R.S. im po drodze (choć z niemiłym opóźnieniem) wpadło. A teraz jeszcze F1, nareszcie gruntownie odświeżone, ulepszone i... uboższe.
Piękna z zewnątrz Cała para panów i pań z Codemasters poszła w zbudowanie od podstaw graficznego silnika F1. Pierwszy tytuł studia wydany wyłącznie na obecnej generacji nie miał prawa przysporzyć im wstydu. I pompę czuć od samego początku, tych kilkunastu sekund spędzonych w menu (pięknym, patetycznym). Pomruk zadowolenia podczas pierwszego losowo wybranego wyścigu lub czasówki powraca wielokrotnie. W odstawkę poszły ograniczenia wizualne dwóch ostatnich odsłon - dziś już jedyna kula u nogi fenomenalnego nadal F1 2013. Jeżeli podobną metamorfozę przejdzie następny DiRT, ja, wciąż głośno narzekający, że gracze dostają za mało off-roadu, pochylę przed brytyjskim studiem czoła.
Zaczyna się od wykonania samych bolidów (każdej ich cząsteczki wręcz), widoku rzeczywistych kropli deszczu tańczących na ich bokach lub gorącego powietrza, falującym obłokiem wydostającego się z rury wydechowej. Poziom szczegółów doprowadzi wizualnych maniaków do ekstazy i aż dziw bierze, gdy do cykania fotek zmuszony jestem w trakcie usztywnionych powtórek telewizyjnych, a nie „driveclubowym” trybie photo. Którym ta gra powinna dysponować. Ale do kwestii braków i skrótów jeszcze wrócimy.
Bo na razie jestem na torze, jadę pierwszy czy drugi raz dopiero. Pogoda zmienia się dynamicznie na moich oczach, delikatna mżawka przechodzi w fatalną dla mych skromnych umiejętności jazdy ulewę. Słup wody wzbija się na prostej wzdłuż linii dwudziestu walczących o przetrwanie bolidów.
F1 2015
Widok z kokpitu, z obowiązkową mozaiką kropelek na obiektywie, przeraża mnie na tyle, by przy pierwszym zakręcie wpaść w poślizg i zdemolować tę pompatyczną scenę. A jednocześnie zagwarantować Hamiltonowi niemożliwą chyba w rzeczywistości porażkę. Przełączam szybko scenerię, Singapur, chcę sprawdzić warunki nocne. Przy czystym niebie - błogostan, przy opadach - opad, ale szczęki.
Pusta i płytka w środku Tak obszerny fragment recenzji dotyczący samej oprawy to nie moja fanaberia, tylko konieczna obserwacja. Codemasters wyraźnie zaznaczyło, iż w tym sezonie najmocniej zależy im na zbudowaniu solidnego fundamentu dla wszystkich odsłon goszczących ósmą generację konsol. Dopracowywali swój nowy silnik tak długo, że - ponoć - zabrakło przy tym wszystkim czasu na zaimplementowanie trybu kariery, trybu scenariuszy, zaniedbanego trybu Classics albo multiplayera na podzielonym ekranie. Słowem - zabrakło wszystkiego poza samym rdzeniem zabawy. Możemy wziąć udział w mistrzostwach (dowolnym zespołem i nazwiskiem, weekend po weekendzie), krótkim wyścigu lub próbie czasowej, ewentualnie ścigać się po Sieci, ale F1 i granie online - moim zdaniem - w parze nie idzie. Pytanie, które zawieszę na chwilę w powietrzu: czy taka oszczędność wystarczy, by utrzymać nas przy konsoli?
F1 2015
Zabawne porównanie przyszło mi do głowy przy którymś tam time trialu i podziwianiu świetnej oprawy: F1 2015 to formułowe Gran Turismo 5 Prologue. Bo grać można, i to grać można dużo, o ile ktoś posiada wewnętrzną motywację - oprócz tegorocznego sezonu do wyboru w trybie mistrzostw mamy także rocznik 2014 (przeprosiny za poprzednią odsłonę?), a nawet najkrótsza opcja „przeżycia” weekendu składa się z piętnastominutowych praktyk, szybkostrzelnych kwalifikacji i 25% realnego wyścigu, czyli ponad dwudziestu minut intensywnego ścigania. Dla absolutnych weteranów przygotowano opcję Pro, w której kamera blokuje się w kokpicie, skrzynia biegów na manualu, a wszystkie wydarzenia trwają dokładnie tyle, ile ich rzeczywiste odpowiedniki. Hardkor.
Estetyczne poprawy niosą ze sobą również zmianę ogólnej atmosfery nowego F1. Ostra rozdzielczość oraz próba utrzymania sześćdziesięciu klatek na sekundę (niestety, gra lubi w określonych miejscach, które warto wykuć na blachę, chrupnąć tak mocno, że bez przygotowania zawalisz zakręt), pięknie odwzorowane tory i warunki atmosferyczne popychają klimat dziełka Codemasters w stronę tych najprawdziwszych symulacji.
