F1 2011 - recenzja
Nowy sezon przyniósł za sobą kolejną część F1 od Codemasters. Tym razem już bez Roberta Kubicy, ale za to z nowymi systemami i zasadami, obowiązującymi w obecnym roku. Czy tym razem ustrzeżono się błędów?
22.09.2011 | aktual.: 30.12.2015 13:29
Brak naszego rodaka jest z pewnością sporym minusem tegorocznych wyścigów. Ale zmiany, które zaszły w tym sezonie, sprawiają, że same zawody są dużo ciekawsze i przyciągają do telewizorów nawet mimo nieobecności Roberta. Również zapowiedzi twórców, że tym razem gra ustrzeże się błędów, a wyścigi będą jeszcze ciekawsze, sprawiły, że na grę czekałem bardziej, niż na poprzednią edycję.
Od zera do Vettela
W grze dostępne są cztery tryby - kariera, grand prix, czyli po prostu turniej na wybranych przez nas trasach, proving grounds, czyli „kręcenie” jak najlepszych czasów oraz tryb online.
Kariera w F1 jest dosyć standardowa. Zaczynamy jako żółtodziób, który propozycje zatrudnienia dostaje jedynie od drużyn z dołu stawki. Skutkuje to mniejszymi wymaganiami stawianymi nam przed samymi wyścigami. Bo cele zazwyczaj są trzy - jeden w treningu (przykładowo - w ciągu 5 okrążeń osiągnij czas poniżej 1:47:53), drugi w kwalifikacjach (np. zdobądź pozycję startową nie niższą niż 20.) i ostatni, dotyczący pozycji po samym wyścigu (np. ukończ na 18. miejscu lub wyższym). Za wypełnianie postawionych nam celów dostajemy ulepszenia bolidu, a także punkty doświadczenia, dzięki którym, podobnie jak w DiRT, awansujemy na kolejne poziomy.
Następnym elementem rywalizacji w karierze jest osiąganie wyników lepszych od naszego partnera z drużyny. Skutkuje to tym, że wcześniej niż nasz partner otrzymujemy ulepszenia do naszego bolidu. Na początku, na poziomach trudności wyższych niż normalny, o wygrywaniu wyścigów możemy praktycznie zapomnieć, więc powinniśmy skupić się na wcześniej wspomnianych celach drużyny - później, wraz z przechodzeniem do lepszych teamów będzie nam oczywiście łatwiej osiągnąć lepszą pozycję. Kolejny aspekt kariery to wywiady z dziennikarzami - nie wpływają one w żaden sposób na grę, są po prostu miłą odskocznią, pozwalającą nam poczuć klimat F1.
W trybie online możemy rozgrywać wyścigi przez sieć w towarzystwie piętnastu innych graczy, pozostali sterowani są przez sztuczną inteligencję. Twórcy zarzekają się, że to przez narzucone warunki ze strony Microsoftu i Sony dotyczące prędkości łącza, a jaką każdy gracz powinien mieć możliwość komfortowej gry - dlatego dopiero na PC zagramy w komplecie żywych graczy. Dostępny jest również tryb kooperacji, gdzie całą karierę możemy przejechać we dwoje - poprzez sieć lub split-screen. Rywalizacja między sobą na torze będzie na pewno ciekawą odskocznią od zwykłej, singlowej kariery.
Wiatr we włosach
Grafika w F1 2011 stoi na bardzo przyzwoitym poziomie. Otoczenie jest ładne, same bolidy również robią spore wrażenie. Bardzo miłymi dla oka szczegółami są takie rzeczy jak latające po niebie ptaki czy liście, które spadają, gdy przejedziemy obok jakiegoś drzewa. Ale mistrzostwem świata są warunki pogodowe - gdy stoimy sobie w garażu podczas treningu bądź kwalifikacji mamy możliwość przyspieszenia czasu - widać wtedy przemieszczające się po niebie chmury i powoli rozjaśniający się nieboskłon - kolejny szczegół, którego nie dostrzeżemy podczas normalnej jazdy, ale bardzo miło, że się tu znalazł. Oddanie warunków pogodowych na trasie to już w ogóle klasa sama w sobie - tor osychający w miejscach, gdzie jeżdżą bolidy, wygląda profesjonalnie, a co najważniejsze - ma odbicie w fizyce jazdy. Ale o tym za chwilę.
