Everspace 2 - recenzja. O taki kosmos nic nie robiłem
Everspace 2 jest dokładnie tym, na co czekali fani symulatorów kosmicznych - nawet jeżeli pod względem rozgrywki zdecydowanie więcej jest tu strzelanki niż symulacji.
Symulatory kosmiczne nie są już tym, czym były kiedyś. W zamierzchłych czasach lat 90. i wczesnych 2000 tytuły takie jak X-Wing, Tie Fighter, Wing Commander, Privateer, czy Freelancer znajdowały rzesze fanów i kształtowały zbiorową świadomość tego, czym gry wideo w ogóle są. Niewiele jest fantazji bardziej pierwotnych dla tego medium niż latanie statkiem kosmicznym po kosmosie.
W ostatnich dekadach jednak popularność gier tego typu wyraźnie zmalała. Czy to przesyt, czy nowe zabawki, gracze emocji zaczęli szukać w militarnych strzelankach i RPG. Jasne, takie gry wciąż powstawały, ale były albo cieniem swoich prekursorów (Star Wars Squadrons), albo hardcorową przeprawą dla największych fanatyków (Elite Dangerous), albo scamem (Star Citizen).
Wtem Everspace 2 całe na biało
Nie jestem fanem pierwszego Everspace'a. To nawet mało powiedziane. W pierwszego Everspace'a grałem może z pół godziny i w ogóle nie miałem ochoty na więcej. Doskonale więc, że z pierwszej części "dwójka" bierze jedynie realia, bo pod względem konstrukcji i rozgrywki jest to zupełnie inna gra.
Zamiast roguelike'a mamy więc normalną kampanię dla pojedynczego gracza, zamiast wykonywania losowo generowanych misji - wątek fabularny z przerywnikami filmowymi w formie rysowanych slajdów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jest to wszystko dość stereotypowym SF, w którym wyrwany spod kontroli kosmicznej floty klon (ten sam, co w pierwszej części, ale już bez odradzania się) walczy z bandytami i ścigającymi go duchami przeszłości. Nic szczególnie zapadającego w pamięć, ale przynajmniej atywnie nie irytuje jak nadęty do przesady Chorus (inna względnie nowa strzelanka kosmiczna, w której pokładałem nadzieję na odrodzenie gatunku).
Przestrzeń możliwości
To, że fabuła nie irytuje i spełnia swoją podstawową funkcję prowadzenia gracza jest w zupełności wystarczające. Cała reszta gry ma bowiem wszystko, czego potrzeba, by realizować fantazje o byciu kosmicznym poszukiwaczem przygód.
Bardzo dobrym pomysłem było tu lekkie zainspirowanie się Elite Dangerous, dzięki czemu gra ma tę szczyptę autentyzmu, której brakowało Chorusowi (systemy gwiezdne wydawały się tam straszliwie małe!). W Everspace 2 żeby polecieć od planety do planety musimy włączyć prędkość nadświetlną, w której wszechświat prezentowany jest w trochę większej skali.
Nie musimy czekać 20 minut na dolecenie do miejsca i wszystko jest tu maksymalnie uproszczone, ale możemy przynajmniej poudawać, że ma to coś wspólnego z jakimś tam autentyzmem. W trakcie podróży odkryć można niezidentyfikowane sygnały czy inne warte eksploracji niespodzianki, co tylko wzmaga wrażenie przeżywania przygody. Są tu nawet proste zagadki środowiskowe, urozmaicające rytm rozgrywki!
To jest dokładnie to, na co przez te wszystkie lata czekałem. Całkiem duży (osiem systemów planetarnych), ale nieprzytłaczający kosmos do eksploracji, zarabianie na wykonywaniu zadań pobocznych czy handlu, zbieranie na ulepszenia czy zupełnie nowe statki. To działa i naprawdę wciąga.
Akcja zamiast symulacji
Jako sierotka po X-Wingu być może wolałbym chociaż odrobinę bardziej "realistyczny"* model latania i walki, Everspace 2 jest pod tym względem jednak bardzo stanowczy. To stuprocentowa strzelanka, bez choćby cienia realistycznej fizyki. Statkiem sterujemy jak postacią w TPP - do przodu, do tyłu, na boki. Nie ma tu żadnej bezwładności albo nawet operowania ciągiem.
Trochę mnie to na początku drażniło, ale koniec końców ten model daje sporo frajdy, pojedynki z wrogami są efektowne i co najważniejsze, nie ciągną się w nieskończoność. Być może nawet dziś nie miałbym cierpliwości do nieustających zawodów w latanie w kółko rodem z X-Winga.
Grze dodatkowo łatwo to wybaczyć dzięki urozmaiceniom i zróżnicowaniu, jakie oferuje graczowi. Poza lataniem w przestrzeni kosmicznej, która też potrafi wyglądać zaskakująco różnorodnie, mamy orbitowanie planet, a nawet w niektórych przepadkach latanie przy ich powierzchni. Wzmaga to dodatkowo wrażenie namacalności, realności tego świata.
(*i tak, wiem, że X-Wing też nie ma nic wspólnego z realizmem, bo statki kosmiczne latają w nim jak samoloty - no ale Everspace 2 nawet tego samolotowego modelu nie ma!)
Kosmiczna frajda!
Nawet jeżeli nie wszystko wygląda tu jak za dawnych czasów, Everspace 2 jest kosmiczną przygodą, na którą czekałem od jakichś 20 lat (czyli premiery Freelancera). To chyba z tą grą Everspace 2 kojarzy mi się najbardziej.
Pozwala raz jeszcze na chwilę uwierzyć w to, że jest się jakimś Hanem Solo i ma cały wszechświat w zasięgu ręki. Być może ambicje ma nieco ograniczone, ale dzięki temu nie przytłacza i nie wywraca się na podstawach (podobnie jak Han Solo zresztą).
Może to nostalgia, może to pragnienie powrotu do dzieciństwa. Everspace 2 nie jest żadną rewolucją, po kilkunastu godzinach zabawy w rozgrywkę zaczyna wkradać się monotonia (a można tu spędzić i kilkadziesiąt godzin). Ale nawet mimo tego nie mogłem powstrzymać pojawiającego się na mojej twarzy uśmiechu.
Pewne fantazje są naprawdę pierwotne nie tylko dla medium gier wideo, ale też dla ludzi w ogóle.
- Kosmiczna przygoda bez nadęcia
- Spory, ale nieprzytłaczający kosmos
- Wolność pozostawiona graczowi
- Mnogość statków, ulepszeń, broni do zdobycia i wypróbowania
- Po pewnym czasie jednak monotonia
- Trochę zbyt zręcznościowe