F1 2015
Szczególnie wskazałbym wspomniane już Project C.A.R.S., ale mogła na to wpłynąć kilkugodzinna sesja przy produkcji Slightly Mad Studios przed zabraniem się do testów F1. Istotne, iż ta chłodna sterylność stawia grubą kreskę między tegoroczną edycją a sześcioma wcześniejszymi. Gdzieś tam w mrokach pamięci zapala nawet mgliste wspomnienie Formula One Championship Edition autorstwa świętej pamięci SCE Studio Liverpool.
„Twój sukces to także mój sukces” Pochylmy się jeszcze nad samymi wyścigami, wszak nic innego do analizy Brytyjczycy nam nie udostępnili. Bardzo fajnie słucha się wstępnych opowiastek dwóch komentatorów przed kolejnymi Grand Prix, lecz to zaledwie detal. Istotną nowością będzie za to kanał komunikacyjny z Twoim inżynierem. Specjalista rozkojarzy Cię albo z głośniczka w padzie (wiadomo - PS4), albo przez słuchawki (dobry pomysł, jeśli nie dysponujemy porządnym systemem dźwiękowym). Sam możesz zapytać o pogodę lub zlecić przygotowanie innego typu opon, i to nie tylko odpowiednim przyciskiem. Wystarczy headset. Albo Kinect. Albo ogromna nadzieja, że kamerka PS4 zrozumie, o co prosisz.
Skoro zbudowali od zera, to i model jazdy musiał się zmienić, tak? Trudno udawać znawcę, który temat orał przez dwieście godzin, by wyłapać wszelkie różnice. Mnie akurat jeździ się lepiej niż ostatnio, choć po wyłączeniu wszystkich asyst pojazd bywa niemożliwą do okiełznania bestią. Jeżeli akurat szlifowałem czas okrążenia tudzież trzymałem się kilka sekund przed resztą kierowców, było świetnie. Codemasters nigdy nie zapomina o kompletnych laikach, stawiając na przejrzystość wszelkich opcji, więc po kilku godzinach bez komplikacji „ustawisz” bolid pod siebie.
F1 2015
Gorzej, gdy walczyłem o wyższą pozycję. Nie chodzi nawet o sztuczną inteligencję przeciwników, ciągnących jak po sznurku idealnym torem przejazdu, choć powinienem o tym wspomnieć i pomachać groźnie palcem. Problemy zaczynają się tam, gdzie zaryzykujesz przecięcie owego sznurka. Kontakt z ciosanymi klocami zbyt często kończy się wielką kraksą, utraceniem kilkunastu punktów oraz karnymi sekundami, na które nie zawsze w ogóle zasłużyłeś. Dochodzi z czasem do kuriozalnych sytuacji, w których gracz przepuści grzecznie komputer, żeby stracić „tylko” jedną pozycję, a komputer będzie mógł mieć gracza w swym cyfrowym poważaniu, gdyż jest siłą natury, z którą nie warto zadzierać. Niedobre to. A że chciałbym czasem zobaczyć, jak ONI sami powodują wypadki i przeszkadzają sami sobie - nawet nie wspominam.
F1 2016 Prologue
F1 2015
Wracamy zatem do wątków zawieszonych. Nie, moim zdaniem F1 2015 nie będzie w stanie utrzymać Cię przy konsoli wyjątkowo długo, jeżeli nie jesteś fanem typu alfa, który kolejne odsłony serii Codemasters traktuje jak osobliwą odmianę e-sportu. To zaledwie przedsmak (na domiar złego ciekawy) swej kontynuacji. Jeżeli do zawartości powrócą wszystkie wycięte tryby, popracują nad problemami technicznymi i nadal szlifować będą imponującą szatę graficzną - dostaniemy najlepsze F1 w historii. Przypuśćmy. Bo teraz kupić możesz demko tego cuda. Early Access taki. Z wielką listą osiągnięć/trofeów w roli motywatora.
Zostałem oszukany, ponieważ naprawdę wierzyłem, że w tym roku się uda. Oszukałem Was, Czytelnicy, bo tylko po to prosiłem o odrobinę cierpliwości kilka miesięcy temu, aby dziś znowu zrobić to samo. Tę grę najlepiej byłoby wypożyczyć. Sprawdzić, zasmakować, dwa tygodnie poświęcić i oddać. Nie wierzę jednak, że stanieje wystarczająco, zanim do paszczy mojej konsoli trafi jej pełna, satysfakcjonująca wersja o zmienionym delikatnie tytule. Odpuść zatem, jeśli nie jesteś maniakiem tematu. A jeżeli ciekawość Cię zżera od środka, cóż...
Adam Piechota
Platformy:PC, PS4, X1 Producent:Codemasters Wydawca:Namco Bandai Dystrybutor:Cenega Data premiery:10.07.2015 PEGI:3 Wymagania: 3 GHz, 4 GB RAM, AMD HD5770/NVIDIA GTS450
Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Testowaliśmy wersję na PS4. Screeny pochodzą od redakcji.