Nie ustrzeżono się jednak błędów w grafice. Woda tryskająca z naszego bolidu jadącego w pełnym słońcu, po zupełnie suchym torze wygląda już dosyć śmiesznie (i ten błąd powtarza się nieustannie, więc to ewidentne niedopatrzenie ze strony twórców). Gra potrafi również bardzo niemiło chrupnąć. Najczęściej zdarza się to podczas wyjazdu z pit stopu, choć podczas samego wyścigu też mi się to kilka razy przytrafiło. Kolejną bolączką F1 2011 są czasy wczytywania - trwają zdecydowanie za długo. Jest to krok w tył w stosunku do poprzedniej części, gdzie były zdecydowanie krótsze. Teraz możemy przejrzeć chyba wszystkie dostępne statystyki zanim wczyta nam się wyścig czy menu gry. Ostatnią rzeczą, może trochę na siłę jest liczba klatek na sekundę - przy tak szybkich wyścigach marzy mi się 60 fpsów, gdy F1 2011 działa w „zaledwie” trzydziestu. Ale za to w miarę stałych trzydziestu, nawet podczas deszczu i wszechobecnej wody, więc to jest już jakiś plus.
Uślizgi, poślizgi
Pierwszym zarzutem w stosunku do fizyki jest to, że jeśli chcecie osiągać naprawdę dobre czasy, to warto zaopatrzyć się w kierownicę. A najlepiej dobrą kierownicę - precyzja jest niezwykle ważna, więc grając na padzie prawdopodobnie nie obejdzie się bez włączenia większości ułatwień. Po prostu bolidy mają na tyle dużą moc, że bez czułych pedałów na każdym zakręcie będziemy kręcić bączki, a przy hamowaniu będą blokowały się koła. Okiełznanie takiego potwora nie należy do najłatwiejszych. Ale do rzeczy - w tej edycji twórcy obiecali wyeliminować losowe uślizgi tylnej osi, które tak bardzo doskwierały graczom - teraz nie powinniśmy już uświadczyć tego zjawiska.
Innym aspektem są ustawienia samego bolidu, które możemy dowolnie zmieniać lub, po prostu, za pomocą suwaka dostosować je do nawierzchni mokrej bądź suchej. Ustawienia te polegają na zwiększeniu siły docisku kosztem prędkości i odwrotnie. Niestety, to nie zawsze działa - o ile zwiększenie przyczepności da się odczuć, to prędkość maksymalna już się nie zwiększa (w moim Lotusie było to 297 km/h i za nic nie chciała wzrosnąć). Oczywiście skrzynię biegów i dociski można zmieniać ręcznie, lecz radziłbym tego nie ruszać bez odpowiedniej wiedzy, bo ustawienia są dostosowywane do toru, na którym aktualnie się znajdujemy. Możliwe jest również włączenie kontroli trakcji (ustawienia średnie bądź pełne) oraz ABS-u. I o ile kontrola trakcji sprawdza się wyśmienicie, to z ABS-em jest już gorzej. Koła blokują się pod koniec drogi hamowania (czyli zupełnie jakbyśmy mieli go wyłączonego zupełnie) i dopiero odpowiednie manipulowanie pedałem hamulca gwarantuje nam dobre wejście w zakręt.
Bolidy się niszczą - i to w sposób stopniowy. Gdy lekko uszkodzimy przednie skrzydło, dostajemy informację od technika, że jeśli chcemy, możemy pozostać na torze. W późniejszym stadium zniszczenia doradzany jest nam zjazd do pit stopu, by po całkowitym odpadnięciu zostać wezwanym do zjazdu. Ciekawe urozmaicenie. Nie są to zniszczenia symulacyjne, gdzie teoretycznie skrzydło chociaż w małym stopniu powinno zostać uszkodzone, a pozostaje nienaruszone. Tak samo jest z oponami, bardzo trudno jest uszkodzić samo zawieszenie - prędzej pęknie nam opona. Trudno też coś zniszczyć z tyłu bolidu - nawet gdy ktoś ze sporą prędkością wjedzie nam w tył, to skutki odczuje tylko on.
Sędziowie są dosyć surowi, ale nie na tyle, by za każde dotknięcie na torze (np. w Monako, gdzie kontakty między bolidami sią nieuniknione) karać przejazdem przez pit stop. Oczywiście zdarzają im się błędy - przykładowo po wypchnięciu nas za wewnętrzną krawędź zakrętu, nawet gdy przepuścimy pozostałych kierowców, potrafią wlepić nam karę.
Czy F1 2011 jest symulacją? Myślę, że bardzo blisko jej do symulacji i może być za taką uważana. Ale dzięki wspomnianym ułatwieniom nie powinna przerazić osób, które oczekują po prostu dobrej zabawy, bo również im sprawi dużo frajdy.
Nowinki techniczne
Jak wiadomo, w tym sezonie w Formule 1 weszło kilka dość istotnych zmian - m.in. bolidy nie mają możliwości tankowania podczas wyścigu (to oczywiście zasada z poprzedniego sezonu). Jedna z najważniejszych modyfikacji to system DRS, czyli zmiana położenia tylnego skrzydła. W praktyce wygląda to tak, że na wyznaczonym odcinku toru (jakiejś długiej prostej), gdy znajdujemy się odpowiednio blisko przeciwnika (ale nie przed nim), dostajemy zezwolenie na użycie tego systemu. Wtedy, naciskając odpowiedni przycisk na padzie/kierownicy, aktywujemy go, przez co zmniejsza się siła docisku, a zwiększa prędkość, którą możemy rozwinąć - dzięki temu zazwyczaj udaje się wyprzedzić rywala bez większych problemów. Są to dodatkowe emocje i adrenalina, bo ciągle trzeba uważać na to, czy zaraz ktoś nie wystrzeli po naszej lewej bądź prawej stronie (w treningu i kwalifikacjach możemy go używać dowolnie, choć odradzam włączanie DRS-u na zakrętach i łukach, bo w łatwy sposób możemy wpaść w poślizg).
Powrócił również system KERS, czyli odzyskiwania energii kinetycznej. Działa to podobnie do znanego chociażby z Need for Speedów nitro, czyli po naciśnięciu odpowiedniego przycisku możemy przez określony czas zwiększyć swoją prędkość. System ten ładuje się co jedno okrążenie i najlepiej używać go przy wyjściu z wolnych zakrętów.
W tej edycji nie zabrakło również szumnie zapowiadanego samochodu bezpieczeństwa. Tak, Mercedes AMG SLS pojawia się na torze z zachowaniem wszystkich zasad F1. Czyli jest zakaz wyprzedzania, a podczas zjazdu samochodu do pit stopu bolid, który jest pierwszy, charakterystycznie zwalnia, żeby zyskać jak największą przewagę nad rywalami.
Werdykt F1 2011 jest bardzo dobrą grą wyścigową, która pomimo swego symulacyjnego charakteru powinna sprawić frajdę również graczom niedzielnym. Jest zdecydowanie lepszą odsłoną od części zeszłorocznej, ustrzeżono się karygodnych błędów, a samo ściganie się jest bardzo przyjemne. Fanom wyścigów powinna starczyć na długie godziny, pozostałym może się szybko znudzić poprzez dość ubogi tryb kariery. Dla fanów F1 jest to pozycja obowiązkowa, reszta powinna się zastanowić nad zakupem, szczególnie, jeśli nie posiada kierownicy.
Ocena: 4/5 - Warto (Ocenę 4 otrzymują gry, które sprawiają sporą frajdę, ale brakuje im ostatecznych szlifów).
Data premiery: 23.09.2011 Deweloper: Codemasters Software Wydawca: Codemasters PEGI: 3
Maciej Śmietanko
F1 2011 (PC)
- Gatunek: wyścigi
- Kategoria wiekowa: od 3 lat